Adamczyk: Nie jest sztuką podpisanie umowy, tylko jej zrealizowanie. Polimex vs. GDDKiA

5 lutego 2014, 08:38 Drogi

Polimex-Mostostal wraz z konsorcjantami złożył do Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad roszczenie o wypłatę kary umownej w wysokości ponad 475 milionów zł – poinformowała firma w komunikacie.

– Jest to problem, mający swą genezę w decyzjach podjętych przez Donalda Tuska i min. Cezarego Grabarczyka transportu ok. 2008 r. To właśnie wtedy przyjęto obowiązujący dotąd system realizacji inwestycji drogowych w Polsce. I do tej pory podjęta wówczas decyzja odbija się czkawką w trójnasób. Mało tego. Będzie nas to jeszcze dużo kosztowało – przypuszcza w rozmowie z naszym portalem poseł Andrzej Adamczyk.

W branży drogowej szacuje się, że skala roszczeń wykonawców w stosunku do zamawiającego, czyli Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, na przełomie 2013/2014 sięgała ok. 10 mld zł, a więc olbrzymie pieniądze. Gdyby założyć, że z tego tylko 1/3 uznana zostanie przez sądy za zasadne, to jest to ponad 3 mld zł.

– Wyobraźmy sobie, że będziemy musieli zapłacić te pieniądze – mówi dalej poseł. – A z czego biorą się roszczenia firm wykonawczych? Z wadliwie przygotowanych kontraktów drogowych. Jaka panuje dzisiaj ideologia podpisanej umowy? Pamiętamy, że min. Cezary Grabarczyk z premierem Tuskiem w latach 2009-1010 szczycili się ilością podpisanych umów. Wówczas środowisko budowlane, jak i parlamentarzyści pytali: czy te wszystkie umowy na pewno zostaną zrealizowane? Bowiem nie sztuką jest podpisanie umowy. Ważne, by taki kontrakt zrealizować.

– Od 2011 r., kiedy te kontrakty miały być finalizowane, obserwujemy opóźnienia. Często już dwu- i więcej-letnie. Mamy tu do czynienia z problemem nieprawidłowego finansowania przedsięwzięć. W przypadku Polimeksu-Mostostalu jak na dłoni widać hucpę ze strony zamawiającego, czyli GDDKiA – podkreśla Adamczyk.

– Zwracam uwagę, że instytucja ta ogłosiła, że zerwała z tą firmą kontrakt. Okazało się jednak, że to Polimex-Mostostal wycofał się wcześniej z tego zlecenia, bowiem nie było jego właściwego finansowania, GDDKiA nie płaciła w terminie faktur. Jeżeli tak faktycznie było, to po raz n-ty zadam pytanie: co robi jeszcze zarząd GDDKiA w obecnym składzie personalnym? Powinni się w nim znajdować zupełnie inni ludzie, którzy w sposób fachowy zajęliby się nadzorem nad realizacją tego typu kontraktów.

Niestety – przypomina poseł – ok. 2008 r. nastąpiła w GDDKiA wymiana kadr, wyrzucanie fachowców-inżynierów, przy przyjęciu założenia, że budowanie dróg to biznes taki, jak każdy inny. Tymczasem to nie żadna sieć fastfoodów czy giełda rolna. Jest to bowiem bardzo wrażliwy obszar, rzutujący na kondycję gospodarki. Z tego wówczas wyraźnie nie zdawali sobie sprawy ani Tusk, ani Grabarczyk, ani wszyscy ci, którzy do tych decyzji personalnych namawiali – kończy Adamczyk.