Jakiekolwiek wiążące porozumienie przyjęte na konferencji w Paryżu uderzałoby w interesy Polski, dlatego porażka szczytu jest w interesie kraju – ocenił Piotr Naimski poseł PiS, były wiceminister gospodarki – Jeżeli zabraknie porozumienia globalnego nie będzie powodu, aby unijne negocjacje w sprawie redukcji emisji CO2 były utrzymane. Oznaczałoby, że przyjęte cele są do renegocjacji.
– Sądzę, że wypowiedź ministra to skrót myślowy – skomentował wypowiedź Piotra Naimskiego wiceminister środowiska, pełnomocnik rządu ds. polityki klimatycznej Marcin Korolec – Uderzeniem w interesy Polski byłoby utrzymanie status quo, czyli brak porozumienia globalnego.
W obecnej sytuacji, do roku 2020, zobowiązania w ramach systemu Narodów Zjednoczonych do ochrony klimatu są stosowane tylko do części państw rozwiniętych, a w praktyce – do państw europejskich, nawet nie do USA, Kanady czy Japonii. Państwa uznane za rozwijające się – w tym także potężne gospodarki Chin, Indii, Brazylii, Afryki Południowej nie są objęte żadnymi zobowiązaniami nakazującymi redukcję CO2, ich gospodarki nie mają więc żadnych obciążeń – wskazuje Korolec.
– Nawet jeśli w Paryżu nie doszłoby do zawarcia nowej, globalnej umowy klimatycznej, to i tak Unia Europejska sama decyduje o swoim zakresie redukcji emisji CO2 do roku 2020 i częściowo do roku 2030. W moim przekonaniu, w interesie nas wszystkich jest to, aby Paryż okazał się sukcesem. Globalne zobowiązania na rzecz klimatu pozwolą i na jego ochronę, i na zapewnienie konkurencyjności gospodarczej poszczególnych państw. Oczywiście, w Unii Europejskiej, w przyszłym roku, np. podczas marcowej Rady Europejskiej, powinna zostać przeprowadzona analiza umowy oraz dyskusja czy zawarta w Paryżu umowa odpowiada w pełni stanowisku UE – kwituje rozmówca BiznesAlert.pl.