Książka „Atom dla klimatu” Urszuly Kuczyńskiej zawiera wiele trafnych tez i ciekawych historii. Publikacja jest proatomowa i nie będę polemizował z tezami w niej zawartymi, a jedynie przedstawię kilka ciekawych tematów zawartych w tej publikacji, które powinny być brane pod uwagę w dyskusji o energii atomowej, OZE oraz ochronie środowiska. Jest to lektura obowiązkowa dla wszystkich, którzy chcą zabrać głos w dyskusji na temat energii atomowej – pisze Marcin Jóźwicki, współpracownik BiznesAlert.pl.
W tym gorącym momencie, w trakcie oczekiwania na wybór dostawcy technologii dla polskiej elektrowni atomowej, postanowiłem przypomnieć Państwu ciekawą pozycję książkową „Atom dla klimatu”. Autorem tej publikacji jest Urszula Kuczyńska, która w latach 2011–2019 pracowała w PGE E1J w spółce, odpowiedzialnej za wdrożenie Programu Polskiej Energetyki Jądrowej.
Niemiecki atomowy strzał w kolano
Pierwszy rozdział zaczyna się od przypomnienia kulis odłączania drugiego reaktora w elektrowni jądrowej w Badenii-Wittenbergi. Reaktor był jak najbardziej sprawny i pracował bezawaryjnie przez 40 lat. Jednak po wydarzeniach w Fukushimie, rząd niemiecki postanowił zrezygnować z energii atomowej. Doktor Björn Petersen, z którym autorka przeprowadziła ciekawy wywiad, przypomina o bezpiecznych reaktorach wysokotemperaturowych, które po wyłączeniu nie wymagają dodatkowego chłodzenia. Wypalone paliwo (tylko metr sześcienny) z takiego reaktora może leżeć w osłonie węgliku krzemu przez miliard lat. Z takiego rozwiązania Niemcy zrezygnowały po awarii elektrowni w Czarnobylu. Niemieckie elektrownie jądrowe, jak przypomina kolejna rozmówczyni autorki – Anna Veronika Wendland, były jednymi z najbezpieczniejszych i najbardziej zautomatyzowanych na świecie. Z najnowszych wiadomości, nawet słynna młoda aktywistka Greta Thunberg, skorygowała ostatnio swoje zdanie o atomie i w jednym z wywiadów stwierdziła, że błędem jest wyłączanie nadal działających, niemieckich elektrowni jądrowych. Niemcy ostatnio także stali się bardziej proatomowi, co widać po badaniach opinii publicznej.
Teksańska masakra piłą atomową
Zimą 2021 roku w Teksasie zanotowano temperatury na poziomie -18 stopni Celsjusza. Gazociągi zamarzły, turbiny wiatrowe stanęły, obiekty opalane węglem również miały problemy. Jeden z czterech reaktorów przestał działać. Pozbawiony importu energii Teksas energetycznie się załamał. Energetyka jądrowa stanowi w Teksasie tylko 11 procent, czyli dwa razy mniej niż średnia w Stanach Zjednoczonych. Konsekwencją było to, że podczas tamtej zimy zdarzyły się przypadki śmierci z wychłodzenia we własnych domach.
Niewydolna fotowoltaika w słonecznej Kalifornii
W 2013 roku władze Kalifornii zdecydowały się wyłączyć elektrownię jądrową San Onofre, na skutek drobnej awarii, która nie stanowiła zagrożenia. Produkowaną energię musiano zastąpić mniej ekologiczną i emisja gazów cieplarnianych w Kalifornii skoczyła o 35 procent. W 2020 w Kalifornii zabrakło prądu. Zadziało się tak, mimo rozwiniętej energii fotowoltaicznej oraz dostatecznej ilości słońca. Upały unieruchomiły także wiatraki, które nie działały, ponieważ akurat nie wiał wiatr. Zapotrzebowanie na prąd, spowodowane wytężoną pracą urządzeń chłodzących, spowodowały przerwy w dostawie prądu.
Fiński pragmatyzm a francuska histeria
Mniej więcej w połowie książki autorka opisuje sytuację w Finlandii, gdzie w Onkalo tworzone jest całkowicie bezpieczne składowisko odpadów jądrowych. Miejsce jest niedaleko Olkiluoto, gdzie pracują dwa reaktory. Będzie to system korytarzy w litej granitowej skale. Jest tam na tyle dużo miejsca, że Finowie myślą nawet o udostępnianiu tej przestrzeni odpłatnie. Tymczasem we Francji od ponad 20 lat trwają intensywne prace we francuskiej wiosce Bure, nad stworzeniem bezpiecznego składowiska dla odpadów jądrowych. Jest tam pod ziemią ponad stumetrowa warstwa nieprzepuszczalnych skał, które mogłyby skutecznie izolować izotopy promieniotwórcze. W 2022 roku demonstranci z różnych miejsc kraju uniemożliwili prace nad studium wykonywalności projektu przez rząd francuski. Dzieje się to w kraju, w którym energia jądrowa stanowi 70% produkcji produkowanego prądu i teoretycznie społeczeństwo powinno być przyzwyczajone do energii atomowej. Autorka przypomina, opinię Michaela Revola, publicysty magazynu „Le Point”, że już w latach 70-tych ZSRR wspierało we Francji ruchy ekologiczne i pacyfistyczne, aby siać zamęt i destabilizację regionu. Jednym z celów była energetyka jądrowa.
Rosyjska jądrowa strategia kartelu narkotykowego
Najtrudniej czytało się ostatni rozdział, który był w zasadzie pochwałą rosyjskiej energetyki jądrowej. Książka była pisana przed wybuchem wojny na Ukrainie, przed szantażem atomowym i niebezpiecznymi działaniami w zaporoskiej elektrowni atomowej i być może dzisiaj ten rozdział byłby troszeczkę inaczej napisany. Autorka docenia tam, że „Rosjanie, jako jedni z niewielu na świecie obsługują całą długość jądrowego łańcucha produkcji”. Odnośnie przemysłu jądrowego są też bardzo pragmatyczni i skuteczni. Na koniec rozdziału znajdziemy jednak słuszną uwagę, że Rosja uzależniła klientów od ropy i gazu, tak jak Pablo Escobar uzależniał swoich klientów od narkotyków, a jednocześnie rozwijała swój sektor jądrowy.
Książka jest warta przeczytania i tak jak napisał już w swojej recenzji Wojciech Jakóbik – „Może być inspiracją do dziesiątek kolejnych tekstów”. W swoim artykule wybrałem tylko kilka tematów, które zrobiły na mnie największe wrażenie. W publikacji jest bardzo dużo materiałów źródłowych, do których można łatwo przejść za pomocą QR kodów, które są wstawione na każdej stronie. Moim zdaniem jest to lektura obowiązkowa dla wszystkich, którzy chcą zabrać głos w dyskusji na temat energii atomowej.
Jóźwicki: Wybory we Francji, czyli dyskusja o atomie i korozja reaktorów