EnergetykaWęgiel. energetyka węglowa

Baca-Pogorzelska: Czy Bruksela tupnie nogą?

Wszyscy zastanawiają się jakie konsekwencje może mieć dla nas uruchomienie procedury art.7. Szkoda tylko, że tyle samo siły nie wkładamy w myślenie o pakiecie zimowym, systemie EU ETS, konkluzjach BAT, czyli tym wszystkim, co będzie miało stosunkowo szybko realny wpływ na nasze życie, choć dla wielu te hasła brzmią jak czarna magia – pisze Karolina Baca-Pogorzelska, dziennikarka „Dziennika Gazety Prawnej”.

Dziś w Brukseli publiczne wysłuchanie w sprawie art. 7. I co? I nic. Fajerwerków raczej nie będzie, media będą rozważać, co się może stać dalej. Oczywiście, że o bezpośrednich konsekwencjach trudno dzisiaj mówić, bo żeby doszło na przykład do odebrania nam prawa w głosowaniach to droga daleka. Co z unijnym budżetem w kolejnej perspektywie? Cięcia mogą się okazać realne i bez stwierdzeń o naruszeniu praworządności. Wkurza mnie to, że tyle pary wkłada się w nieco niepotrzebne dyskusje, z których na razie nic nie wynika, a tam, gdzie są realne problemy jest cisza. Wydaje mi się, że burza wokół art. 7 pochłania tyle siły i nerwów, że gdyby przełożyć ją na inne działania – w tym wypadku mam na myśli te z mojego podwórka, czyli około energetyczne – to może nawet udałoby się coś dobrego osiągnąć? Żeby było jasne – dostrzegam to, co już udało się zrobić. Cieszę się, że rząd przedstawił Brukseli w końcu taką ustawę o rynku mocy, który mogła liczyć na notyfikację Komisji Europejskiej.

Tylko jeśli para pójdzie w gwizdek, to za chwilę tę ustawę trzeba będzie zmieniać, jak okaże się, że zapis o emisyjności instalacji na poziomie 550 g/MWh jeśli chodzi o CO2 przejdzie w rozporządzeniu, to o węglowym rynku mocy szybko możemy zapomnieć. Bloki węglowe bowiem, nawet najnowocześniejsze, nie emitują mniej niż 700 g/MWh. 550 g/MWh to poziom dobrych bloków gazowych. A my przecież staliśmy, stoimy i węglem stać będziemy. Podobała mi się kilka dni temu uwaga red. Rafała Zasunia z Wysokiego Napięcia, który przypomniał, że w zamian za rynek mocy obiecaliśmy Brukseli bardzo wiele (od energetyków słyszymy nieoficjalnie wprost, że są to warunki niespełnialne), tylko tam mówimy co innego, a tu co innego. Pytanie, kiedy balonik pęknie i nasi politycy także w Polsce zaczną mówić wprost o tym, że od węgla będziemy odchodzić jednak szybciej niż by się wydawało.

Mówię tu oczywiście o węglu energetycznym, bo węgiel koksowy – baza do produkcji stali – został nawet w UE wpisany na listę surowców strategicznych, więc dla niego na razie wielkiego zagrożenia nie ma. Warto przypomnieć, że minister energii już jakiś czas temu powiedział wprost, że ostatnim blokiem węglowym budowanym w naszym kraju ma być Ostrołęka C, czyli wspólne przedsięwzięcie Energi i Enei. Warto tu przypomnieć, że przetarg na wykonawcę wygrało GE z Alstomem oferujące 6 mld zł, zaś przepadła oferta Polimeksu-Mostostal z Rafako za 9,6 mld zł. I guess what? Polimex-Mostostal podpisał właśnie list intencyjny z GE w sprawie współpracy przy tym projekcie. O niespodzianko.

Niewtajemniczonym przypomnę tylko, że Polimex-Mostostal jeszcze niedawno stał nad przepaścią (przepraszam, musiałam – pozdrawiam komentatorów Mundialu w TVP, ewentualnie może być „uciekł spod noża kucharki”), a po zastrzyku pieniędzy od energetyki jakoś sobie radzi. 65,93 proc. udziałów mają tam Enea, Energa, PGE i PGNiG (jako inwestorzy działający łącznie i w porozumieniu). Ale to już rzeczy rodem z telenoweli dla miłośników energetyki. Tyle tylko, że te wszystkie zabawy sprawiają, że cena energii w hurcie idzie w górę, ze chwilę odczujemy to w portfelu (jak nie w rachunkach, to w cenach dóbr i usług, gdzie rynek nie jest już regulowany) i nie będzie nam do śmiechu. Zwłaszcza, jak okaże się, że w tej sytuacji to może ten rynek mocy nie jest wcale uzasadniony?

Idąc krok dalej – skądś musimy brać ten węgiel, skoro na razie na nim bazujemy i nawet jak zaczniemy od niego odchodzić, to nie zniknie jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. To znaczy znikać to on już znika – z polskich kopalń. Od początku tego roku piszę w DGP, że w zależności od tego, jaka będzie kolejna zima i co nam zafunduje ostatni kwartał roku, to w Polsce zabraknie w sumie 15 mln ton węgla i rekord importu z 2011 r. może zostać pobity. A wiadomo, że ok. 65 proc. paliwa przyjedzie z Rosji. Dla precyzji – część importu to węgle koksowe (niektórych typów nam brakuje, a i prywatny Mittal lubi dywersyfikować dostawy i nie bazować jedynie na Jastrzębskiej Spółce Węglowej), ale znakomita większość to jednak paliwo dla energetyki. A nasz największy producent czarnego złota, czyli Polska Grupa Górnicza i tak na koniec roku zaśpiewa jak my na Mundialu: „Nic się nie stało, Polacy nic się nie stało”. Bo na „już za cztery lata, już za cztery lata Polska będzie mistrzem świata” w wykonaniu PGG raczej nie liczę.


Powiązane artykuły

Instalacje Grupy Orlen. For. Orlen

Orlen dostanie 1,7 mld zł z KPO na produkcję wodoru

Grupa Orlen uzyskała bezzwrotne dofinansowanie z Krajowego Planu Odbudowy (KPO). Otrzymana kwota na poziomie 1,7 mld złotych ma zostać wykorzystana...

Zapasy ropy w USA spadły. Ceny paliw najniższe od 4 lat

Amerykańskie zapasy ropy spadły o 4,3 mln baryłek, przekraczając prognozy. Wzrost przerobu surowca i sezonowe wahania wpłynęły na sytuację rynkową....
Rafineria Schwedt. Fot. PCK Raffinerie GmbH.

Rafineria Schwedt dostanie pozew od ekologów. Polska pójdzie ich śladem?

Niemiecka organizacja ekologiczna Deutsche Umwelthilfe (DUH) chce zaskarżyć wydanie specpozwolenia dla rafinerii PCK w Schwedt, które dotyczy emisji dwutlenku siarki...

Udostępnij:

Facebook X X X