W tym roku Ukraina wybiera prezydenta i parlament. Wybory prezydenckie odbędą się już w najbliższą niedzielę, a od ich wyniku zależy przyszłość ukraińskiej energetyki.
Kto startuje?
Liczba kandydatów ubiegających się o urząd prezydenta jest rekordowa, bo w wyborach startuje ich aż 39. W wyścigu o najwyższy urząd w państwie największe szanse ma, zajmujący pierwsze miejsce w sondażach komik i showman Wołodymyr Zełenski. Według opublikowanego w czwartek badania opinii publicznej, przygotowanego przez Kijowski Międzynarodowy Instytut Socjologii i Fundację Inicjatyw Demokratycznych chce na niego głosować 27,6 procent wyborców. Pozostałe dwa miejsca na przedwyborczym podium zajmują urzędujący prezydent Petro Poroszenko (18,2 proc. poparcia) oraz była premier Ukrainy i liderka opozycyjnej Batkiwszczyny Julia Tymoszenko, która cieszy się poparciem 12,8 proc. Ukraińców. W porównaniu z zeszłotygodniowymi sondażami Zełenski stracił 3,5 proc. poparcia. Zyskali natomiast jego konkurenci – Petro Poroszenko 1,1 proc. i Julia Tymoszenko – 0,3 proc.
Zdaniem redaktora portalu BiznesAlert.pl, Piotra Stępińskiego, o ile w przypadku Poroszenki i Tymoszenko można mówić o pewnego rodzaju przewidywalności, o tyle jeśli chodzi o lidera Sługi Narodu jest to trudne, ponieważ wybory prezydenckie są jego pierwszym krokiem stawianym w polityce. W przeszłości zdarzało mu się powiedzieć, że chce rozmawiać z Putinem i porozumieć się z nim we wszystkich kwestiach, w tym w kwestii okupacji Krymu i Donbasu. Wówczas na początkującego polityka spadła fala krytyki. Później musiał się ze swoich słów gęsto tłumaczyć. Powstaje jednak pytanie czy rzeczywiście poradziłby sobie, gdyby musiał bezpośrednio negocjować z rosyjskim prezydentem.
Rosyjskie podchody
Aleksiej Miller oraz premier Rosji Dmitrij Miedwiediew wzięli udział w spotkaniu z Jurijem Bojko, jednym z kandydatów na prezydenta Ukrainy i ukraińskim biznesmenem Wiktorem Medwedczukiem w Gorkach, gdzie znajduje się rezydencja Miedwiediewa. Spotkanie było transmitowane w kanałach telewizyjnych, związanych z Medwedczukiem. Poza ofertą powołania konsorcjum odpowiedzialnego za przesył gazu przez Ukrainę, Rosjanie przedstawili wówczas niewiążącą ofertę zniżki na gaz, jednak pod warunkiem, że wybory wygrają przychylni jej kandydaci.
Gazprom wraca do pomysłu konsorcjum do zarządzania gazociągami na Ukrainie
Rozmowy Medwedczuka i Bojki z rosyjskim premierem oraz prezesem Gazpromu, Aleksiejem Millerem mogą mieć wpływ na wybory prezydenckie na Ukrainie. Uderzają także w negocjacje Komisja Europejska-Ukraina-Rosja, które zmierzają do zawarcia nowego kontraktu na przesył rosyjskiego gazu przez terytorium ukraińskie, po zakończeniu obecnego, który wygasa z końcem 2019 roku.
Putintern popiera rozmowy gazowe opozycji ukraińskiej z Gazpromem
„Oferta specjalna”, którą na sprzedaż błękitnego paliwa złożył dwóm ukraińskim politykom Gazprom, zakłada 25-procentową zniżkę. Tymczasem Trybunał Arbitrażowy w Sztokholmie uprawnia Naftogaz do ubiegania o 48-procentowy rabat przy kupnie gazu. Co więcej, jeden z uczestników tej rozmowy, Medwedczuk miał twierdzić, że omówiono na spotkaniu możliwość „zakupu gazu w cenie 240-260 dol./1000 m sześciennych”. Jednak Naftogaz twierdzi, że cena surowca od dostawców UE, ustalona w drodze aukcji wynosiła 226 dol./1000 m sześcienny w marcu i 217 dol./1000 m sześciennych w kwietniu.
Gazprom obiecuje opozycji na Ukrainie normalizację za tańszy gaz
Odnosząc się do ostatniej wizyty byłego ministra energetyki Ukrainy i kandydata w wyborach prezydenckich Jurija Bojko oraz Wiktora Medwedczuka w Rosji dr Daniel Szeligowski, analityk Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych stwierdził, że był to jasny przekaz co do tego, kto jest rosyjskim protegowanym na Ukrainie. – To Wiktor Medwedczuk. Z jednej strony to przekaz na potrzeby wyborów, że oto mamy swojego człowieka i jest to pragmatyczny wybór. Jeżeli Ukraińcy zdecydują się zagłosować na Jurija Bojkę, to ceny gazu mogą być niższe. Jest to niezwykle ważna sprawa dla Ukraińców. Bardziej skłaniałbym się jednak ku hipotezie, że był to ruch obliczony na zaplanowane na październik wybory parlamentarne – stwierdził ekspert PISM.
Szeligowski: Rosja może wpływać na wynik wyborów na Ukrainie
Zdaniem redaktora naczelnego portalu BiznesAlert.pl Wojciech Jakóbika nie wiadomo czy wyborcy kupią ofertę Gazpromu, ale za marchewką może pójść i kij. Jak twierdzi Jakóbik być może „kijem” jest zapowiedź rosyjskiego koncernu o woli całkowitego porzucenia przesyłania paliwa przez Ukrainę, zapowiadana już wielokrotnie Naftogazowi. W tym samym czasie Rosjanie porozumieli się z Węgrami o tym, że niezależnie od sytuacji na Ukrainie otrzymają oni rosyjski surowiec.
– Dalszy ciąg starań Gazpromu mógłby doprowadzić do tego, że Rosjanie będą mogli straszyć Ukraińców zakręceniem kurka z gazem, bez konsekwencji dla partnerów z Europy Środkowo-Wschodniej, którzy przeżyli już w 2009 roku kryzys, związany z brakiem dostaw gazu z Rosji, do którego doszło w wyniku konfliktu na linii Moskwa-Kijów – uważa Wojciech Jakóbik.
Będzie druga tura?
Jak przekonuje redaktor Stępiński, bez względu na to kogo ostatecznie Ukraińcy wybiorą na nowego prezydenta, Kijów nie powinien robić kroku wstecz, mimo, że bardzo chciałaby tego Rosja.
Trudno się jednak spodziewać, że w niedzielę sytuacja zostanie rozstrzygnięta. Co prawda w 2014 roku, w przedterminowych wyborach, po odwołaniu i ucieczce z kraju Wiktora Janukowycza, obecny prezydent wygrał w pierwszej turze, z poparciem 54,7 procent, pokonując wówczas, prowadzącą na drugim miejscu w sondażach Julię Tymoszenko różnicą blisko 40 procent głosów, to jednak powtórzenie tego scenariusza jest mało prawdopodobne. Według badań opinii publicznej nadal ok. 24 procent Ukraińców nie wie na kogo zagłosuje.
Wyścig o fotel prezydenta Ukrainy potrwa do 21 kwietnia, a więc zapowiada się ciekawa wiosna nad Dnieprem.