(Defence News/Patrycja Rapacka)
Pojawiające się zagrożenie ze strony ogólnodostępnych, małych dronów powoduje rozwój nowej gałęzi bezpieczeństwa – systemów zabezpieczających przed atakami dronów. Pojawiają się co raz to nowe incydenty z ich udziałem. Z jednym z nich (na szczęście bez katastrofalnych skutków) mieliśmy już do czynienia w Polsce. Produkowane są nie tylko małe czterośmigłowce z kamerami mpeg, ale także urządzenia mogące przenosić spore ładunki, a więc również wybuchowe.
Podczas ostatniego Air Show w Paryżu stoiska firm zajmujących się zabezpieczeniami przeciw dronom cieszyły się, co zrozumiałe, bardzo dużym zainteresowaniem nie tylko ze strony wojskowych, ale także zwykłych cywilów. Przedmiotem kuluarowych dyskusji była kwestia co stanie się w przypadku dostania się maszyny w niepowołane ręce. Jedną z ważniejszych firm produkujących systemy zabezpieczających jest holenderski Thales. Dostarcza on naziemne radary, sensory, systemy kierowania i sprowadzania na właściwy kurs, zagłuszacze, a nawet urządzenia do niszczenia dronów.
W Wielkiej Brytanii podobny system produkują firmy Blighter Surveillance Systems, Chess Dynamics i Enterprise Control Systems. Mają one wykrywać, rozpoznawać i niszczyć zarówno małe, jak i duże drony. Badania nad tego rodzaju technologiami wspierają także rządy Niemiec i Francji.
Larry Dickerson z Forecast International krytykuje jednak te rozwiązania twierdząc, że są to już dobrze znane technologie jedynie zaadaptowane (niejednokrotnie jedynie przez naklejenie na opakowaniu “ochrona przed dronami”) do nowych warunków rynkowych. Wskazuje on, że rozwiązaniem przyszłościowym może być technologia laserowa, ale jest ona dość kosztowna. Poza tym wszelkie bronie ofensywne używane w terenie zurbanizowanym stanowią zagrożenie dla osób postronnych.