icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Marszałkowski: Zatopienie Moskwy nie potwierdza mitu o białych słoniach

Niektórzy stawiają tezę o tym, że zatopienie fregaty Moskwa przez Ukraińców to dowód na to, że nawodne jednostki są przeżytkiem. Jednak porażka Rosjan nie powinna prowadzić do porzucenia planu modernizacji Marynarki Wojennej RP, której elementem jest budowa fregat kr. Miecznik – pisze Mariusz Marszałkowski, redaktor BiznesAlert.pl.

Wieczorem 13 kwietnia ukraińską infosferę zalały informacje mające świadczyć o tym, że rosyjski krążownik rakietowy typu Slawa – Moskwa, będący jednocześnie okrętem flagowym Floty Czarnomorskiej, został trafiony dwoma pociskami R-360 Neptun.

Ukraińcy już niejednokrotnie chwalili się ostrzelaniem rosyjskich okrętów wojennych operujących u wybrzeży Ukrainy, jednak dotychczas nie było żadnego potwierdzenia, aby rzeczywiście do takich ataków miało dojść. Wcześniejszymi ofiarami ukraińskich ostrzałów miał stać się, m.in. okręt patrolowy Wasilij Bykow czy fregata rakietowa Admirał Essen.

Krążownik Moskwa. Fot. Wikimedia
Krążownik Moskwa. Fot. Wikimedia

W przypadku „Moskwy” doniesienia płynące z Kijowa okazały się jednak prawdziwe. Pożar okrętu i wybuch znajdującej się na nim amunicji potwierdziło w komunikacie rosyjskie ministerstwo obrony, które dodało, że udało się ewakuować „całą załogę”. Tego nie da się jednak na dany moment potwierdzić.

Do około północy jednostka nadawała sygnał SOS alfabetem Morse’a. Po północy wezwania pomocy ucichły. Według niepotwierdzonych informacji, okręt około godz. 2.00 w nocy, 14 kwietnia przechylił się na prawą burtę, a po 48 minutach zatonął. Na miejsce miał dotrzeć turecki zbiornikowiec, który podjął z wody 54 członków załogi Moskwy. W momencie pisania niniejszego artykułu nie ma żadnych oficjalnych informacji dotyczących stanu samego okrętu czy losu jego załogi.

Sygnał SOS nadawany przez Krążownik Moskwa zarejestrowany przez cywilną platformę nasłuchu radiowego

Do samego ataku miało dojść około 30 mil (50 km) na południe od Wyspy Węży. Okręt realizował działania blokujące ukraińskie porty zlokalizowane ma Morzu Czarnym, a także zapewniał wsparcie artyleryjskie oraz osłonę przeciwpowietrzną grupie okrętów desantowych, które od początku inwazji szachują obszar na zachód od Odessy desantem morskim. W momencie ataku odległość Moskwy od brzegu wynosiła około 25 mil morskich (40 km).

Atak na Moskwę w niektórych środowiskach polskich publicystów spotkał się z dość entuzjastycznym przyjęciem, jednak nie z samego faktu zatopienia rosyjskiego okrętu wojennego, co z rzekomego faktu potwierdzenia nieprzydatności dużych jednostek nawodnych, również w kontekście polskiego programu budowy okrętów klasy fregata o kryptonimie Miecznik dla Polskiej Marynarki Wojennej.

Sowiecki „Biały słoń”

Okręt o nazwie Moskwa to jeden z trzech okrętów serii proj. 1164 Sława będących obecnie w linii. Pozostałe dwa to Marszałek Ustinow (Flota Północna) oraz Wariag (Flota Oceanu Spokojnego). Moskwa była najstarszą z tych jednostek. Stępkę pod jej budowę położono w 1976 roku, okręt został zwodowany w 1979 roku, a do służby wszedł w 1982 roku. Co ciekawe, wszystkie trzy okręty tej klasy zbudowano w … Mikołajewie, dzisiaj jednym z miast broniących się bohatersko przed rosyjską inwazją. Okręty klasy Sława miały potężne uzbrojenie rakietowe składające się z charakterystycznych 16 wyrzutni P-1000 Wulkan zainstalowanych wzdłuż obu burt okrętu. Głównym zadaniem tych okrętów miało być atakowanie NATOwskich grup lotniskowców. Uzbrojenie przeciwlotnicze okrętu składało się z 64 wyrzutni przeciwlotniczych pocisków dalekiego zasięgu, będących morskim rozwinięciem lądowego systemu OPL S-300 – w wersji morskiej S-300F Fort. Przeciwlotniczym uzupełnieniem Fortów były morskie wersje systemu krótkiego zasięgu OSA – OSA-M, oraz 6 działek AK-630, oraz pojedyncze, sprzężone armaty 45 mm.

Okręt po wejściu w skład FCzM nie służył w niej zbyt długo. Już w 1991 roku trafił na długotrwały remont do stoczni w Mikołajewie. Ze względu na problemy finansowe prace się przedłużały, a z okrętu zdemontowano część systemów, m.in. artyleryjskich, które miały posłużyć jako zapłata za wykonaną pracę przez ukraińskich stoczniowców. Dopiero w 1999 roku okręt powrócił do służby. Okręt brał udział w inwazji na Gruzję w 2008 roku. Potem jego służba polegała głównie na czasowych rejsach i wizytach kurtuazyjnych. W kwietniu 2015 roku jednostka trafiła na krótki, miesięczny remont do stoczni w Sewastopolu. Tego samego roku Moskwa była okrętem dowodzenia rosyjskiej operacji wojskowej w Syrii, gdzie miała jednocześnie zapewniać wsparcie przeciwlotnicze. W 2016 roku okręt znów trafił do stoczni remontowej, gdzie wymieniono, m.in. generatory i elementy napędu a także okablowanie. W 2019 roku jednostka wyszła na próby morskie po wykonanym remoncie. W 2021 roku okręt pierwszy raz w swojej historii skutecznie wystrzelił pocisk P-1000.

40-letnia jednostka, poza doraźnymi remontami eksploatacyjnymi nie przeszła przez całą swoją służbę żadnych modernizacji. W planach dowództwo Floty Czarnomorskiej miało wymienić system Fort na nowszy S-400F, jednak ze względów finansowych do tego nie doszło. Wiele do życzenia pozostawiał również sam system radarowy i kierowania ogniem. Jego przestarzała architektura pozwala na śledzenie maksymalnie sześciu celów, z czego zaatakowane mogą być trzy w przypadku dalekonośnych Fortów, lub jeden w przypadku systemu OSA. Dzięki przechwyceniu wymiany komunikatów rosyjskich okrętów z dowództwem w Sewastopolu wiadomo, że nad obszarem przybrzeżnym Ukrainy w czasie ataku krążył co najmniej jeden statek bezzałogowy, prawdopodobnie dron TB-2 Bayraktar, który „zajął” co najmniej jeden z kanałów celowania okrętu. W tym samym czasie, Ukraińcy ostrzelali jednostkę swoimi POKPR (przeciwokrętowymi kierowanymi pociskami rakietowymi). Rakiety trafić miały w okręt w miejsca składowania uzbrojenia, co doprowadziło w rezultacie do ich detonacji wewnątrz okrętu.

Co z polskimi Miecznikami?

Wizualizacja projektu fregat kr. Miecznik. Fot. Polska-Zbrojna

Szydercze komentarze na temat zatopionego staku nie oznaczają konieczności rezygnacji z okrętów, w tym polskich Mieczników. Koniec kropka. Tak jak utrata nowoczesnych Su-35 czy Su-34 nie oznacza, że mamy rezygnować z modernizacji lotnictwa, tak jak utraty w miarę nowoczesnych T-72B3M nie mogą sugerować rezygnacji z modernizacji wojsk pancernych. Porównywanie okrętu, zbudowanego w oparciu o technologie i sposób funkcjonowania z lat 70 ubiegłego wieku, z nowoczesnymi, naszpikowanymi elektroniką okrętami konstrukcji zachodniej jest co najmniej absurdalne.

Rosyjskie dowództwo od początku inwazji na Ukrainę dowiodło, że sztuka właściwego wykorzystania posiadanego przez Rosję potencjału jest im obca. Tak w przypadku sił lądowych, lotnictwa a teraz również w przypadku sił morskich. Pozostawienie samotnego, przestarzałego okrętu kilkadziesiąt kilometrów od brzegu Ukrainy, bez właściwej osłony, i bagatelizowanie dotychczasowego braku użycia lądowych systemów przeciwokrętowych jest tego dobitnym przykładem, który brutalnie się zemścił.

Rosyjska propaganda w momencie rozwoju i zakupu przeciwokrętowych Neptunów przez Ukraińców wielokrotnie bagatelizowała i wyśmiewała ten system uważając, że rakiety z niego nigdy nie zostaną wystrzelone, gdyż system ten wcześniej zostanie wykryty i zniszczony przez rosyjskie lotnictwo.  Wiara i pycha Rosjan jest widoczna praktycznie na każdym kroku obecnej wojny. Rosjanie z pewnością w końcu wyciągną odpowiednie wnioski z tej lekcji, jednak na ten moment zbierają żniwo swej systemowej ignorancji.

Dla nas jest to również lekcja, aby nie wierzyć we wszystkie szydercze komentarze. Bo tak samo jak Rosjanie wyśmiewali ukraińskie Neptuny, tak samo podchodzili do polskich planów rozwoju Marynarki Wojennej. Nie warto kierować się tym, a zwłaszcza nie warto opierać decyzji na doraźnych stratach wynikających z moskiewskiej niekompetencji.

Ukraińcy z kolei zafundowali sobie zniszczeniem „Moskwy” prezent na 50. dzień inwazji i to prawie w dokładną, 110. rocznicę zatonięcia statku Titanic. Co interesujące, do ataku doszło w dzień prezentacji okolicznościowych znaczków pocztowych, które przedstawiają ukraińskiego żołnierza z Wyspy Wężów położonej na Morzu Czarnym, który „pozdrawia” środkowym palcem rosyjski okręt wojenny. Tym okrętem z opisem „Russkij wojennyj karabl, idinachu” jest krążownik rakietowy Moskwa, który brał udział w ataku na wyspę.

zelensky - Twitter Search / Twitter
Projekt znaczków okolicznościowych. Fot. Kancelaria Prezydenta Ukrainy

Marszałkowski: Putin już przegrał Ukrainę. Czy przegra też Rosję?

 

Niektórzy stawiają tezę o tym, że zatopienie fregaty Moskwa przez Ukraińców to dowód na to, że nawodne jednostki są przeżytkiem. Jednak porażka Rosjan nie powinna prowadzić do porzucenia planu modernizacji Marynarki Wojennej RP, której elementem jest budowa fregat kr. Miecznik – pisze Mariusz Marszałkowski, redaktor BiznesAlert.pl.

Wieczorem 13 kwietnia ukraińską infosferę zalały informacje mające świadczyć o tym, że rosyjski krążownik rakietowy typu Slawa – Moskwa, będący jednocześnie okrętem flagowym Floty Czarnomorskiej, został trafiony dwoma pociskami R-360 Neptun.

Ukraińcy już niejednokrotnie chwalili się ostrzelaniem rosyjskich okrętów wojennych operujących u wybrzeży Ukrainy, jednak dotychczas nie było żadnego potwierdzenia, aby rzeczywiście do takich ataków miało dojść. Wcześniejszymi ofiarami ukraińskich ostrzałów miał stać się, m.in. okręt patrolowy Wasilij Bykow czy fregata rakietowa Admirał Essen.

Krążownik Moskwa. Fot. Wikimedia
Krążownik Moskwa. Fot. Wikimedia

W przypadku „Moskwy” doniesienia płynące z Kijowa okazały się jednak prawdziwe. Pożar okrętu i wybuch znajdującej się na nim amunicji potwierdziło w komunikacie rosyjskie ministerstwo obrony, które dodało, że udało się ewakuować „całą załogę”. Tego nie da się jednak na dany moment potwierdzić.

Do około północy jednostka nadawała sygnał SOS alfabetem Morse’a. Po północy wezwania pomocy ucichły. Według niepotwierdzonych informacji, okręt około godz. 2.00 w nocy, 14 kwietnia przechylił się na prawą burtę, a po 48 minutach zatonął. Na miejsce miał dotrzeć turecki zbiornikowiec, który podjął z wody 54 członków załogi Moskwy. W momencie pisania niniejszego artykułu nie ma żadnych oficjalnych informacji dotyczących stanu samego okrętu czy losu jego załogi.

Sygnał SOS nadawany przez Krążownik Moskwa zarejestrowany przez cywilną platformę nasłuchu radiowego

Do samego ataku miało dojść około 30 mil (50 km) na południe od Wyspy Węży. Okręt realizował działania blokujące ukraińskie porty zlokalizowane ma Morzu Czarnym, a także zapewniał wsparcie artyleryjskie oraz osłonę przeciwpowietrzną grupie okrętów desantowych, które od początku inwazji szachują obszar na zachód od Odessy desantem morskim. W momencie ataku odległość Moskwy od brzegu wynosiła około 25 mil morskich (40 km).

Atak na Moskwę w niektórych środowiskach polskich publicystów spotkał się z dość entuzjastycznym przyjęciem, jednak nie z samego faktu zatopienia rosyjskiego okrętu wojennego, co z rzekomego faktu potwierdzenia nieprzydatności dużych jednostek nawodnych, również w kontekście polskiego programu budowy okrętów klasy fregata o kryptonimie Miecznik dla Polskiej Marynarki Wojennej.

Sowiecki „Biały słoń”

Okręt o nazwie Moskwa to jeden z trzech okrętów serii proj. 1164 Sława będących obecnie w linii. Pozostałe dwa to Marszałek Ustinow (Flota Północna) oraz Wariag (Flota Oceanu Spokojnego). Moskwa była najstarszą z tych jednostek. Stępkę pod jej budowę położono w 1976 roku, okręt został zwodowany w 1979 roku, a do służby wszedł w 1982 roku. Co ciekawe, wszystkie trzy okręty tej klasy zbudowano w … Mikołajewie, dzisiaj jednym z miast broniących się bohatersko przed rosyjską inwazją. Okręty klasy Sława miały potężne uzbrojenie rakietowe składające się z charakterystycznych 16 wyrzutni P-1000 Wulkan zainstalowanych wzdłuż obu burt okrętu. Głównym zadaniem tych okrętów miało być atakowanie NATOwskich grup lotniskowców. Uzbrojenie przeciwlotnicze okrętu składało się z 64 wyrzutni przeciwlotniczych pocisków dalekiego zasięgu, będących morskim rozwinięciem lądowego systemu OPL S-300 – w wersji morskiej S-300F Fort. Przeciwlotniczym uzupełnieniem Fortów były morskie wersje systemu krótkiego zasięgu OSA – OSA-M, oraz 6 działek AK-630, oraz pojedyncze, sprzężone armaty 45 mm.

Okręt po wejściu w skład FCzM nie służył w niej zbyt długo. Już w 1991 roku trafił na długotrwały remont do stoczni w Mikołajewie. Ze względu na problemy finansowe prace się przedłużały, a z okrętu zdemontowano część systemów, m.in. artyleryjskich, które miały posłużyć jako zapłata za wykonaną pracę przez ukraińskich stoczniowców. Dopiero w 1999 roku okręt powrócił do służby. Okręt brał udział w inwazji na Gruzję w 2008 roku. Potem jego służba polegała głównie na czasowych rejsach i wizytach kurtuazyjnych. W kwietniu 2015 roku jednostka trafiła na krótki, miesięczny remont do stoczni w Sewastopolu. Tego samego roku Moskwa była okrętem dowodzenia rosyjskiej operacji wojskowej w Syrii, gdzie miała jednocześnie zapewniać wsparcie przeciwlotnicze. W 2016 roku okręt znów trafił do stoczni remontowej, gdzie wymieniono, m.in. generatory i elementy napędu a także okablowanie. W 2019 roku jednostka wyszła na próby morskie po wykonanym remoncie. W 2021 roku okręt pierwszy raz w swojej historii skutecznie wystrzelił pocisk P-1000.

40-letnia jednostka, poza doraźnymi remontami eksploatacyjnymi nie przeszła przez całą swoją służbę żadnych modernizacji. W planach dowództwo Floty Czarnomorskiej miało wymienić system Fort na nowszy S-400F, jednak ze względów finansowych do tego nie doszło. Wiele do życzenia pozostawiał również sam system radarowy i kierowania ogniem. Jego przestarzała architektura pozwala na śledzenie maksymalnie sześciu celów, z czego zaatakowane mogą być trzy w przypadku dalekonośnych Fortów, lub jeden w przypadku systemu OSA. Dzięki przechwyceniu wymiany komunikatów rosyjskich okrętów z dowództwem w Sewastopolu wiadomo, że nad obszarem przybrzeżnym Ukrainy w czasie ataku krążył co najmniej jeden statek bezzałogowy, prawdopodobnie dron TB-2 Bayraktar, który „zajął” co najmniej jeden z kanałów celowania okrętu. W tym samym czasie, Ukraińcy ostrzelali jednostkę swoimi POKPR (przeciwokrętowymi kierowanymi pociskami rakietowymi). Rakiety trafić miały w okręt w miejsca składowania uzbrojenia, co doprowadziło w rezultacie do ich detonacji wewnątrz okrętu.

Co z polskimi Miecznikami?

Wizualizacja projektu fregat kr. Miecznik. Fot. Polska-Zbrojna

Szydercze komentarze na temat zatopionego staku nie oznaczają konieczności rezygnacji z okrętów, w tym polskich Mieczników. Koniec kropka. Tak jak utrata nowoczesnych Su-35 czy Su-34 nie oznacza, że mamy rezygnować z modernizacji lotnictwa, tak jak utraty w miarę nowoczesnych T-72B3M nie mogą sugerować rezygnacji z modernizacji wojsk pancernych. Porównywanie okrętu, zbudowanego w oparciu o technologie i sposób funkcjonowania z lat 70 ubiegłego wieku, z nowoczesnymi, naszpikowanymi elektroniką okrętami konstrukcji zachodniej jest co najmniej absurdalne.

Rosyjskie dowództwo od początku inwazji na Ukrainę dowiodło, że sztuka właściwego wykorzystania posiadanego przez Rosję potencjału jest im obca. Tak w przypadku sił lądowych, lotnictwa a teraz również w przypadku sił morskich. Pozostawienie samotnego, przestarzałego okrętu kilkadziesiąt kilometrów od brzegu Ukrainy, bez właściwej osłony, i bagatelizowanie dotychczasowego braku użycia lądowych systemów przeciwokrętowych jest tego dobitnym przykładem, który brutalnie się zemścił.

Rosyjska propaganda w momencie rozwoju i zakupu przeciwokrętowych Neptunów przez Ukraińców wielokrotnie bagatelizowała i wyśmiewała ten system uważając, że rakiety z niego nigdy nie zostaną wystrzelone, gdyż system ten wcześniej zostanie wykryty i zniszczony przez rosyjskie lotnictwo.  Wiara i pycha Rosjan jest widoczna praktycznie na każdym kroku obecnej wojny. Rosjanie z pewnością w końcu wyciągną odpowiednie wnioski z tej lekcji, jednak na ten moment zbierają żniwo swej systemowej ignorancji.

Dla nas jest to również lekcja, aby nie wierzyć we wszystkie szydercze komentarze. Bo tak samo jak Rosjanie wyśmiewali ukraińskie Neptuny, tak samo podchodzili do polskich planów rozwoju Marynarki Wojennej. Nie warto kierować się tym, a zwłaszcza nie warto opierać decyzji na doraźnych stratach wynikających z moskiewskiej niekompetencji.

Ukraińcy z kolei zafundowali sobie zniszczeniem „Moskwy” prezent na 50. dzień inwazji i to prawie w dokładną, 110. rocznicę zatonięcia statku Titanic. Co interesujące, do ataku doszło w dzień prezentacji okolicznościowych znaczków pocztowych, które przedstawiają ukraińskiego żołnierza z Wyspy Wężów położonej na Morzu Czarnym, który „pozdrawia” środkowym palcem rosyjski okręt wojenny. Tym okrętem z opisem „Russkij wojennyj karabl, idinachu” jest krążownik rakietowy Moskwa, który brał udział w ataku na wyspę.

zelensky - Twitter Search / Twitter
Projekt znaczków okolicznościowych. Fot. Kancelaria Prezydenta Ukrainy

Marszałkowski: Putin już przegrał Ukrainę. Czy przegra też Rosję?

 

Najnowsze artykuły