Sankcje unijne bez wątpienia uderzyły w Łukaszenkę. Świadczą o tym choćby jego twierdzenia, że Białoruś daje sobie doskonale radę. W rzeczywistości, im bardziej Łukaszenka głośno mówi o czymś, tym bardziej się tego boi. Sankcje mają taki charakter. Wywołują u niego strach – mówi Kamil Kłysiński, ekspert Ośrodka Studiów Wschodnich, w rozmowie z BiznesAlert.pl.
BiznesAlert.pl: Czy możemy już coś powiedzieć o wpływie sankcji sektorowych Unii Europejskiej na gospodarkę Białorusi?
Kamil Kłysiński: W wymiarze makroekonomicznym na razie trudno to dokładnie ocenić, ponieważ nie mamy szczegółowych informacji. Na nie będziemy musieli poczekać co najmniej do końca trzeciego kwartału tego roku, bo tak się złożyło, że sankcje unijne weszły w życie pod koniec czerwca a więc pod koniec drugiego kwartału roku. Problemem z punktu widzenia oceny jest jeszcze fakt, że niektóre umowy pomiędzy firmami zachodnimi a białoruskimi wciąż obowiązują, a zgodnie z przepisami unijnymi wprowadzone obostrzenia nie uderzają w już obowiązujące kontrakty. To znaczy, że to co zostało podpisane przed 25 czerwca, nadal jest realizowane.
Nawet dane z trzeciego kwartału nie do końca muszą odzwierciedlać rzeczywisty wpływ sankcji na białoruską gospodarkę. Dziewiątego sierpnia Łukaszenka zorganizował konferencję prasową, również dla zachodnich dziennikarzy, na której wskazywał, że sankcję nałożone na Białoruś nie działają, a Mińsk da sobie radę. Jednak z doświadczenia wieloletniej obserwacji reżimu, można wywnioskować, że im głośniej Łukaszenka mówi o dobrej kondycji i braku problemów, tym tych problemów jest w rzeczywistości więcej. Łukaszenka wierzy, że pomoże mu Rosja. I rzeczywiście tak się dzieje m.in. w kontekście przewozów białoruskich produktów naftowych, które wcześniej były słane przez litewskie porty, a dziś na podstawie umowy z lutego, są eksportowane w świat poprzez porty rosyjskie. Jednak to oznacza stratę dla samej Białorusi, a dla Rosji – zysk.
Problemem nie jest jednak sama wysyłka tych produktów, ale brak miejsca ich sprzedaży. Wcześniej rynkiem zbytu były Rotterdam i Londyn. Również dziewiątego sierpnia Londyn poinformował, że dołącza do unijnych sankcji sektorowych przeciwko Mińskowi, które uderzą w przemysł naftowy. To ogromne wyzwanie dla Białorusi. Jedynym dużym klientem Białorusi pozostała Ukraina, jednak relacje z nią są również bardzo trudne i w każdej chwili może dojść do zaostrzenia.
Wobec kryzysu migracyjnego Litwa zażądała zaostrzenia unijnych sankcji sektorowych. W jaki sposób jeszcze można poszerzyć te restrykcje, które i tak są już dość ostre?
Oczywiście, można uderzyć jeszcze dotkliwiej. Czerwcowe sankcje nie objęły wszystkich produktów nawozowych. To jest bardzo istotny element białoruskiej gospodarki, nawet ważniejszy niż rafineryjny, bo w przeciwieństwie do paliw, surowiec potrzebny do wytwarzania nawozów i potaży znajduje się na Białorusi i nie musi być, tak jak ropa, sprowadzany z Rosji. Białorusini sami wydobywają sole potasowe, co powoduje, że uzysk ze sprzedaży nawozów jest większy niż w przypadku paliw. Straty byłyby jeszcze większe, zwłaszcza, że Białoruś ma 20 procent udziałów w światowym handlu nawozami potasowymi. Sankcje z czerwca nie uderzyły w większość tych produktów. Litwa oczekuje całkowitej blokady dostępu tych towarów na rynek unijny.
Również Amerykanie mają przygotować swój zestaw sankcji sektorowych. W co mogą uderzyć amerykanie swoimi restrykcjami?
Sankcje amerykańskie są inaczej skonstruowane niż sankcję unijne, bo amerykańskie nie dotyczą produktów, ale konkretnych przedsiębiorstw. Rozszerzenie amerykańskich sankcji, ogłoszone 9 sierpnia jest zgodne z przyjętą wcześniej logiką, dodano bowiem szereg nowych podmiotów , w większości związanych z koncernem naftowym Biełneftechim, który zarządza m.in. rafinerią Naftan w Nowopołocku oraz branżą transportową (tranzyt ładunków towarowych). Na liście znalazły się również banki oraz właśnie Biełaruskalij, co w tym przypadku oznacza de facto blokadę eksportu nawozów do USA. Sankcje amerykańskie są wyjątkowo problematyczne dla Białorusi z powodu dolara. Dolar jest częściej stosowany w rozliczeniach w handlu produktami naftowymi czy nawozowymi, a sankcje powodują ryzyko również dla kontrahenta, z którym ukarany podmiot współpracuje. Tutaj było to widać na przykładzie rafinerii Naftan, która oficjalnie nie otrzymuje ropy naftowej od swoich rosyjskich dostawców w związku z faktem, że spółka ta znajduje się już na sankcyjnej liście USA. Trudno oskarżyć Rosjan o podążanie za USA, ale amerykańskich sankcji boją się tak jak inni. Rosjanie woleli nie wchodzić w bezpośrednią konfrontację z instytucjami amerykańskimi, więc oficjalnie zerwali współpracę z Białorusinami. Nieoficjalnie ta ropa oczywiście na Białoruś trafia. Siła rażenia Waszyngtonu jest zatem duża.
Rozmawiał Mariusz Marszałkowski
Marszałkowski: Unijne sankcje sektorowe zranią, ale nie zabiją reżimu Łukaszenki