Niemieckie ministerstwo środowiska podkreśliło, że rekordowo wysokie ceny na europejskim rynku uprawnień do emisji dwutlenku węgla odzwierciedlają zaufanie inwestorów do zaostrzonych celów w zakresie emisji w regionie, a dalsze wzrosty prawdopodobnie wyhamują.
W odpowiedzi na pytania agencji Bloomberg, ministerstwo podkreśliło, że nie ma obecnie żadnego fundamentalnego powodu, aby oczekiwać, że wzrost cen obserwowany w ostatnich miesiącach będzie trwał w nieskończoność, a poziom cen powinien już odzwierciedlać ustalone cele klimatyczne i „rosnąć w normalnym, zrównoważonym tempie”. Ceny uprawnień do emisji dwutlenku węgla w Unii Europejskiej wzrosły ponad dwukrotnie w ciągu ostatnich sześciu miesięcy, co budzi obawy, że wzrost został podsycony przez spekulacje, a nie popyt ze strony firm, które muszą nabywać pozwolenia. Niemieccy urzędnicy stwierdzili ponadto, że rosnący koszt praw do zanieczyszczeń świadczy o zaufaniu inwestorów do unijnego programu ograniczenia emisji i handlu po ostatniej reformie.
Polska stwierdziła, że rekordowo wysokie ceny mogą zniweczyć cele klimatyczne UE i wezwała do zbadania czy na rynku nie dochodzi do spekulacji. Istnieje tzw. klauzula bezpieczeństwa ETS. Jest to mechanizm, który umożliwia UE wejście na rynek w przypadku wzrostu cen do poziomów, których nie można wyjaśnić za pomocą panujących warunków. – W przypadku wzrostu cen do poziomów, których nie da się wytłumaczyć zmieniającymi się warunkami rynkowymi, dyrektywa EU ETS uwzględnia klauzulę bezpieczeństwa, która pozwala UE reagować i stabilizować rynek – podaje niemieckie ministerstwo.
Komisja Europejska wielokrotnie odmawiała komentarza na temat tego, jak dokładnie oblicza poziom, który spowodowałby interwencję. Niektórzy analitycy twierdzą, że cena musiałaby wzrosnąć powyżej 70 euro za tonę, aby UE zaczęła działać, ale długie procedury regulacyjne grożą, że stanie się to nieskuteczne. Kontrakty terminowe na uprawnienia do emisji CO2 spadły w czwartek do 54 euro za tonę po osiągnięciu rekordowego poziomu 55,47 w środę.
Bloomberg/Bartłomiej Sawicki
Komisja Europejska ogranicza podaż uprawień do emisji CO2. Może być jeszcze drożej