KOMENTARZ
Teresa Wójcik
Redaktor BiznesAlert.pl
Kończący się 2013 rok oznacza zmiany scenariusza dla rynku gazu w Europie Południowo-Wschodniej i Środkowej. Zniknął gazociąg Nabucco, negocjowany od 2002 r. To projekt, który miał uchronić tę część rynku europejskiego przed uzależnieniem od rosyjskiego gazu. Planowana trasa przebiegała z Azerbejdżanu przez Turcję, Bułgarię, Rumunię, Węgry do Austrii i miała pozwolić na transport ok. 30 mld m.sześc. gazu rocznie. Koszt oceniono początkowo na 8 mld euro, potem na dwa razy tyle. A potem – mimo poparcia politycznego UE i USA – inwestorzy zaczęli się wykruszać. Trudno jednoznacznie stwierdzić, dlaczego, na ile to skutek kryzysu, a na ile zakulisowej polityki. Prezydent Azerbejdżanu Iljham Alijew otwarcie stwierdzał, że nikt z inwestorów nie był gotowy wyłożyć kwot, niezbędnych, aby zapewnić odpowiednio wielkie dostawy gazu dla Nabucco. Wreszcie w czerwcu 2013 r., gdy z projektu wycofała się niemiecka RWE ( a w 2012 r. węgierski MOL, który przystąpił do rosyjskiego South Streamu) – w mediach europejskich uznano, że Nabucco nigdy już nie będzie zrealizowany. Choć nigdy do końca nie wiadomo… Kanadyjski portal energetyczny „Natural Gas Europe” uważa, że wg. dobrze poinformowanych „projekt Nabucco, choć przegrał w rywalizacji z projektem TAP może jeszcze wejść do realizacji”.
Może się wydawać, że w walce o rynek tej części Europy Gazprom wygrał z Nabucco. Ale to nie znaczy, że w ogóle wygrał. Po doświadczeniach z Gazociągiem Północnym projekt Gazociągu Południowego powinien pójść jak z płatka. Jednak realizacja rosyjskiego projektu idzie raczej po grudzie. Nieoficjalnie przyznają to sami Rosjanie. Trasa Gazociągu początkowo była imponująca i obejmowała całe Bałkany oraz Węgry, Włochy i Austrię na północy oraz przez Grecję docierała do południowych Włoch. Gdy w 2013 r. 24 listopada w Serbii Rosjanie symbolicznie rozpoczęli budowę części lądowej South Streamu, okazało się, że jego trasa została poważnie skrócona, wypadła cała część południowa – Grecja i południowe Włochy. Poza rosyjskim gazociągiem znalazły się Rumunia i Chorwacja. Wg opinii zachodnich ekspertów mogą być problemy z zasilaniem w gaz. Może zabraknąć środków na realizację projektu. Choć każdy z odcinków lądowych jest współfinasowany przez rządy państw, które podpisały umowy z Gazpromem. O dofinansowaniu ze środków UE, – na co po cichu liczył Gazprom – nie ma mowy. Komisarz UE ds. energii Guenther Oettinger uważa, że South Stream nie zasługuje na te środki. I przekonał do swojej racji Komisję Europejską, a rosyjski gazociąg nie otrzymał rangi „projektu o znaczeniu wspólnego interesu”. Jego zdaniem South Stream jest oczywiście dodatkowym gazociągiem, ale nie zapewnia dostępu do nowych źródeł energii i nie przyczynia się do konkurencyjności na europejskim rynku energetycznym. Unia nie ma nic przeciwko temu projektowi, „ale to nie jest jej priorytet”. Potem pojawiły się problemy z trzecim pakietem energetycznym i żądanie Brukseli, aby renegocjować umowy strony rosyjskiej z rządami państw uczestniczących w projekcie.
Wygranym w rywalizacji o rynki może okazać się trzeci gazociąg: TAP (Gazociąg Transadriatycki). Projekt jest znacznie tańszy i od Nabucco i od South Streamu, praktycznie zaplanowany, z zapewnionymi źródłami finansowania. Umowy rządowe o przystąpieniu do TAP podpisane zostały w lipcu 2013 r. Główny dostawca gazu, azerbejdżański koncern „Szach Deniz” gwarantuje tak pożądaną na rynku energii dywersyfikację źródeł. Trasa gazociągu jest o 500 km krótsza niż South Streamu, azerbejdżański gaz będzie transportowany przez Turcję do Grecji i przez Adriatyk do Włoch. Z możliwościami przesyłu gazu dalej na północ. Do projektu deklarują przystąpienie Albania, Czarnogóra, Chorwacja oraz Bośnia i Hercegowina. TAP ma pełne poparcie Komisji Europejskiej, a inwestorzy uważają, że jest w pełni opłacalny. Dodatkowo ten gazociąg w perspektywie może liczyć na surowiec z szelfu izraelskiego i cypryjskiego, a także w nieco dalszej przyszłości z podmorskich złóż greckich. TAP, w przeciwieństwie do rosyjskiego gazociągu – jest bezpieczny politycznie, państwa wchodzące do tego projektu są w NATO. Stanowi dużą szansę ożywienia gospodarczego – poważne inwestycje i nowe miejsca pracy. Minister finansów Grecji Janis Sturnaras uważa, że dzięki TAP jego kraj stanie się centrum energetycznym regionu. Zdaniem ekspertów, gazociąg nie ma wielkich celów państwowych, jak gazociągi rosyjskie, jest to przede wszystkim przedsięwzięcie komercyjne. Dlatego ma największe szanse na sukces.