Gazprom spełnił swoje groźby i odciął dopływ gazu do Polski i Bułgarii dlatego, że firmy z tych państw nie zgodziły się na zmianę formuły płatności za dostarczany gaz. Po co jednak w ogóle Rosjanom zmiana waluty? – zastanawia się Mariusz Marszałkowski, redaktor BiznesAlert.pl
Rosja odrzuca twardą walutę?
Ludzie inwestują w różne dobra. Nieruchomości, złoto, lokaty, ale i waluty. Ci starsi wiedzą, że w trudnych czasach twarda waluta zawsze była w cenie. Dolary, funty, kiedyś franki czy marki, a dziś euro. Na tej liście nigdy jednak nie było rubla. Ani tego z czasów sowieckich ani tego współczesnego, rosyjskiego. W tych trudnych czasach, również dla Gazpromu, Kreml nakazał zmianę. I tak dekretem z 31 marca o zasadach płatności za rosyjski gaz dostarczany do niektórych klientów Putin nakazał Gazpromowi przyjmowanie zapłaty za gaz w rublach. Dlaczego niektórych? Bo chodzi o państwa uznane za nieprzyjazne. Z pięciu największych odbiorców gazu rosyjskiego, aż czterech (Niemcy, Włochy, Austria, Holandia) to członkowie Unii Europejskiej, której wszystkie kraje zostały uznane za nieprzyjazne Rosji (władze rosyjskie umieściły na liście UE jako całość). Na te państwa przypadało, według wyliczeń RBK, 43 z 54,2 mld dolarów przychodów rosyjskiego monopolisty.
Jak ma zatem według Rosjan wyglądać mechanizm nowej płatności, na którą nie zgodził się m.in. polski PGNiG? Otóż, spółka posiadająca umowę z Gazpromem ma obowiązek otworzyć konto walutowe i rublowe typu „K” czyli rachunek wymienialny. Literka K oznacza tutaj „конвертируемыйсчет”. Rachunki wymienialne to specjalne konta przeznaczone dla podmiotów fizycznych i prawnych niebędących rezydentami na terenie Federacji Rosyjskiej. Z rachunków tych można korzystać w przypadku, gdy podmiot rosyjski sprzedaje coś nierezydentowi. Obrót funduszami i jego wypłata jest regulowana instrukcjami rosyjskiego Banku Centralnego. Po założeniu rachunku K w Gazprombanku, firma energetyczna przelewa na konto walutowe należność w euro bądź dolarach. Następnie Gazprombank sprzedaje pozyskaną walutę na moskiewskiej giełdzie kupując za nią ruble. Środki te trafiają następnie na subkonto rublowe, z którego wysyłane są do Gazpromu. Ten ostatni krok oznacza zamknięcie transakcji.
Jest to rozwiązanie „kompromisowe” w stosunku do tego, o którym mówiło się na samym początku, czyli realizowanie wpłat rublowych bezpośrednio przez kontrahentów Gazpromu. Takie rozwiązanie wymagałoby nabywania przez te firmy rubli albo na moskiewskiej giełdzie, albo bezpośrednio w rosyjskim Banku Centralnym, który znalazł się na liście sankcji państw zachodu. Ten kompromis pozwala też niektórym firmom na Zachodzie wytłumaczyć się z otwierania subkont rublowych w Gazprombanku, gdyż formalnie, nadal przelewają one zapłatę w walucie zawartej w danym kontrakcie, dopiero później jest ona konwertowana na ruble już w ramach operacji finansowej realizowanej przez rosyjski bank.
Rozwiązanie to formalnie również nie zmienia nic w sytuacji Gazpromu jeżeli chodzi o dostęp do waluty. Spółka ta zgodnie z rosyjskimi regulacjami miała obowiązek wymiany na Mosbirze (moskiewska giełda) 80 procent walut na ruble. Teraz koncern otrzymywać będzie 100 procent rubli bez konieczności prowadzenia operacji wymiany giełdowej. Gazprom wciąż jednak będzie miał dostęp do „twardej waluty” ponieważ nadal będą w niej rozliczane kontrakty z państwami „przyjaznymi”, czyli m.in. Chinami i Turcją.
Po co zmiana formuły?
Rosyjskie kręgi rządowe oczywiście nie ujawniają rzeczywistych powodów takiej decyzji. W pewnym sensie jest ona skierowana do użytkownika „wewnętrznego” czyli samych Rosjan. Oto idzie przekaz, że „zgniły Zachód”, zależny od rosyjskiego gazu musi płacić w rosyjskiej walucie narodowej. Z punktu widzenia propagandy rosyjskiej, to bardzo wdzięczny „kierunek”. Wszak już przypisywane Leninowi powiedzenie mówi, że kapitalista (Zachód) sprzeda nam (Rosji) sznur, na którym my ich powiesimy. Teraz to jednak Rosja przez lata sprzedawała sznur energetyczny (w postaci różnych projektów energetycznych uzależniających od swoich surowców), który wielu kapitalistów w Europie z chęcią kupowało.
Z punktu widzenia praktycznego, zmiana ta jest poniekąd wymuszona przez sankcje na rosyjski sektor finansowy. Rubel na początku konfliktu na Ukrainie zanurkował. Rosyjski Bank Centralny musiał interweniować, sprzedając „walutę” i kupując na giełdzie ruble. Sankcje nałożone na Bank Centralny zablokowały mu jednak dostęp do waluty, co doprowadziło do zahamowania interwencji stabilizujących kurs rubla. Zmuszenie zachodnich podmiotów do partycypacji w transakcjach odbywających się w rosyjskim banku, który realizuje zakupy na rosyjskiej giełdzie, prowadzi do zwiększonego przepływu aktywów i tym samym umocnienia rubla. Trudno oszacować ostateczny wpływ tego ruchu na kurs rubla, jednak już teraz widać dużą zmianę. W momencie podpisywania dekretu, 31 marca 2022 roku za jednego dolara trzeba było zapłacić 103 ruble. Po podpisaniu dekretu kurs spadł do 97 rubli. 29 kwietnia, niespełna miesiąc po funkcjonowaniu dekretu, kurs wynosi już 71 rubli co jest najwyższym poziomem od… listopada 2021 roku.
Kolejnym powodem, dla którego mogło dojść do decyzji o zmuszeniu do transakcji rublowej przez Gazprombank jest chęć uchronienia tego podmiotu przed zachodnimi sankcjami. Bank ten zyskał miano „sankcjoodpornego” ze względu na jego rolę w pośredniczeniu w handlu rosyjskim gazem. Sankcje nałożone na tę instytucje spowodują, że prowadzenie operacji finansowych, w tym wpłaty i konwersja waluty, staną się nielegalne. Gazprombank oczywiście nie zajmuje się jedynie gazem, ale to ta jego funkcja sprawia, że może czuć się relatywnie bezpieczny zarówno w transakcjach gazowych jak i wszystkich pozostałych. To natomiast daje komfort Bankowi Centralnemu, który w ten sposób nadal może względnie kontrolować kurs rosyjskiej waluty.
Trzecim elementem korzystnym z perspektywy Rosji jest bezpieczeństwo środków wpłacanych przez klientów Gazpromu. Coraz częściej pojawiają się głosy, wzywające do utworzenia specjalnego funduszu, na który wpłacane byłyby środki w ramach należności wobec Gazpromu. Środki te byłyby trzymane na koncie, z którego Gazprom mógłby pobierać jedynie niezbędną do swojego funkcjonowania część. To, co miałoby trafić do rosyjskiego budżetu, zostałoby zamrożone. Gazprom obawia się mrożenia funduszy i aktywów, więc z jego perspektywy korzystne jest „wyprzedzenie” zachodnich działań i stworzenie „bezpiecznej” przystani finansowej w jakiejś rosyjskiej instytucji finansowej, która w żaden sposób nie będzie blokowała środków przelewanych przez kontrahentów.
Mało ekonomii, dużo polityki
Z punktu widzenia kontrahentów i samego Gazpromu zmiany wprowadzone dekretem Putina są zasadniczo kosmetyczne, ale dają duże pole do nadinterpretacji. Rosjanie w swoim przekazie mówią, że wiele zachodnich firm „ugięło” się pod ich żądaniem i płaci Gazpromowi w rublach, wiele europejskich firm z kolei mówi, że płaci dalej w euro czy dolarach i nic się z ich perspektywy nie zmieniło. I obie strony mogą mieć rację. Problemem może być niejasna regulacja wprowadzona dekretem, np. to Gazprombank będzie decydował i zgadzał się bądź nie kto może założyć konto, to rosyjski Bank Centralny będzie decydował na jakich zasadach będzie odbywała się wymiana waluty na ruble na giełdzie. To oczywiście może rodzić zagrożenia na przyszłość dla samych kontrahentów. Wydaje się, że najważniejszy cel, czyli uchronienie Gazprombanku przed sankcjami, póki co został osiągnięty. I to już można uznać za spory sukces Rosjan.
Marszałkowski: Embargo na ropę rosyjską będzie niczym uderzenie jądrowe