– Ze wszystkich krajów na całej ziemi Białoruś cechuje najniższe bezpieczeństwo energetyczne. Co to oznacza dla przyszłości całej gospodarki naszego najbliższego sąsiada? – zastanawia się Maria Szurowska, współpracownik BiznesAlert.pl.
Firma badawcza Euromonitor International opublikowała Global Energy Vulnerability Index, który uwypuklił narażenie niektórych krajów na problemy z dostawą energii elektrycznej. Białoruś plasuje się na samym dole rankingu tzn. jest ze wszystkich krajów w największym zagrożeniu, ponieważ „nie posiada zasobów energetycznych i zmaga się ze słabą efektywnością energetyczną oraz niepewnością gospodarczą”, napisano w raporcie.
Gospodarki państw, które są w dużym stopniu uzależnione od importu, mają niski poziom wykorzystania odnawialnych źródeł energii, słabą efektywnością energetyczną i niestabilnością gospodarczą, są bardziej narażone na ryzyko energetyczne. Ranking brał pod uwagę następujące aspekty:
- Samowystarczalność energetyczna – 30 procent ;
- Alternatywy dla paliw kopalnych – 35 procent ;
- Potencjał rezerw energetycznych – 10 procent ;
- Dostępność energii – 5 procent ;
- Efektywność energetyczna – 10 procent ;
- Odporność ekonomiczna – 10 procent.
Norwegia, Kanada, Australia i Stany Zjednoczone plasują się na szczycie indeksu ze względu na wysoki stopień samowystarczalności energetycznej, duże zasoby, zróżnicowane źródła i wysoką odporność gospodarczą. Jednak co jest nie tak z białoruską energetyką?
Przede wszystkim lwia część energii pochodzi z importu (oczywiście z Rosji). W 2021 roku import stanowił około 85 procent całej energii dostarczanej w kraju. Największa zależność od importu paliw dotyczyła gazu ziemnego, z którego tylko 2 procent było wtedy produkowane w kraju. Czyni to Białoruś jednym z najbardziej uzależnionych od importu energii krajów na świecie i dramatycznie zagraża bezpieczeństwu energetycznemu tego kraju.
Oszukany odwyk
W 2023 roku dowiadujemy się, że Białoruś planuje zużycie gazu ziemnego na na poziomie 16,7 mld m sześć wobec 19 mld m sześć w 2022 roku. To spadek o 12 procent, który zapowiedział minister energetyki republiki Wiktor Karankewicz. W okresie styczeń-lipiec tego roku zużycie gazu ziemnego w kraju spadło o 15 procent, do 9,4 mld m sześć, głównie z powodu pracy nowej białoruskiej elektrowni jądrowej.
Od momentu włączenia pierwszego bloku energetycznego do systemu elektroenergetycznego (3 listopada 2020 roku) elektrownia wygenerowała 18,5 mld kWh energii elektrycznej, co pozwoliło na zastąpienie około 5 mld m sześć gazu. Po uruchomieniu drugiego bloku elektrownia jądrowa będzie wytwarzać rocznie taką samą ilość energii elektrycznej, co zapewni zastąpienie 4,5-5 mld m sześć gazu rocznie. Czy atomem zagwarantuje Białorusi niezależność energetyczną?
Astrawiecka Elektrownia Jądrowa leży w pobliżu granicy białorusko-litewskiej, 40 km na wschód od Wilna. Powstała pomimo sprzeciwu Litwinów, którzy obawiali się nadmiernego promieniowania. Elektrownia jest zasilana przez dwa bloki VVER-1200 o mocy 1194 MW, dostarczone przez Atomstroyexport, oddział rosyjskiego koncernu nuklearnego Rosatom zajmujący się eksportem sprzętu jądrowego.
Interesujące jest, że elektrownia rozpoczęła działalność komercyjną wraz z przekazaniem przez Atomstroyexport pierwszego bloku do Belenergo (białoruski operator sieci) w dniu 10 czerwca 2021 roku, stając się pierwszym blokiem VVER-1200 działającym poza Rosją.
Białoruski krok w stronę samowystarczalności energetycznej czyni ją więc nadal zależną od Rosji, chociaż statystycznie energia wyprodukowana w blokach Rosatomu VVER-1200 będzie zaliczona do energii krajowej. Jednak jak wygląda sytuacja w przypadku odnawialnych źródeł energii?
Na koniec 2019 roku OZE stanowiły 7,1 procent całkowitej podaży energii pierwotnej, z czego przytłaczająca większość to biopaliwa. Energia wiatrowa “ma wielki potencjał”, niemniej rząd ustala kwoty i nie prowadzi aukcji. Tak samo zresztą z fotowoltaiką.
Patologiczny wpływ
Pozostałe wskaźniki o mniejszej wadze w Global Energy Vulnerability Index, nie miały jak podnieśc pozycji Białorusi w rankingu. Gospodarka kraju słynie absolutnie z niczego poza zależnością od Rosji. Za swoje najcenniejsze zasoby naturalne uważa: drewno, torf, potaż i sole kamienne, granit, dolomit, wapień, glinę i piasek. Nie ma więc szans ani na potencjał rezerw energetycznych, ani też na odporność gospodarki, która od czasu pełnoskalowej napaści Rosji na Ukrainę jest coraz bardziej zależna od Moskwy.
Przez kilka dziesięcioleci białoruski przywódca Aleksander Łukaszenka opanował sztukę szantażowania Moskwy zbliżeniem z Zachodem, aby zmusić Rosję do obniżenia cen ropy i gazu oraz zniesienia ceł eksportowych na ropę dla Białorusi. Wszystko to zmieniło się w 2020 roku, kiedy po brutalnym stłumieniu protestów przeciwko oszustwom w wyborach prezydenckich stało się jasne, że bez poważnych reform nie będzie już dialogu z Zachodem.
Jednak pomimo nowej skali izolacji Białorusi, Rosja nie odcięła pomocy. W okresie od sierpnia 2020 roku do lutego 2022 roku Kreml zadeklarował 1,5 mld dolarów pożyczek dla Mińska, zgodził się na niskie ceny gazu i odroczyła spłatę zadłużenia.
Łukaszenka stał się jedynym partnerem prezydenta Rosji Władimira Putina na obszarze poradzieckim, który poparł wojnę przeciwko Ukrainie. Jednak to wsparcie zaostrzyło sankcje wobec Mińska Białorusi, które dotknęły około 70 procent białoruskiego eksportu do UE. Później białoruski eksport doznał kolejnego ciosu, gdy Litwa zablokowała transport towarów przez swoje porty.
Białoruś więc staje się coraz bardziej zależna od Rosji do tego stopnia, że obecnie niemożliwa jest dywersyfikacja partnerów handlowych. Rosja ma w ręku wszystkie argumenty, łącznie z tym najbardziej brzegowym tj. odcięcie dostaw surowców energetycznych.
Jeśli więc sytuacja polityczna się zmieni i pojawi się “okienko demokratyczne”, to ogromnym wyzwaniem będzie stworzenie bezpiecznej infrastruktury energetycznej dla Białorusi.