Miedź chwilowo nie jest objęta cłami importowymi, jakie prezydent USA nałożył na wszystkie inne tego typu towary. Wynika to ze skomplikowanego rynku tego metalu w samych Stanach Zjednoczonych, które są jego znaczącym producentem, eksporterem i importerem. Zakończenie tej wszechstronnej handlowej roli tego metalu w USA, chwilowo nie jest możliwe, gdyż brak hut przetwarzających wydobytą rudę i dostarczany złom na metal, skutecznie uniemożliwia samowystarczalność w produkcji miedzi.
Informacje jakie pojawiają się w amerykańskich i światowych mediach na temat amerykańskich ceł na miedź dalekie są od jednoznaczności. Z jednej strony prezydent chce nałożyć cła na wszystkie towary sprowadzane do USA, w tym również na miedź, a jednocześnie kraj ten daleki jest od samowystarczalności i to nie tylko górniczej. Jest ona bardzo odległa, gdyż procedura zezwoleń górniczych trwa ok. 29 lat i jest po Zambii najdłuższa na świecie. Równolegle muszą być realizowane inwestycje hutnicze, bo wytapianie miedzi w innych krajach, niczego nie zmienia. Na dodatek zwały miedzianego złomu już dziś trzeba eksportować, bo nie wiadomo, co z nimi zrobić. To wszystko tworzy swoisty węzeł gordyjski rynku miedzi w USA, który na razie nie wiadomo jak rozwiązać.
Lutowe zapowiedzi prezydenta USA objęcia miedzi cłami importowymi spotkał się ze sprzeciwem tak jej światowych producentów, jak i amerykańskich konsumentów. Chwilowo miedź została wyłączona z obowiązujących taryf, lecz w USA trwają analizy i studia nad ewentualnymi skutkami takich decyzji. Z wielu powodów sytuacja na rynku miedzi w USA jest skomplikowana, ponieważ Stany Zjednoczone są ważnym jej zarówno producentem, importerem, jak i eksporterem.
Amerykańska produkcja zaliczyła spadek
Według amerykańskich służb geologicznych (USGS), produkcja miedzi w 2024 roku wynosiła ok. 1,1 miliona ton, co oznacza spadek o 3 procent w porównaniu z rokiem 2023. Jej wartość szacowano na 10 miliardów dolarów. Observatory of Economic Complexity (OEC) podaje, że w 2014 roku, eksportowano surową miedź o łącznej wartości 456 milionów dolarów, czyli ok. 5 procent jej wydobycia, kierowanego do Kandy, Korei Południowej, Malezji Włoch i Francji.
Natomiast importowano surową miedź o wartości ok. 800 milionów dolarów, odpowiednio ok. 8 procent własnej produkcji. Dodając do tego eksport złomu miedzi w połowie kierowany do Chin, w ilości 600 tysięcy ton, przy aktualnej cenie na Szanghajskiej Giełdzie Metali wynoszącej ok. 1500 dolarów za tonę, daje to sumę 900 milionów dolarów. W rezultacie eksport miedzi z USA jest blisko o 50 procent większy aniżeli jej import.
Dlatego nałożenie ceł na import miedzi do USA chwilowo jest nie wskazane, gdyż w ramach odwetowych ich skutków, Amerykanie ponieśliby straty. Jest to tym bardziej mało prawdopodobne, gdyż cła mają pobudzić amerykańską gospodarkę i w ten sposób zagwarantować bezpieczeństwo narodowe USA. Tymczasem okazuje się, że Chile, Kanada i Peru dostarczają 94 procent amerykańskiego importu rafinowanej miedzi i jej stopów. Na czele stoi Chile, największy producent na świecie, który odpowiada za 70 procent takiego importu, następnie Kanada z 17 procent i Peru z 7 procentami. Kraje te nie zagrażają bezpieczeństwu USA.
Dobre rady w tej sprawie sformułował australijsko – brytyjski koncern górniczy Rio Tinto, który w połowie kwietnia zaproponował , aby administracja Trumpa wprowadziła ograniczenia eksportowe na produkowany koncentrat miedzi i złom miedzi. Podobne zdanie wyraziła firma Southwire, która jest największym amerykańskim producentem drutu miedzianego, stwierdzając, że administracja powinna skupić się na reformie regulacyjnej i ograniczeniach eksportu amerykańskiej miedzi jako głównych narzędziach rozwoju amerykańskiego przemysłu.
Amerykańskie huty nie dają rady
Są to słuszne i trafne postulaty, jednak oderwane od amerykańskiej rzeczywistości. Ta zaś wygląda w ten sposób, że obecnie działające huty w USA nie są w stanie przetworzyć całego krajowego koncentratu. Ten brak zdolności przetwórczych sprawia, że Stany Zjednoczone są znaczącym importerem rafinowanego metalu miedzi. Postulowany problem wstrzymania eksportu miedzi może rozwiązać tylko większa ilość hut przetwarzających dostarczany złom i wytwarzany przez górnictwo koncentrat miedzi.
Inwestycje hutnicze są trudno akceptowalna koniecznością w USA, gdzie dominuje świadomość ochrony środowiska, a huty jak wiadomo mają pod tym względem raczej destrukcyjny charakter. Paradoksalnie Stany Zjednoczone dysponują zasobami miedzi w ilości 700 milionów ton według opublikowanego we wrześniu minionego roku raportu S&P Global i aktualnie są czwartym producentem miedzi górniczej na świecie. Skala jej eksportu i importu zbliżona do 5 procent produkcji nie jest obecnie poważnym zagrożeniem, choć w niesprzyjających okolicznościach może zagrozić gospodarce USA.
Potrzebne są inwestycje
Na razie póki nie ruszy program budowy nowych hut miedzi, niewiele będzie można zmienić handel miedzią w Stanach Zjednoczonych. O tym jak odległa jest ta data, świadczy fakt, że dopiero teraz padły postulaty ich budowy, a o konkretnych planach ich realizacji nawet się nie wspomina.
Niezależnie od wszelkich racjonalnych przesłanek opowiadających się przeciw nałożeniu ceł importowych na miedź, urzędnicy administracji według informacji, z połowy kwietnia agencji Reuters, zasugerowali, że cła na miedź zostaną wprowadzone raczej wcześniej niż później, ale dopóki nie zostanie to formalnie ogłoszone, będzie trwał wyścig o to, aby sprowadzić jak najwięcej metalu do Stanów Zjednoczonych i zdążyć przed upływem terminu, co wpłynie na wzrost ceny tego towaru.
Adam Maksymowicz
Problem ze srebrem. Jego deficyt zagraża rozwojowi fotowoltaiki, AI i baterii nowej generacji