Połączenie Rzeszów-Chmielnicki między Polską a Ukrainą może być gotowe do pracy w pierwszym kwartale 2023 roku, ale wiele zależy od sytuacji nad Dnieprem. Ukraińcy chcieli eksportować energię, ale przez ataki rosyjskie są zmuszeni do importu. Te ataki mogą także utrudnić prace przy moście energetycznym polsko-ukraińskim.
– Linia jest potrzebna, choć obecnie to Ukraina potrzebuje importować energię i o eksporcie nie może być mowy – powiedział Tomasz Sikorski, wiceprezes Polskich Sieci Elektroenergetycznychm na spotkaniu z dziennikarzami. – Realizujemy prace związane z przywróceniem linii do pracy. Analogiczne prace prowadzą też Ukraińcy po swojej stronie. Wspólnie zmierzamy do załączenia linii w pierwszym kwartale przyszłego roku, ale trudno podać dokładny termin zakończenia prac realizowanych po stronie ukraińskiej w warunkach wojennych, pod nieustannym ostrzałem rakietowym i przy przerwach w dostawach energii elektrycznej.
– Kierunek dostaw to w pierwszej kolejności eksport energii elektrycznej na Ukrainę, niekoniecznie z systemów przygranicznych. Na forum europejskich operatorów systemów elektroenergetycznych trwają obecnie intensywne prace nad umożliwieniem eksportu energii elektrycznej do Ukrainy i Mołdawii – tłumaczył Sikorski.
Inwazja Rosji na Ukrainie pociągnęła za sobą serię ataków rakietowych na infrastrukturę energetyczną nad Dnieprem. Ukraińcy cierpią na niedobór jednej trzeciej mocy, ograniczają zużycie poprzez kontrolowane blackouty i liczą na rozwój importu z Unii Europejskiej, w tym przez Polskę. Może do tego posłużyć połączenie Rzeszów-Chmielnicki, które w czasach pokoju mogłoby także posłużyć do importu energii z elektrowni jądrowych na Ukrainie do Polski. Ukraińcy weszli do Wspólnoty Energetycznej i zsynchronizowali system elektroenergetyczny z kontynentalnym wiosną 2022 roku. Współpracują ze stowarzyszeniem operatorów europejskich ENTSO-E. Tomasz Sikorski jest w jego zarządzie reprezentując tam PSE.
Wojciech Jakóbik