Najgorszym dla Polski wariantem byłby ten, gdyby zaczęto teraz rewidować założenia PPEJ i ograniczać go do małych reaktorów – pisze Jerzy Lipka, przewodniczący Obywatelskiego Ruchu na rzecz Energetyki Jądrowej.
Niespodziewana dymisja w środku kryzysu energetycznego ministra Piotra Naimskiego wywołała szok, jako że z rządu odszedł człowiek, mający niewątpliwie duże zasług dla budowy polskiej niezależności energetycznej. Jego dziełem jest np. gazociąg Baltic Pipe, który za około dwa miesiące zostanie uruchomiony. Dodajmy minister niezwykle kompetentny z ogromnym doświadczeniem. Oczywiście rodzi to szereg pytań o przyczyny tak nagłej dymisji udzielonej przez Premiera, a założyć należy, że mającej akceptację prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. Jeśli chodzi o spekulacje dziennikarskie, to tu wybijają się na czoło trzy możliwe przyczyny.
Po pierwsze, minister Naimski był antagonistą prezesa Orlenu Daniela Obajtka, jeśli chodzi o fuzję Orlenu z Lotosem. Był jej po prostu przeciwny, wykazując wady takiego rozwiązania. Nie odpowiadało mu także sprzedanie części akcji Lotosu podmiotom zagranicznym, jako że te mogą zostać odsprzedane firmom na rynku po cichu kontrolowanym przez Rosję.
Po drugie, minister Piotr Naimski był niejako ojcem polskiego programu budowy dużych reaktorów jądrowych o mocy powyżej 1000 MW. Jesienią miało dojść do wyboru strategicznego partnera dla Polski jeśli chodzi o technologię jądrową, spośród trzech kandydatów, francuskiego EdF, koreańskiego KHNP, czy firmy Westinghouse z USA, wraz z budującą elektrownie firmą Bechtel. Tej ostatniej dawano największe szanse na zwycięstwo w tej rywalizacji, ewentualnie w połączeniu i współpracy z koreańskim partnerem. Tymczasem Daniel Obajtek jako szef Orlenu był to raczej zwolennik okrojenia Polskiego Programu Energetyki Jądrowej wyłącznie do małych reaktorów jądrowych typu BWRX-300 (300 MW), czy też mniejszych od nich NuScale (77 MW). Reaktorami tymi zainteresowane są duże państwowe podmioty jak KGHM, Tauron czy Orlen, ale i prywatne PAK Zygmunta Solorza wraz z Synthosem Michała Sołowowa.
Myliłby się jednak ktoś, kto uważa, że są to dwie równorzędne, konkurencyjne koncepcje, bo tak nie jest. Ministerstwo klimatu dało już wcześniej sygnał, że w PPEJ mogą zostać uwzględnione zarówno duże, jak małe reaktory jądrowe. Zasadniczo jednak rdzeniem PPEJ pozostają te duże reaktory typu PWR, z uwagi na to, że jest to technologia dobrze poznana i opanowana, a po kilka z nich każdego typu już na świecie pracuje. A w założeniach PPEJ było przyjęte, że w naszym kraju mają być technologie sprawdzone i działające gdzie indziej. Do takich jak na razie nie należy ani NuScale, ani BWRX-300. Są to raczej projekty reaktorów, przechodzące obecnie w Kanadzie i USA proces certyfikacji. Ale nikt fizycznie ich jeszcze nie zbudował. W przeciwieństwie do technologii AP1000, APR czy EPR.
Jako prototypy zatem BWRX-300 czy NuScale mogłyby mieć jeszcze „choroby wieku dziecięcego” i nie ma gwarancji, że pomimo uproszczonej konstrukcji wszystko będzie w nich poprawnie funkcjonować. To oznaczałoby de facto znaczne opóźnienie wdrożenia energetyki jądrowej w naszym kraju w ogóle. Deklarowane zbudowanie takiego reaktora w Polsce to rok 2029, ale jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem. W przeciwnym razie może to być dużo później. Po drugie niewielka moc tych reaktorów, przy deklarowanych łącznie kilkunastu sztukach przez poszczególne podmioty w naszym kraju, spowodowałaby większe ich znaczenie jedynie w energetyce przemysłowej. A energetyka przemysłowa zasilająca konkretne zakłady pracy, to drobna część całej polskiej energetyki. W skali całości więc energetyka jądrowa w dającej się przewidzieć przyszłości nie odgrywałaby większej roli, pozostawiając cały rynek dla innych technologii, węglowych, gazowych oraz różnych typów OZE. Atom występowałby natomiast w charakterze raczej symbolicznym.
Wiedział o tym dobrze minister Piotr Naimski i wielokrotnie o tym mówił. Wiedzą to również przedstawiciele departamentu energii jądrowej ministerstwa klimatu. Polemizowali więc ze zwolennikami koncepcji ograniczenia w Polsce energetyki jądrowej do małych reaktorów, uważając i słusznie, że potrzebne są również i te duże do w miarę szybkiej zmiany bardzo niekorzystnego miksu energetycznego Polski, bez którego o żadnym rozwoju gospodarczym nie będzie mowy. Jest to w zasadzie spór co do tego, czy energetyka jądrowa odegra znaczącą rolę w polskiej transformacji energetycznej, czy jedynie nieznaczną, jak chcieliby jej przeciwnicy. Bo jeśli musi już zaistnieć kiedyś, przeciw czemu nie ma racjonalnych argumentów, to chodzi o to, by było jej jak najmniej. I by nie stanowiła konkurencji dla innych technologii, mających dziś większe wsparcie polityczne, o co postarali się lobbyści. Wpływ lobbystów na polski proces decyzyjny to dziś chyba największa patologia w naszym kraju, a dochodzi do tego jeszcze i wpływ obcej agentury rosyjskiej i niemieckiej.
Jest też i trzecia podawana przyczyna dymisji ministra Piotra Naimskiego, a jest nią fakt, że w Polsce może jesienią zabraknąć węgla dla gospodarstw domowych i małych ciepłowni lokalnych. Węgiel taki jest bowiem sprowadzany głównie z zagranicy, w przeciwieństwie do węgla zasilającego duże elektrownie. Jednak jest to najmniej prawdopodobny powód, za braki węgla nie odpowiada minister Naimski. Jego dymisja w takiej sytuacji wyglądałaby na typowe szukanie „kozła ofiarnego”. Można zresztą odwrócić sytuację i zapytać, dlaczego w Polsce przez lata kreowano sztuczne zwiększanie popytu na węgiel? Skoro od początku wiadomo było o ograniczeniach w sektorze wydobywczym, a zwłaszcza o jego licznych patologiach i braku opłacalności ekonomicznej. Tymczasem dobudowywano kolejne jednostki węglowe, zwiększające zapotrzebowanie krajowe na ten surowiec.
Które z tych dywagacji są prawdziwe? Może wszystkie, a może żadne, za mało wiemy, co się dzieje za kulisami. Najgorszym dla Polski wariantem byłby ten, gdyby zaczęto teraz rewidować założenia PPEJ i ograniczać go do małych reaktorów. Mniejsze koszty tych małych reaktorów nie rekompensują tu w żadnym razie mniejszych korzyści i znacznie mniejszej skali energetyki jądrowej w naszym kraju w porównaniu z założeniami PPEJ. Takich małych reaktorów trzeba byłoby zainstalować bowiem dziesiątki, jeśli nie ponad sto, aby otrzymać porównywalną moc z tą, jaką chcemy z atomu otrzymać.
Obecna bez wątpienia bardzo ciężka sytuacja energetyczna Polski jest nie tylko rezultatem wojny na Ukrainie, ale też gospodarczym szkodnictwem uprawianym przez poszczególne rządy w ciągu kilkudziesięciu ostatnich lat. Szkodnictwem w imię doraźnych interesów politycznych, odłożenia na półkę Polskiej Racji Stanu, a prymatu najzwyczajniej PRYWATY. Niech więc władze Zjednoczonej Prawicy się w końcu zdecydują, czy chcą się wpisywać w tradycję rządzenia naszym krajem w taki sposób jak dotychczas, czy też chcą w istocie dokonać przełomu i z tego zaklętego kręgu wyjść. Dymisja ministra Naimskiego i opóźnianie wdrożenia w życie programu jądrowego na pewno o tym nie świadczą.
Dysponuje dziś Polska jedynie źródłami wytwórczymi w energetyce albo stabilnymi, ale emisyjnymi, albo nie-emisyjnymi ale którym brak stabilności i sterowalności, a to rodzi określone duże kłopoty i radykalnie podraża w dzisiejszych czasach przy unijnej polityce klimatycznej i rosnących cenach węgla oraz gazu, koszty energii dla końcowego odbiorcy. Jest też wbrew pozorom Polska silnie zależna od rosyjskich surowców, od którego uwolnienie się byłoby łatwiejsze z silnym sektorem energetyki jądrowej, jak u naszych południowych, czy północnych sąsiadów. Może zależności tej nie widać aż tak bardzo latem, ale zapewne wystąpi ona znacznie silniej jesienią i zimą, zwłaszcza, gdyby ta była ostrzejsza niż ostatnia. Polski po prostu nie stać na dalsze opóźnianie realizacji programu budowy elektrowni jądrowych, konserwowania obecnej patologicznej sytuacji w energetyce. Nie stać nas, by nie budować tak dużych jak i małych reaktorów jądrowych, szkoda, że część decydentów i część opozycji tego nie rozumie.
Jakie decyzje podejmie w obliczu tego wyzwania rząd Zjednoczonej Prawicy i czy wpisze się w ten dotychczasowy kompromitujący klasę polityczną schemat? Zobaczymy, pozostaje uruchomić cały możliwy nacisk społeczny, by decyzje te były właściwe dla naszego kraju, czyli podpisana została umowa z wykonawcą i dostawcą technologii energetyki jądrowej jeszcze w tym roku.
Stachura: Korea wie, że elektrownia jądrowa to nie wszystko, czego potrzebuje atom