icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Śniegocki: Rekompensaty cen energii to nie rozwiązanie (ROZMOWA)

Rekompensaty cen energii to zamiatanie problemów pod dywan. Utrzymywanie dopłat do rachunków za energię przypomina myślenie o energetyce w sposób ,,poradziecki”, stwierdza Aleksander Śniegocki, kierownik Projektu Energia i Klimat w WiseEuropa, w rozmowie z portalem BiznesAlert.pl.

BiznesAlert.pl: Ministerstwo Energii przedstawiło szacowany na 4-5 mld złotych program rekompensat za wyższe ceny energii dla gospodarstw domowych, małych i średnich przedsiębiorców, a także dla pozostałych odbiorców, jak np. hospicja. Czy Pana zdaniem to skuteczny sposób na walkę z rosnącymi cenami energii?

Aleksander Śniegocki: To zamiatanie problemów pod dywan. Nie niweluje czynników, które wpływają na wzrost cen energii tylko stanowi formę dofinansowania ze środków pochodzących m.in. ze sprzedaży uprawnień do emisji CO2 i budżetu. To oznacza, że cały czas ponosimy wyższe koszty energii jako społeczeństwo, tylko eliminujemy bodziec, aby rozwiązać ten problem. Pod względem systemowym jest to niebezpieczne posunięcie i sprowadza się do udawania, że nie nastąpił realny wzrost kosztów energii.

Nie wprowadzono jednak żadnego kryterium uzyskania rekompensaty. Czy w takim razie wszyscy będą mogli się o nią ubiegać?

To mało rozsądne rozwiązanie. Ceny energii wpływają na konkurencyjność tylko części energochłonnego przemysłu ciężkiego, który narażony jest na konkurencję z zagranicy. W tym przypadku osłony są zrozumiałe. Od dawna istnieją też ogólnoeuropejskie ramy prawne, które wskazują, jak je wprowadzić. Rząd pracuje nad odpowiednimi rozwiązaniami. Dodawanie do tego powszechnych rekompensat negatywnie wpłynie na nasz rozwój gospodarczy. Energia jest jednym z czynników produkcji, ale również elementem konsumpcji. Rozwinięte gospodarki starają się raczej optymalizować jej zużycie, dostrzegając realne koszty jej wytworzenia. To biedniejsze łapią się w pułapkę subsydiów i wysokiej energochłonności starając się udawać, że coś co jest drogie jest tanie. Jest to myślenie o energetyce typowe w państwach poradzieckich, będące plagą dla tamtejszych społeczeństw. To bardzo niepokojące, że zamiast dążyć do oszczędzania energii oraz inwestycji w rozwiązania, które na trwałe uniezależniłyby nas od wahań cen paliw i emisji, to przeznaczamy środki publiczne na finansowanie rekompensat, uszczuplając tym samym zasoby na cele rozwojowe.

Duże kontrowersje wzbudza również sam sposób ich finansowania. Miliard złotych z zapowiadanych 4-5 mld ma pochodzić od spółek energetycznych. Czy nie dziwi Pana, że te same koncerny, które wnioskowały do prezesa Urzędu Regulacji Energetyki (URE) o zgodę na podniesienie taryf w grupie G muszą jednocześnie same dorzucić się do rekompensat za wzrost cen energii?

Jeżeli wspomniane środki mają pochodzić z oszczędności, to i tak fakt ten musi zostać zgłoszony prezesowi URE przez spółki we wnioskach taryfowych. Dlatego jest to niezrozumiały zapis, wynikający być może z tego, że trzeba było skądś pozyskać brakujący 1 mld złotych.

Czy Komisja Europejska potraktuje rekompensaty jako pomoc publiczną?

To jest dość prawdopodobny scenariusz. Tak naprawdę jest to dopłacanie do sprzedawanego produktu. Można takie działanie potraktować jako dotację dla spółek energetycznych. Zwłaszcza, że rekompensaty mają obejmować wszystkie gospodarstwa domowe. W przypadku małych i średnich przedsiębiorców oznacza to, że przedsiębiorcy będą mieli również więcej pracy związanej z dokumentacją. Firmy i urzędy będą marnowały czas i środki na to, aby przeprocesować wszystkie wnioski o rekompensaty, które jednoczenie będą je zniechęcać do poprawy efektywności energetycznej. Jest bardzo wiele problemów związanych z tą propozycją. Biorąc pod uwagę, że musi ona zostać uzgodniona wewnętrznie przez rząd to otwarte pozostaje pytanie czy zostanie przyjęta.

Czy rekompensaty zostaną przedłużone na 2020 rok? Trudno oczekiwać, aby do tego czasu ceny uprawnień do emisji CO2 spadły…

Tak. Rekompensaty będą obowiązywały przez rok i wówczas dojdzie do jeszcze większego skoku cen, albo Komisja Europejska zakwestionuje ten mechanizm. To spowoduje duże problemy dla spółek energetycznych, ponieważ będą musiały one w jakiś sposób zwrócić udzieloną pomoc. Istnieje jeszcze jedna opcja, która w perspektywie długoterminowej jest najbardziej szkodliwa, czyli dalsze utrzymywanie dopłat do rachunków za energię. To rozwiązanie typowe dla państw słabo rozwiniętych i słabo zarządzanych, bardziej poradzieckie niż europejskie. W perspektywie do dwóch lat może być ono prostą receptą na problemy. Natomiast w długim okresie doprowadzi do osłabienia gospodarki. W ubiegłych trzydziestu latach w Polsce z reguły unikaliśmy działań w tym kierunku, dzięki czemu stopniowo budowano podstawy rozwoju – modernizowano infrastrukturę oraz inwestowano w coraz wydajniejsze rozwiązania. Miejmy nadzieję, że i tym razem uda się nam uniknąć tej ślepej uliczki.

Rozmawiał Piotr Stępiński

Rekompensaty cen energii to zamiatanie problemów pod dywan. Utrzymywanie dopłat do rachunków za energię przypomina myślenie o energetyce w sposób ,,poradziecki”, stwierdza Aleksander Śniegocki, kierownik Projektu Energia i Klimat w WiseEuropa, w rozmowie z portalem BiznesAlert.pl.

BiznesAlert.pl: Ministerstwo Energii przedstawiło szacowany na 4-5 mld złotych program rekompensat za wyższe ceny energii dla gospodarstw domowych, małych i średnich przedsiębiorców, a także dla pozostałych odbiorców, jak np. hospicja. Czy Pana zdaniem to skuteczny sposób na walkę z rosnącymi cenami energii?

Aleksander Śniegocki: To zamiatanie problemów pod dywan. Nie niweluje czynników, które wpływają na wzrost cen energii tylko stanowi formę dofinansowania ze środków pochodzących m.in. ze sprzedaży uprawnień do emisji CO2 i budżetu. To oznacza, że cały czas ponosimy wyższe koszty energii jako społeczeństwo, tylko eliminujemy bodziec, aby rozwiązać ten problem. Pod względem systemowym jest to niebezpieczne posunięcie i sprowadza się do udawania, że nie nastąpił realny wzrost kosztów energii.

Nie wprowadzono jednak żadnego kryterium uzyskania rekompensaty. Czy w takim razie wszyscy będą mogli się o nią ubiegać?

To mało rozsądne rozwiązanie. Ceny energii wpływają na konkurencyjność tylko części energochłonnego przemysłu ciężkiego, który narażony jest na konkurencję z zagranicy. W tym przypadku osłony są zrozumiałe. Od dawna istnieją też ogólnoeuropejskie ramy prawne, które wskazują, jak je wprowadzić. Rząd pracuje nad odpowiednimi rozwiązaniami. Dodawanie do tego powszechnych rekompensat negatywnie wpłynie na nasz rozwój gospodarczy. Energia jest jednym z czynników produkcji, ale również elementem konsumpcji. Rozwinięte gospodarki starają się raczej optymalizować jej zużycie, dostrzegając realne koszty jej wytworzenia. To biedniejsze łapią się w pułapkę subsydiów i wysokiej energochłonności starając się udawać, że coś co jest drogie jest tanie. Jest to myślenie o energetyce typowe w państwach poradzieckich, będące plagą dla tamtejszych społeczeństw. To bardzo niepokojące, że zamiast dążyć do oszczędzania energii oraz inwestycji w rozwiązania, które na trwałe uniezależniłyby nas od wahań cen paliw i emisji, to przeznaczamy środki publiczne na finansowanie rekompensat, uszczuplając tym samym zasoby na cele rozwojowe.

Duże kontrowersje wzbudza również sam sposób ich finansowania. Miliard złotych z zapowiadanych 4-5 mld ma pochodzić od spółek energetycznych. Czy nie dziwi Pana, że te same koncerny, które wnioskowały do prezesa Urzędu Regulacji Energetyki (URE) o zgodę na podniesienie taryf w grupie G muszą jednocześnie same dorzucić się do rekompensat za wzrost cen energii?

Jeżeli wspomniane środki mają pochodzić z oszczędności, to i tak fakt ten musi zostać zgłoszony prezesowi URE przez spółki we wnioskach taryfowych. Dlatego jest to niezrozumiały zapis, wynikający być może z tego, że trzeba było skądś pozyskać brakujący 1 mld złotych.

Czy Komisja Europejska potraktuje rekompensaty jako pomoc publiczną?

To jest dość prawdopodobny scenariusz. Tak naprawdę jest to dopłacanie do sprzedawanego produktu. Można takie działanie potraktować jako dotację dla spółek energetycznych. Zwłaszcza, że rekompensaty mają obejmować wszystkie gospodarstwa domowe. W przypadku małych i średnich przedsiębiorców oznacza to, że przedsiębiorcy będą mieli również więcej pracy związanej z dokumentacją. Firmy i urzędy będą marnowały czas i środki na to, aby przeprocesować wszystkie wnioski o rekompensaty, które jednoczenie będą je zniechęcać do poprawy efektywności energetycznej. Jest bardzo wiele problemów związanych z tą propozycją. Biorąc pod uwagę, że musi ona zostać uzgodniona wewnętrznie przez rząd to otwarte pozostaje pytanie czy zostanie przyjęta.

Czy rekompensaty zostaną przedłużone na 2020 rok? Trudno oczekiwać, aby do tego czasu ceny uprawnień do emisji CO2 spadły…

Tak. Rekompensaty będą obowiązywały przez rok i wówczas dojdzie do jeszcze większego skoku cen, albo Komisja Europejska zakwestionuje ten mechanizm. To spowoduje duże problemy dla spółek energetycznych, ponieważ będą musiały one w jakiś sposób zwrócić udzieloną pomoc. Istnieje jeszcze jedna opcja, która w perspektywie długoterminowej jest najbardziej szkodliwa, czyli dalsze utrzymywanie dopłat do rachunków za energię. To rozwiązanie typowe dla państw słabo rozwiniętych i słabo zarządzanych, bardziej poradzieckie niż europejskie. W perspektywie do dwóch lat może być ono prostą receptą na problemy. Natomiast w długim okresie doprowadzi do osłabienia gospodarki. W ubiegłych trzydziestu latach w Polsce z reguły unikaliśmy działań w tym kierunku, dzięki czemu stopniowo budowano podstawy rozwoju – modernizowano infrastrukturę oraz inwestowano w coraz wydajniejsze rozwiązania. Miejmy nadzieję, że i tym razem uda się nam uniknąć tej ślepej uliczki.

Rozmawiał Piotr Stępiński

Najnowsze artykuły