Baca-Pogorzelska: Dlaczego koronawirus upodobał sobie niektóre kopalnie?

15 lipca 2020, 07:30 Energetyka

Zero koronagórników w Bogdance. Osiem przypadków w Tauronie Wydobycie. Szesnaście w PG Silesia. I kilka tysięcy łącznie w Polskiej Grupie Górniczej, Jastrzębskiej Spółce Węglowej i Węglokoksie Kraj. Jak to się stało? – pisze Karolina Baca-Pogorzelska, współpracownik BiznesAlert.pl.

Kopalnia Bogdanka - szyb

Pomiar temperatury i dezynfekcja to za mało

– Nie odnotowaliśmy przypadków zachorowań na koronawirusa wśród naszych pracowników. Kilkanaście osób było poddanych kwarantannie, ale na szczęście wyniki ich badań były negatywne – potwierdza Sławomir Krenczyk, dyrektor ds. relacji z otoczeniem Lubelskiego Węgla Bogdanka. – Już od pierwszych dni zagrożenia przeszliśmy w tryb nadzwyczajnej gotowości i staranności. Wydaliśmy odpowiednie zarządzenia wewnętrzne i powołaliśmy zespoły robocze, które niezwłocznie przystąpiły do pracy nad zabezpieczeniem poszczególnych obszarów. Natychmiast wdrożyliśmy liczne działania zapobiegawcze i środki ostrożności, a następnie sukcesywnie wprowadzaliśmy i nadal wprowadzamy kolejne rozwiązania. Celem jest niezmiennie zapewnienie bezpieczeństwa pracowników oraz ciągłości działania firmy – tłumaczy. O co dokładnie chodzi? W Bogdance natychmiast izolowano potencjalnych chorych, którzy mogli mieć kontakt z zakażonymi lub przebywającymi na kwarantannie. Takie „dmuchanie na zimne” oznaczało momentami jednorazowe odsunięcie nawet kilkudziesięciu osób, jednak przyniosło to efekty. Tego natomiast zabrakło w PGG i JSW na samym początku pandemii. Już w marcu i kwietniu pisaliśmy, że mierzenie temperatury i płyny do dezynfekcji to dla zakładu wydobywczego trochę za mało.

– Od marca nie ma także możliwości wejścia na teren zakładu osób z podwyższoną temperaturą ciała – przy wykorzystaniu kamer termowizyjnych badamy w punktach ochrony wszystkich wchodzących. Dodatkowo pomiar temperatury ciała dokonywany jest także w autobusach zorganizowanego transportu zbiorowego – mówi Krenczyk. – Zmieniliśmy organizację pracy i harmonogramy dotarcia na miejsca pracy pod ziemią. W budynkach cechowni, kompleksach łaziennych, na dojściach do szybów wprowadzone zostały rozwiązania wymuszające zachowanie dystansu, takie jak obowiązkowa jednokierunkowa organizacja ruchu załogi, specjalne przegrody i dodatkowe oznaczenia miejsc oczekiwania (podobne do stosowanych w supermarketach). Rozrzedziliśmy grupy pracowników w tzw. klatkach górniczych wyciągu szybowego i poczekalniach pod szybami. We wszystkich miejscach, w których nie ma możliwości zachowania co najmniej dwumetrowego dystansu, pracowników obowiązuje bezwzględny obowiązek używania masek – wylicza. Urządzenia są też regularnie dezynfekowane, wprowadzone zostały też dodatkowe zabezpieczenia dla pracowników firm zewnętrznych. – Każdorazowo, przed oddelegowaniem do pracy w naszej kopalni dokonują one audytów swoich pracowników pod kątem ryzyk i zagrożeń. Osoby są dopuszczane do pracy pod warunkiem wykonania i przesłania nam dokumentacji, wykazującej, że zespół danego podwykonawcy nie stanowi zdrowotnego zagrożenia dla pracowników naszego zakładu. Zablokowaliśmy wszystkie wydane wcześniej przepustki stałe i odblokowujemy je tylko po otrzymaniu od kontrahenta oświadczenia, że jego pracownicy nie mieli kontaktu z osobą potencjalnie chorą oraz nie przebywali w miejscach o podwyższonym ryzyku zakażenia – wyjaśnia Krenczyk.

W Tauronie Wydobycie rygorystyczne działania były podejmowane już od marca z naciskiem na prewencyjne separowanie na kwarantannach pracowników, w przypadku których wystąpiło ryzyko zarażenia, czyli podobnie jak w Bogdance. – Priorytetem wszystkich działań jest szeroka profilaktyka. Nadrzędnym celem pozostaje utrzymanie i ochrona miejsc pracy w zakładach górniczych spółki oraz zapewnienie bezpieczeństwa pracy załóg górniczych i dostosowanie produkcji do aktualnej sytuacji rynkowej – mówi Tomasz Cudny, prezes Taurona Wydobycie. W efekcie w trzech kopalniach firmy zachorowało dotychczas 8 osób, ale źródła zakażeń pochodziły spoza zakładów wydobywczych. Na kwarantannie przebywało w sumie 100 osób. Warto jednak zaznaczyć również, że bezpieczeństwu w kopalniach spółki sprzyja niska zachorowalność na koronawirusa wśród mieszkańców gmin, na terenie których funkcjonują Janina i Brzeszcze w Małopolsce i Sobieski w Jaworznie w województwie śląskim.

W Tauronie Wydobycie, skupiska pracowników przebywających na terenie zakładów górniczych zostały ograniczone do niezbędnego minimum, powołany został sztab kryzysowy, który spotyka się co najmniej dwa razy w tygodniu, zmienione zostały zasady organizacji prowadzenia transportu ludzi zarówno wyciągami szybowymi, jak i w wyrobiskach podziemnych, mające na celu ograniczenie gromadzenia się i przebywania pracowników w dużych skupiskach. Zmieniona została organizacja pracy przesuwając godziny rozpoczęcia pracy oraz zmianę zasad ruchu załogi, zostały zmienione również zasady korzystania z pomieszczeń, skutkujące ograniczeniem gromadzenia się. Wprowadzona została możliwość pracy zdalnej dla pracowników biurowych, a górnicy na bieżąco informowani są, zarówno za pośrednictwem mediów elektronicznych (intranet, mailing, telebimy, monitory) oraz poprzez plakaty i materiały drukowane, z zasadami postępowania w związku z wystąpieniem zagrożenia związanego z koronawirusem. Dezynfekowane są urządzenia, załodze zostały udostępnione płyny odkażające oraz maseczki wielokrotnego użytku do używania poza miejscem pracy. Dla każdego z zakładów górniczych wyznaczone zostały pomieszczenia do ewentualnej izolacji osób, u których zostało stwierdzone potencjalne zarażenie koronawirusem. Wprowadzona została też zasada, zgodnie z którą każdy nowy pracownik spółki lub firmy zewnętrznej zobowiązany jest do przeprowadzenia testu genetycznego na obecność wirusa.

– Przy bardzo dobrym poziomie produkcji, który realizujemy w tym roku, koniecznością było czasowe wstrzymanie pracy w naszych zakładach górniczych. Taka sytuacja nastąpiła, mimo, że Tauron zabezpieczając swoje potrzeby dla wytwarzania i ciepło wyraźnie ograniczył zakup węgla od innych podmiotów – podkreśla Tomasz Cudny. W porozumieniu ze stroną społeczną w spółce ograniczony został czas pracy i tym samym nastąpiło solidarne obniżenie wynagrodzenia wszystkich pracowników o 20 procent.

A jak poradziła sobie Silesia w Czechowicach-Dziedzicach? Tam dotychczas zostało odnotowanych 16 przypadków koronawirusa. Rzeczniczka kopalni poinformowała nas, że do dziś czterech górników już wyzdrowiało.

Na bramie kopalni już na początku pandemii został zamontowany system termowizyjnego pomiaru temperatury. Dzięki temu rozwiązaniu wszystkie osoby wchodzące na teren kopalni poddawane są badaniu. Nie ma od niego wyjątku – nawet osoby wjeżdżające na teren kopalni samochodem mają obowiązek przejścia przez bramę główną. Dotyczy to wszystkich pracowników, ale także gości czy firm współpracujących. Osoby z podwyższoną temperaturą nie są wpuszczane na teren kopalni.

Na terenie kopalni zostały zainstalowane dozowniki ze środkami odkażającymi i antybakteryjnymi. Wszyscy pracownicy zobowiązani są do używania masek ochronnych. Maski te dostępne są dla każdego pracownika i wydawane są w lampowni. Wydłużony został też czas zjazdu pod ziemię i wyjazdu na powierzchnię na pierwszej zmianie. W ten sposób zapobiega się gromadzeniu większej liczby ludzi w jednym miejscu. Pomieszczenia kopalni są regularnie dezynfekowane i ozonowane. W punktach obsługi pracowników lub stron trzecich zamontowane zostały płyty ochronne z plexi. Liczba osób korzystających z łaźni hakowej została częściowo zredukowana.

Kampania informacyjna skierowana do pracowników zakrojona jest na szeroką skalę – drogą mailową, telefoniczną jak i poprzez plakaty rozwieszone na terenie całej kopalni. Również bezpośredni przełożeni są zobowiązani do przekazywania informacji podwładnym. W miarę możliwości wprowadzony został home office. Związkowcy dodatkowo zakupili maseczki dla pracowników. Ósmego maja przeprowadzone zostały badania ponad 100 próbek od załogi (wszystkie ujemne).

Zarząd kopalni czyni starania, by taką akcję powtórzyć, natomiast o możliwości przeprowadzenia testów każdorazowo decydują służby sanitarne. – Nie wyobrażam sobie, jakie konsekwencje mogłoby przynieść wstrzymanie prac w PG Silesia. Powinniśmy zatem zrobić wszystko, co w naszej mocy, by kopalnia działała. Wszyscy jesteśmy odpowiedzialni nie tylko za siebie, ale i za naszą firmę – podsumował Jan Marinov, prezes kopalni. Do pracy po trzytygodniowej przerwie (choć to określenie jest dyskusyjne) wróciły już śląskie kopalnie i ruchy kopalń PGG i JSW zatrzymane w czerwcu w powodu koronawirusa.

 

Baca-Pogorzelska: Koronawirus sparaliżował nie tylko polskie kopalnie