Sezon grzewczy się zbliża, a Gazprom coraz bardziej ogranicza dostawy gazu. Europejczycy zabiegają o kolejne kontrakty i tylko wspólne zakupy gazu uchronią ich przed bratobójczą walką o paliwo, na którą liczy Władimir Putin – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.
Gra o gaz przed zimą grozi wojną domową
Część krajów unijnych jest dobrze przygotowana do zimy, lepiej od pierwotnych prognoz. Polska ma pełne magazyny o pojemności 3 mld m sześc. z zapotrzebowaniem, które ma sięgnąć w tym roku 18 mld m sześc. Niemcy mają mieć 90 procent mocy magazynów o pojemności 20 mld m sześc. do końca września, miesiąc przed planem, przy zużyciu, które może spaść ze 100 do nawet 80 mld m sześc. rocznie. Unia Europejska jako całość zapełniła magazyny w 80 procentach zgodnie z planem Komisji Europejskiej do realizacji do końca września. Jak zwykle jednak sytuacja jest bardziej zróżnicowana w odniesieniu do poszczególnych państw. Prorosyjska Austria ma według stanu z końca sierpnia tylko 66 procent pojemności magazynów sięgającej 2,9 mld m sześc. przy zużyciu około 9 mld m sześc. rocznie, z których największy w Heidach znajdował się do niedawna pod kontrolą rosyjskiego Gazpromu. Prorosyjskie Węgry mają 60 procent mocy pomimo umizgów o dodatkowy gaz Gazpromu trwających już miesiąc. Bułgaria ma 60 procent mocy magazynowych i dlatego deklaruje, że może potrzebować nowej umowy z Rosjanami. Problem potęguje fakt, że Ukraina zintegrowana z Europą w ramach Wspólnoty Energetycznej ma zapełnione tylko 27 procent mocy magazynowych obiektów o pojemności 31 mld m sześc. przy zużyciu około 40 mld m sześc. rocznie. Również Kijów może potrzebować tej zimy interwencyjnych dostaw z Europy. Tymczasem Gazprom dalej ogranicza dostawy gazu zgodnie z polityką prowadzoną od wakacji 2021 roku. Zapowiedział przerwę techniczną Nord Stream 1 od 31 sierpnia do 2 września i zakręcenie kurka francuskiemu Engie pod pretekstem sporu o płatności, być może z użyciem ultimatum rublowego jak w Bułgarii czy Polsce w maju 2022 roku.
Bułgaria otrzymała miliard metrów sześciennych rocznie z Azerbejdżanu z puli wynegocjowanej przez Komisję Europejską w ramach inicjatywy podjętej razem z USA jesienią 2021 roku, kiedy zaczynał się kryzys energetyczny. Podobne rozwiązanie może być konieczne w przyszłości. Cena gazu na giełdzie europejskiej przebiła 300 euro za megawatogodzinę i chociaż spadła po wieściach o sukcesach zapełniania magazynów, to może rosnąć dalej wraz z eskalacją działań Gazpromu, która prawdopodobnie ma deeskalować wsparcie Zachodu na Ukrainie, o czym więcej pisałem w innym tekście. Firmy europejskie będą rywalizować o kontrakty gazowe poza Rosją. Ten trend jest widoczny w debacie na temat zapełnienia gazociągu Baltic Pipe z Norwegii do Polski, o którym niemieckie media piszą jako o porażce, bo wciąż nie został zakontraktowany pod korek. Jednakże zabiegi Niemców o nowe kontrakty w Norwegii także na razie nie przyniosły rezultatu, podobnie jak rozmowy o gazie z Kataru czy nieosiągalnej na razie Kanady.
Władimir Putin prawdopodobnie liczy na bratobójczą walkę o gaz w Europie przed sezonem grzewczym i po to potęguje panikę. – Rosja widzi panikę w krajach europejskich z tego tygodnia i chce ją maksymalnie podkręcić marząc o wywołaniu chaosu. Francja powinna zareagować poprzez przygotowanie bardziej stanowczej polityki energetycznej na zimę i wzmocnienie solidarności unijnej – ocenił prof. Jean-Michel Glachant, kierownik Florenckiej Szkoły Regulacji w komentarz dla BiznesAlert.pl w odniesieniu do zakręcenia kurka francuskiemu Engie, który kiedyś był partnerem finansowym spornego Nord Stream 2. Ta teza ma odniesienie do całej Unii Europejskiej.
Pomysł Polski na ratunek
Solidarność europejska zakłada dzielenie się zapasami gazu w celu ochrony klientów wrażliwych jak szkoły, szpitale, itp., nawet kosztem przemysłu, o co walczyła Polska w ramach rewizji rozporządzenia o bezpieczeństwie dostaw SOS w 2017 roku. Komisja Europejska dopuściła możliwość wykorzystania innego polskiego pomysłu jeszcze z 2014 roku, czyli wspólnych zakupów gazu, ale póki co dobrowolnie. Groźba wojny domowej o gaz oznacza, że państwa członkowskie powinny z niego skorzystać, by nie walczyć o te same kontrakty, tylko polegać na dystrybucji Komisji. Być może takie rozwiązanie pogodziłoby Polskę i Niemcy w grze o dostawy z Norwegii. Nieprzypadkowo Bruksela rozmawiała na temat dostaw w Katarze, Egipcie oraz innych krajach posiadających gaz. Wspólne zakupy gazu w połączeniu z kolejnym pomysłem, który ma być przedmiotem dyskusji w Unii Europejskiej, czyli wprowadzeniem ceny maksymalnej gazu i energii, by zniwelować wynaturzenie rynku wywołane przez Gazprom, powinno sprawić, że wejdziemy w sezon grzewczy przygotowani w sposób najlepszy z możliwych i nie ulegniemy szantażowi gazowemu Rosji, a przede wszystkim unikniemy wojny domowej o gaz, która byłaby sukcesem polityki divide et impera Kremla. Zamiast tego należy wprowadzić nowe sankcje wobec Rosjan, w tym wobec Gazpromu. Unikanie ich nie uchroniło Europy przed ograniczeniem dostaw z Rosji. Gazprom sam daje pretekst do działania.
Jakóbik: Wspólne zakupy gazu. Czy Polska podzieli się LNG z sąsiadami?