– Media obiegły spekulacje na temat zaangażowania Polskiej Grupy Energetycznej w budowę atomu z Koreańczykami. Gdyby doszło do układu o dobudówce do Programu Polskiej Energetyki Jądrowej, byłaby to dobra wiadomość dla Polski. Im więcej stabilnej i zeroemisyjnej energii tym lepiej – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.
Atom ministra Sasina?
Strefa Inwestorów oraz Business Insider sugerują, że minister aktywów państwowych Jacek Sasin miał się udać do Korei Południowej w celu zawarcia układu o budowie atomu w Polsce przez państwową PGE, prywatny ZE PAK i koreańskie KHNP. Jego wizytę miał według tych mediów zablokować premier Mateusz Morawiecki zaskoczony planami resortu aktywów. Jeżeli do wydarzenia faktycznie miało dojść, wytłumaczenie problemów może być inne, bo w Korei miał być w tym samym czasie minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak, który nie dotarł na miejsce, według mediów koreańskich przez blokadę lotu nad Chinami. Te same wyzwania mogły ograniczyć ministra Sasina, a niekoniecznie rezygnowałby z konferencji prasowej na żywo przy wydarzeniu tej rangi. Nie ma oficjalnych informacji na ten temat, więc pozostają spekulacje.
W teorii Polska mogłaby poszerzyć plany atomowe o kolejne megawaty z Korei Południowej, o czym pisałem w lipcu 2022 roku po dymisji pełnomocnika rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej Piotra Naimskiego. Jeszcze za jego czasów była brana pod uwagę dobudówka jądrowa. Natomiast uzupełnienie Programu Polskiej Energetyki Jądrowej o kolejne megawaty z innym partnerem byłoby możliwe jedynie obok niego, bo ten plan zakłada 6-9 GW od jednego partnera technologicznego, którym prawdopodobnie byłby Westinghouse z USA, o czym pisałem w marcu 2021 roku. Pewnym zgrzytem byłby fakt, że to Polskie Elektrownie Jądrowe pod skrzydłami nowego pełnomocnika Mateusza Bergera miały zarządzać wszystkimi atomówkami: na Pomorzu, Pątnowie czy Bełchatowie. Jednakże projekt „prywatny” mógłby rządzić się innymi prawami. Kolejne wyzwanie to podział zasobów między dwa równoległe projekty jądrowe. Polska potrzebowałaby jeszcze więcej cementu, kabli i innych prozaicznych dóbr coraz droższych w dobie kryzysu energetycznego oraz gospodarczego oraz problemów z łańcuchami dostaw. Być może jednak względy bezpieczeństwa energetycznego by przeważyły, jak militarne w sprawie masowych zakupów zbrojeniowych w USA oraz Korei uzupełniających arsenał wysłany na Ukrainę. Następne wyzwanie to fakt, że KHNP wykorzystuje technologię APR1400 bazującą na rozwiązaniach Westinghouse z USA, czyli AP1000, i Amerykanie mogliby mieć głos w sprawie dopuszczenia do wykorzystania jej w Polsce. Dlatego też to dobudówka koreańska mogłaby zyskać aprobatę amerykańską, bo nie byłaby alternatywą, lecz uzupełnieniem współpracy przy PPEJ z USA. AKTUALIZACJA: KHNP twierdzi, że jest już całkowicie niezależne od Westinghouse, a spór w tej sprawie trwa, bo Amerykanie złożyli skargę na plany Polaków.
Te i inne wyzwania są do przezwyciężenia. W przeszłości mogliśmy przeczytać, że nie będzie chętnych do budowy elektrowni jądrowej, a jest trzech konkurentów z Westinghouse, KHNP oraz francuskiego EDF, którzy walczą o kawałki tortu jądrowego w naszym kraju. Teraz pojawia się sugestia, że Komisja Europejska nie wyrazi zgody na finansowanie atomu w Polsce przez zastrzeżenia do przetargu, ale warto przypomnieć, że pomimo wstępnych uwag dopuściła do rozbudowy Elektrowni Paks na Węgrzech przez rosyjski Rosatom. Warto w tym kontekście przypomnieć debatę publiczną o notyfikacji rynku mocy dla węgla w Polsce, która miała być niemożliwa, a okazało się, że Bruksela dała zielone światło nie tylko tym przepisom subsydiującym elektrownie do 2025 roku, ale nawet na ostatni blok węglowy w Ostrołęce zablokowany z innych powodów. Poza tym w zeszłym roku doszło do wpisania atomu do taksonomii unijnej, która decyduje o tym, jakie inwestycje zasługują na wsparcie. Nie byłoby to możliwe bez konsensusu z udziałem Niemiec, które najwyraźniej odwiesiły na hak postulat denuklearyzacji Europy i póki co utrzymają do wiosny trzy ostatnie elektrownie jądrowe w sieci. Jeśli Berlin zdecyduje się jednak na dostawy paliwa jądrowego do tych obiektów, będą mogły pracować do 2024 roku.
Czas na decyzję
Największa przeszkoda na drodze do polskiego atomu leży gdzie indziej. To brak decyzji o wyborze partnera technologicznego PPEJ, która nie wykluczy dobudówek. Minister klimatu i środowiska Anna Moskwa przyznała w rozmowie z BiznesAlert.pl, że uchwała rządu w sprawie oferty USA wymaga jeszcze trochę czasu pomimo wstępnych deklaracji o rozstrzygnięciu w październiku. Polska ma problem z wielogłosem w rządzie albo targuje się do ostatniej chwili. Wszystkie oferty są na stole, więc czas wybrać – z dobudówką lub bez. Dyskusja trwająca już 30 lat powinna zakończyć się konkretami.