Perzyński: Czy indyjska Panchamrita wystarczy, by uratować klimat?

14 stycznia 2022, 07:35 Energetyka

W kulturze Indii Panchamrita to pięć składników, które składa się w ofierze w obrzędach hinduistycznych. Podczas zeszłorocznego szczytu klimatycznego COP26 w Glasgow premier Narendra Modi określił w ten sposób pięć założeń, które New Delhi zaproponowało jako swój wkład w walkę z emisjami gazów cieplarnianych. Indie to ciekawy przypadek – drugi najludniejszy kraj na świecie i trzeci największy emitent, który dotychczas dostawał taryfę ulgową w globalnych negocjacjach. Czy propozycje te są współmierne do ich potencjału ekonomicznego i demograficznego? – pisze Michał Perzyński, redaktor BiznesAlert.pl.

Taj Mahal w Indiach. Źródło: Flickr
Taj Mahal w Indiach. Źródło: Flickr

Składniki Panchamrity

W Glasgow Modi promował Panchamritę, czyli założenia i cele polityki klimatycznej jego kraju. Zakłada ona, że Indie zbudują 500 GW mocy zeroemisyjnych do 2030 roku, które wtedy mają stanowić 50 procent krajowego miksu energetycznego. Ponadto kraj miałby „zmniejszyć całkowitą przewidywaną emisję dwutlenku węgla o miliard ton od teraz do 2030 roku”, ograniczyć całkowitą emisyjność gospodarki o 45 procent do 2030 roku, a w 2070 roku osiągnąć neutralność klimatyczną. Indie to trzeci co do wielkości truciciel na świecie, ale jego skala emisji, 2,88 gigaton CO2 (Gt) w porównaniu z największym trucicielem (Chiny 10,6 Gt) i drugim co do wielkości (Stany Zjednoczone – 5 Gt), jest nieporównywalna, szczególnie biorąc pod uwagę przeliczenie emisji na mieszkańca. Rządowi Indii służy to za argument, że nie musi podejmować tak samo ambitnych celów klimatycznych jak inni gracze na scenie globalnej.

Kerry: Chiny, Indie i Rosja powinny robić więcej dla klimatu

Indyjski Centralny Urząd Energii Elektrycznej (CEA) przygotował prognozę miksu energetycznego tego kraju na rok 2030. Zgodnie z nim, moc zainstalowana w Indiach w jednostkach, które są wolne od paliw kopalnych, czyli energetyce słonecznej, wiatrowej, wodnej i jądrowej w 2019 roku wyniosła 134 GW, a do 2030 roku ma być to 522 GW. Wzrost mocy zainstalowanej w fotowoltaice ma wynosić do 280 GW, a energetyki wiatrowej do 140 GW. Zgodnie z tymi założeniami, łączna moc zainstalowana w kraju wyniesie 817 GW. Według CEA w 2019 roku Indie uzyskiwały 9,2 procent energii elektrycznej ze źródeł odnawialnych. Do 2021 roku, przy wzroście mocy OZE do 102 GW, wytwarzanie wzrosło do około 12 procent. Cel Indii na 2030 rok zakłada również, że w miksie energetycznym słabnąć będzie rola węgla; obecnie w budowie jest tam 60 GW mocy węglowych. Według CEA łączna moc elektrowni opalanych węglem w Indiach w 2030 roku ma wynosić 266 GW. Kraj zadeklarował również, że poza tym nie będzie planował nowych inwestycji w węgiel.

Kolejnym argumentem rządu Modiego, by unikać bardziej ambitnych celów klimatycznych jest to, jak całkowite emisje kraju rozkładają się w przeliczeniu na mieszkańca. Przeciętny mieszkaniec Indii emituje około 2,98 tony CO2 na rok. Zgodnie ze strategią ograniczania emisyjności gospodarki, w 2030 roku ma to wynieść około 2,31 tony. To znacznie mniej niż przeciętny obywatel Unii Europejskiej (4,12 tony), Chin (8,88 tony) czy Stanów Zjednoczonych (9,42 tony).

MAE: Za 10 lat Indie przegonią UE pod względem zapotrzebowania na energię

Czy to wystarczy?

Podczas szczytu klimatycznego COP26 w Glasgow na Indie spadła fala krytyki, przede wszystkim w związku z ustaleniem daty osiągnięcia neutralności klimatycznej nie na 2050 rok, co byłoby zgodne z raportami IPCC i założeniami porozumienia paryskiego, lecz 20 lat później. Jednak wśród wielu ekspertów ds. klimatu panowało przekonanie, że Indie nie powinny być uważane za sabotażystę globalnej polityki klimatycznej. Według komentatorów krytyka stanowiska Indii pokazuje, że ​​kwestie niesprawiedliwości klimatycznej są wciąż żywe, a kraje rozwijające się mają spełnić te same zobowiązania, co bogate kraje rozwinięte, które historycznie emitowały najwięcej, a także mają dostęp do ogromnych zasobów finansowych i alternatyw, dzięki którym łatwiej będzie im dokonać transformacji energetycznej. Mówił o tym Sunil Dahiya, analityk think tanku Centre for Research on Energy and Clean Air: – Indie ustalając cel neutralności klimatycznej i godząc się na stopniowe odchodzenie od węgla to z pewnością krok naprzód w stosunku do tego, gdzie znajdowały się w zakresie polityki krajowej i zobowiązań przed COP26 – mówił. Zauważył on, że było to pierwsze międzynarodowe zobowiązanie Indii w zakresie odchodzenia od paliw kopalnych. Według niego bardziej istotne od tego, w którym roku Indie planują osiągnąć neutralność klimatyczną jest to, kiedy planują osiągnąć szczyt wykorzystania węgla, oraz konkretne plany odchodzenia od tego źródła energii i masowego rozrostu źródeł odnawialnych.

Indie nadal w 70 procentach opierają swój miks energetyczny na węglu i wciąż nie ma pewności, w jaki sposób kraj może całkowicie od niego odejść, żeby nie stanowiło to nadmiernego ciężaru dla gospodarki. W ciągu najbliższych 20 lat zapotrzebowanie na energię w Indiach będzie rosło szybciej niż w jakimkolwiek innym kraju w miarę wzrostu gospodarczego, industrializacji i urbanizacji, a warto zaznaczyć, że na wielu obszarach wiejskich nadal nie ma stałego dostępu do energii elektrycznej.

Najbardziej zanieczyszczona stolica na świecie. New Delhi nie może oddychać

Co w Indiach myśli się o klimacie?

Jak w Europie, tak i w Indiach wszelkie wiążące decyzje dotyczące transformacji energetycznej muszą mieć społeczną aprobatę, na co naturalnie kluczowy wpływ ma to, jak temat zmian klimatu traktowany jest w ogólnokrajowych mediach. Analiza jakościowa IPCC niektórych indyjskich gazet głównego nurtu (w szczególności opinii i artykułów redakcyjnych) wykazała, że ​​indyjskie media w znacznej większości w swojej narracji o zmianach klimatu nie zakłamują dostępnych danych naukowych. Na swój sposób kontrastuje to ze sceptycyzmem, jaki można było zauważyć w prawicowych mediach, szczególnie w Stanach Zjednoczonych. Jednocześnie indyjskie gazety podkreślają ramy wyzwań energetycznych, postępu społecznego, odpowiedzialności publicznej i ewentualnej katastrofy ekologicznej. Media w Indiach również mają skłonność do przedstawiania problemu zmian klimatu i odpowiedzialności za nie w odniesieniu do podziału na globalną północ i globalne południe – kładzie się tu mocny nacisk na to, że historycznie to Europa i Stany Zjednoczone były największymi emitentami i to one w największym stopniu winne są zmianom klimatu; Indie natomiast jako gospodarka wschodząca, która poważnym emitentem jest stosunkowo od niedawna, nie mogą być stawiane z nimi na równi, jeśli chodzi o zobowiązania do walki o klimat.

Defterios: Czy OZE zastąpią węgiel w Indiach?

Niestety, chłodne liczby nie przystają do tej argumentacji. Według obliczeń z 2021 roku, aby dać światu 50 procent szans na uniknięcie wzrostu temperatury o 2 stopnie Celsjusza, Indie powinny zwiększyć swoje zobowiązania klimatyczne o 55 procent. Dla 95 procent szans uniknięcia katastrofy ekologicznej, kraj powinien zwiększyć swoje zobowiązania o 147 procent. Za 50 procent szans na pozostanie poniżej 1,5 stopnia Indie powinny zwiększyć swoje zobowiązania o 191 procent. Pokazuje to, że chociaż warto docenić sam fakt, że Indie po raz pierwszy złożyły jednoznaczną deklarację co do odejścia od paliw kopalnych, i uznać, że to nie one są historycznie najbardziej odpowiedzialne za zmiany klimatu, to ich obecne plany są stanowczo zbyt skromne, by spełnić cele ustalone w porozumieniu paryskim.

Indie zbudują 21 nowych reaktorów jądrowych