Koniec roku to czas, który zachęca do podsumowań w energetyce. Przed Świętami mieliśmy poznać dwie kluczowe decyzje: o przyszłości miksu energetycznego i projektu elektrowni jądrowej nad Wisłą. Wydaje się, że w tym roku pod choinką sektor nie znajdzie odpowiedzi w tym zakresie – pisze Piotr Stępiński, redaktor BiznesAlert.pl.
Brak decyzji
Początek 2017 roku przyniósł pewien przełom w dyskusji na temat energetyki jądrowej w naszym kraju. W styczniu, po wielomiesięcznej ciszy, ministerstwo energii ustami wiceszefa resortu Andrzeja Piotrowskiego ogłosiło, że niewykluczone, iż w tym roku ogłoszony zostanie przetarg na wybór technologii jądrowej. – Pracujemy nad przygotowaniem przetargu na technologię, pracujemy nad mechanizmem, który sfinansuje inwestycję, ale to nie będzie zintegrowany przetarg jak było planowane, i następnie nad tym, by system, w którym ta inwestycja będzie realizowana był w 99,9 proc. przewidywalny, żeby się nie okazało, że w trakcie pojawią się jakieś wątpliwości – powiedział Piotrowski. Wówczas wiceminister energii nie przypuszczał, że jego słowa o wątpliwościach dotyczących polskiego atomu okażą się prorocze. Mimo, że od tego momentu wydawało się, że nastąpi dynamizacja działań.
Ministerstwo energii deklarowało wielokrotnie, że najpóźniej jesienią mieliśmy poznać strategię energetyczną Polski do 2050 roku, aby m.in. dowiedzieć się czy w polskim mikście energetycznym jest miejsce na atom. Mimo to na początku listopada w rozmowie z BiznesAlert.pl Henryk Baranowski, prezes PGE (właściciela spółki odpowiedzialnej za budowę elektrowni jądrowej PGE EJ 1 – przyp. red.) zapytany o to, czy atom zostanie wykreślony z polskiego miksu energetycznego stwierdził, że ,,na razie nic na to nie wskazuje”. Jednak już na początku grudnia dyrektor ds. strategii w PGE Monika Morawiecka powiedziała, że jej spółka nie jest pewna przyszłości atomu i rozważa opcje inne, niż budowa elektrowni jądrowej.
W połowie lipca powołując się na anonimowego przedstawiciela Ministerstwa Energii Puls Biznesu informował, że nad Wisłą mają powstać trzy bloki jądrowe, a środki na realizację tej inwestycji mają pochodzić z kraju. Wcześniej pojawiała się koncepcja budowy trzech mniejszych rektorów zamiast dwóch większych o mocy 3000 MW. Według przytaczanych przez gazetę szacunków jeden blok ma kosztować ok. 6 mld zł, a podobne nakłady przewidziane są na budowę 1000 MW elektrowni węglowej w Ostrołęce.
Nie mniej jednak na początku sierpnia w rozmowie z publiczną telewizją minister energii Krzysztof Tchórzewski stwierdził, że ,,elektrownia jądrowa w Polsce jest bardzo potrzebna, mamy pieniądze, potrafimy sami ją wybudować” . Dodał przy tym, że jest zwolennikiem takiej elektrowni, ale decyzji rządu w sprawie budowy jeszcze nie ma. Zgodnie z pierwotnymi założeniami Programu Polskiej Energetyki Jądrowej uruchomienie pierwszego bloku jądrowego miało nastąpić w 2024 roku. Termin ten jest coraz bardziej przesuwany. Pojawiają się również głosy, że najwcześniej pierwszy blok jądrowy w Polsce powstanie po 2030 roku.
Przyspieszenie budowy nie pomagają również wydawać tarcia w resorcie energii ale również innymi ministerstwami w tym również środowiska. Jak informował w połowie sierpnia Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl przeciwnikiem energetyki jądrowej w rządzie jest minister środowisko Jan Szyszko. Wówczas jako przykład być trwający do samego końca prac spór wewnątrz rządu o obecność programu jądrowego w Strategii Odpowiedzialnego Rozwoju, czyli tzw. Planu Morawieckiego. Przypomnijmy, że we wspomnianym planie stwierdzono, że energetykę jądrową należy traktować jako jedno z narzędzi mających poprawić efektywność energetyczną. Strategia zakłada, że PPEJ będzie kontynuowany i przyspieszony. W jego ramach przewiduje wsparcie i skoordynowanie krajowych przedsiębiorstw w ich przygotowaniach do realizacji prac dla energetyki jądrowej. Wymieniono w nim także przygotowanie do budowy dwóch elektrowni jądrowych (EJ) w ramach PPEJ, o łącznej mocy ok. 6000 MW netto (4-8 jądrowych bloków energetycznych).
Z kolei pytany o to, czy o budowie elektrowni jądrowej zadecyduje polityka czy ekonomia, wice Piotrowski stwierdził, że będzie to „decyzja polityczna, ale w nie taki sposób, jak się wszyscy spodziewają” – Będzie ją determinowała polityka klimatyczna, a atom pozwoli zbilansować poziom emisji ze źródeł węglowych. Każde OZE będzie potrzebowało wsparcia innego stabilnego źródła, a atom jest jednym zeroemisyjnym źródłem – powiedział.
Z punktu widzenia budowy pierwszej w Polsce elektrowni jądrowej trzy aspekty. Chodzi o technologię, finansowanie oraz lokalizację instalacji. Nadal nie wiemy ile energii w naszym kraju będzie pochodziło z atomu. Ile powstanie bloków jądrowych? O jakiej mocy? Ile to będzie kosztowało? Kto za to zapłaci?
Technologia
Z racji tego, że Polska nie posiada technologii jądrowych i jest zmuszona do ich importu z zewnątrz. Pod koniec marca w rozmowie z BiznesAlert.pl zastępca dyrektora energetyki jądrowej w ministerstwie energii Zbigniew Kubacki nie wykluczał żadnego z kierunków. – Należy oczekiwać, że zarówno dostawcy z państw azjatyckich: Japonii, Chin, Korei, jak również krajów atlantyckich, z Kanady czy Stanów Zjednoczonych, będą zainteresowani współpracą z nami. To samo dotyczy dostawców europejskich. Z tego co widzimy, Polska jest nadal postrzegana jako kraj, z którym wspomniane państwa i dostawcy chętnie podjęłyby współpracę w tym zakresie – mówił wówczas.
Do kolejki po kontrakt na polski atom ustawiło się wielu chętnych a Polska konsekwentnie rozmawiała z poszczególnymi oferentami. Na początku roku w Stanach Zjednoczonych delegacja resortu rozmawiała na podobny temat z przedstawicielami spółek zza Oceanu oraz Departamentów Handlu i Energii USA. Wówczas poruszano również temat rozwój reaktora wysokotemperaturowego (HTR). Przebywający wówczas w Stanach wspomniany wiceminister Piotrowski przypomniał, że w 2016 r. powołany został zespół, którego zadaniem jest przygotowanie do wdrożenia HTR w Polsce, niezależnie od budowy elektrowni jądrowej. Resort energii podkreślił w komunikacie, że zastosowanie nad Wisłą tego rozwiązania umożliwiłoby w przyszłości znaczną redukcję importu gazu ziemnego, używanego jako źródła ciepła w przemyśle chemicznym.
Z kolei w połowie kwietnia delegacja ministerstwa energii spotkała się z innym, tym razem azjatyckim dostarczycielem technologii jądrowych. W Korei Południowej wspomniany wcześniej wiceminister Piotrowski spotkał się z przedstawicielami tamtejszego Ministerstwa Handlu, Przemysłu i Energii oraz koreańskimi korporacjami z branży nuklearnej. Rozmowy dotyczyły również potencjalnego udziału Korei Południowej w polskim programie energetyki jądrowej oraz rozszerzenia nuklearnej współpracy na polu naukowym i przemysłowym. Warto również w tym kontekście wspomnieć, że południowo-koreańskie spółki są również zainteresowane realizacją projektów jądrowych w regionie Europy Środkowo-Wschodniej w tym m.in. w Czechach.
Niespełna miesiąc później ministerstwo energii wraz z instytucjami zaangażowanymi w rozwój francuskiego programu energetyki jądrowej zorganizowały seminarium, w trakcie którego Polska i Francja miały wymienić się doświadczeniami w obszarze energetyki jądrowej. Paryż jest jednym ze światowych liderów, który transponuje swoje technologie w projektach realizowanych m.in. w Finlandii czy w Chinach. Ponadto pod względem czynnych reaktorów na świecie Francja zajmuje drugie miejsce na świecie (85). Warto podkreślić, że ok. 75 procent generowanej nad Sekwaną energii pochodzi właśnie z atomu. Mimo, że Paryż do 2025 roku chce zmniejszyć udział energetyki jądrowej w swoim miksie energetycznych do 50 procent, to francuskie spółki energetyczne, które działają również w Polsce, np. EDF, dysponują doświadczeniem, które może zostać wykorzystane przy projekcie jądrowym nad Wisłą.
Niemniej jednak w dyskusji o atomie w Polsce utrzymała się sinosuidalność. Kolejny szczyt zainteresowania tego rodzaju technologią zaobserwowano pod koniec sierpnia. Przypomnijmy, że wówczas Dziennik Gazeta Prawna wymienia jako głównego kandydata na partnera technologicznego Chiny. Jednak wówczas twierdziłem, że prawdopodobnie nie ma rozstrzygnięcia w tej sprawie. Temperatura medialnego dyskursu podniosła się, gdy z wizytą do Państwa Środka udał się wielokrotnie wspomniany wiceminister Piotrowski. Jej efektem było podpisanie polsko-chińskiego porozumienia o współpracy w zakresie pokojowego wykorzystania energii jądrowe. Wówczas DGP donosiło, że w zamian za zakup chińskich technologii jądrowych Chiny oferują realizację wielomiliardowych inwestycji nad Wisłą. Gazeta powołuje się na własne źródła. Według niej Chińczycy mieliby wybudować w Polsce reaktory o mocy do 10 GW w obu lokalizacjach, które są brane obecnie pod uwagę: Lubiatowo-Kopalino i Żarnowiec. Warszawa miałaby zapłacić za to 220–250 mld zł. Pekin miałby na zasadzie offsetu zainwestować podobną kwotę w Polsce.
Pomimo wielu chętnych, do tej pory nie wiemy czy i kto będzie odpowiedzialny za dostarczenie technologii dla pierwszej w Polsce elektrowni jądrowej.
Lokalizacja
W sierpniu powołując się na swoje źródła, DGP poinformowała, że resort energii podjął w końcu jedną z kluczowych dla przyszłości polskiej energetyki decyzję i zgodził się na budowę pierwszej w Polsce elektrowni jądrowej. W grę miałyby wchodzić dwie lokalizacje: Lubiatowo-Kopalino i Żarnowiec. Mimo w trakcie dzielenia się opłatkiem nie wiemy czy i gdzie powstanie pierwsza w Polsce elektrownia jądrowa, chociaż w rozmowie z DGP wiceminister Piotrowski podkreślał, że decyzja o budowie elektrowni jądrowej ma być podjęta w styczniu.
Finansowanie
Zdaniem ministra energii Krzysztofa Tchórzewskiego potrzeba nam 1,5 GW mocy z elektrowni jądrowej w 2030 r. i 4,5 GW do 2040 r., by zmniejszyć emisyjność naszej gospodarki a tym samym wyjść naprzeciw dekarbonizacyjnego kierunku europejskiej polityki energetycznej. Jednakże nadal nie wiemy czy Polska postawi na atom, gdyż dotychczas nie jest znana strategia energetyczna. Nie wiemy również kto mógłby dostarczyć technologię i jakie byłaby możliwość sfinansowania projektu.
Budowa elektrowni jądrowej jest inwestycją kapitałochłonną i wbrew zapewnieniom resortu energii Polski nie stać na samodzielne sfinansowanie budowy elektrowni jądrowej. Ministerstwo wykluczyło możliwość zastosowania kontraktów różnicowych czy zapewnienia środków z budżetu państwa. Inwestycji nie udźwigną również udziałowcy odpowiedzialnej za budowę elektrowni spółki PGE EJ 1 (PGE, Tauron, KGHM i Enea – przyp. red.).
Jak w połowie roku informował DGP przygotowany przez ministerstwo model finansowania pierwszej elektrowni jądrowej wyklucza kontrakty różnicowe i kredyty bankowe. Warto zaznaczyć, że na zastosowanie kontraktu różnicowego zgodzono się w przypadku rozbudowywanej w Wielkiej Brytanii elektrowni Hinkley Point. W tym przypadku zagwarantowano, że inwestorzy Hinkley Point C w ciągu 35 lat będą otrzymywali 92,5 funta za każdą wyprodukowaną MWh, bez względu na cenę na rynku. To dwukrotnie więcej od ceny forwardowej energii elektrycznej w Wielkiej Brytanii do 2020 roku. Londyn zobowiązał się, że dopłaci, jeśli cena na rynku będzie niższa, a odbierze nadwyżkę, jeśli będzie wyższa.
Rekonstrukcja rządu
Pewną jaskółką zmian dla polskiego atomu może okazać się powołanie na urząd premiera dotychczasowego zastępcę Beaty Szydło Mateusza Morawieckiego. Przypomnijmy, że od czasu objęcia przez Jarosława Kaczyńskiego jest pierwszym premierem, który w swoim expose wspomniał o energetyce jądrowej. Z kolei w rozmowie z BiznesAlert.pl wiceminister energii Andrzej Piotrowski stwierdził: ,,wydaje się, że te plany które już w tej chwili jesteśmy przedstawić rządowi do podjęcia finalnej decyzji znalazły jego wstępną aprobatę. Zakładamy, że to faktycznie nie kończy dyskusji rządu ale jesteśmy już bardzo blisko powiedzenia >>tak<<.
W tym kontekście uzasadnione wydaje się pytanie postawione przez Wojciecha Jakóbika czy w przypadku premiera Morawieckiego chcieć budować atom oznacza móc? W rządzie brakuje zgody odnośnie budowy elektrowni jądrowej, a ponadto cały czas czekamy na rekonstrukcję rządu. W mediach pojawiły się informacje o możliwej dymisji ministra środowiska, który jak wspomniałem wcześniej w sprawie przyszłości atomu pełni rolę hamulcowego.Na giełdzie pomysłów jest także koncepcja wchłonięcia przez ministerstwo energii resortu środowiska. Na czele nowego ministerstwa miałby stanąć dotychczasowych szef resortu energii, który deklaruje się jako zwolennik atomu. Jednak nadal są to spekulacje.
Według zapowiedzi przedstawicieli Prawa i Sprawiedliwości po nowym roku rząd czekają gruntowne zmiany przy czym były one zapowiadane jeszcze w listopadzie. Nie wiadomo czy Jan Szyszko opuści ławy rządowe i czy jeżeli się tak stanie znikną tarcia dotyczące energetyki jądrowej. Kończy się czas na decyzję. Wygląda jednak na to, że na rozstrzygnięcie losu polskiego atomu będziemy musieli jeszcze poczekać.