Co Polakom podoba się we Francji? Wspaniałe zabytki, świetna kuchnia, ekstrawagancka moda, romantyczna miłość i czerwone wino. Polakom podoba się także francuski przemysł atomowy i chętnie by widzieli w Polsce reaktory jądrowe francuskiej produkcji. Inspiracją do tego artykułu była ankieta przeprowadzona wśród entuzjastów energetyki w związku z planami budowy elektrowni atomowych w Polsce – pisze Dominik Leon Bieczyński z Zielonego Atomu.
Szczytowe zapotrzebowanie na moc dla Polski wynosiło prawie 25000 MW. Zdecydowaną większość tego zapotrzebowania pokrywał węgiel, a ponadto musieliśmy się ratować importem energii z sąsiednich krajów. Aby zredukować emisje gazów cieplarnianych, pochodzących ze spalania węgla, a także by zapewnić sobie niezależność energetyczną, Polska ma plan budowy 6 reaktorów jądrowych o mocy w przedziale 6000 – 9000 MW. Zobaczmy, jakie reaktory są rozważane oraz jakie są ich plusy i minusy.
Amerykański AP1000
Amerykanom najbardziej zależy, aby u nas budować elektrownie. Jako pierwsi zaczęli rozmowy z nami. Stany Zjednoczone bardzo chcą reaktywować swój przemysł atomowy, który obecnie znajduje się w głębokim kryzysie.
Reaktor AP1000 ma moc 1100 MW, czyli najmniej ze wszystkich rozważanych. Obecnie pracują 4 reaktory tego typu – wszystkie są w Chinach, a ich budowa zajęła 8 lub 9 lat. Co ciekawe, reaktory AP1000 w elektrowni jądrowej Haiyang zapewniają także ciepło dla okolicznych miast, a także umożliwiają produkcję wody pitnej. Wykorzystanie reaktorów AP1000 do celów ciepłowniczych w Polsce byłoby równie ciekawym pomysłem (polska EJ Żarnowiec miała ogrzewać Trójmiasto).
Niestety w USA budowa AP1000 nie idzie tak dobrze jak w Chinach. W USA budowane są jedynie dwa reaktory tego typu w elektrowni Vogtle i nie jest to przykład wzorowej budowy. Ciągle tam wychodzą jakieś problemy, a koszty rosną i rosną. Natomiast budowa AP1000 w elektrowni VC Summer skończyła się kompletną porażką – została przerwana w połowie, co mocno podważa kompetencje Amerykanów, skoro na własnym podwórku nie potrafią wybudować elektrowni według własnego projektu.
Reaktory AP1000 planowane są także w Czechach, Słowenii, Indiach, Ukrainie i Turcji. Z tych krajów najbardziej zaawansowane inwestycje są na Ukrainie, ponieważ Ukraińcy kupili części z niedokończonej elektrowni VC Summer i planują wybudować 5 sztuk AP1000.
Zdecydowaną wadą Amerykanów jest kompletny brak technologii recyklingu paliwa jądrowego. Decyzja o zamknięciu programu recyklingu została podjęta przez Jimmy’ego Cartera, bo bał się bomb atomowych (mit o przerabianiu odpadów z elektrowni na bomby atomowe niestety wciąż żyje), a żaden kolejny prezydent nie był zainteresowany, by USA opanowały taką technologię. Niestety w tym temacie Amerykanie pozostają w tyle za Francuzami, Rosjanami czy Chińczykami i to na własne życzenie.
Natomiast USA są liderem w produkcji paliwa uranowego pod względem ilości. Amerykańskie zakłady produkcyjne zlokalizowane w USA, Wielkiej Brytanii i Szwecji produkują ponad 5000 zestawów paliwowych rocznie. Amerykanom udało się opracować zamienniki dla reaktorów WWER rosyjskiej produkcji, z czego korzystają Ukraina, Czechy, Słowacja i Finlandia.
Kolejnym minusem Amerykanów jest niepewna polityka. Amerykanie w Afganistanie czy Iraku pokazali, że nie są solidnym partnerem. Donald Trump był nieokrzesany, a Joe Biden mówi jedno, a robi drugie. Podczas kampanii wyborczej obiecywał wsparcie dla rozwoju energetyki jądrowej, ale obecnie jakoś nie możemy dostrzec tego wsparcia.
Francuski EPR
Francuzi są światowym liderem pod względem ilości energii jądrowej w miksie energetycznym, sięgającej 70 procent. W latach 70-tych i 80-tych elektrownie atomowe we Francji wyrastały jak grzyby po deszczu. Francuzi zbudowali także dwa reaktory na neutrony prędkie, zdolne do wykorzystania zużytego paliwa z dotychczasowych reaktorów. Jednak w latach 90-tych przyszedł kryzys – Francuzi przestali budować elektrownie i zapomnieli, jak to się robi, a nowe pokolenie francuskich inżynierów musiało opanować tę sztukę od nowa.
Reaktor EPR jest reaktorem niesamowicie megalomańskim. Jest największy, najbardziej skomplikowany i ma moc aż 1650 MW co jest światowym rekordem. Ogromna moc reaktora to zaleta, ponieważ potrzeby energetyczne Polski są równie ogromne, a im mocniejsze reaktory wybudujemy, tym więcej węgla zredukujemy.
Niestety dwa pierwsze reaktory tego typu, budowane w Flamanville 3 i Olkiluoto 3 to parada porażek – obie budowy wleką się od kilkunastu lat i wciąż nie widać końca, a ich koszty mnożą się i potęgują. Jedyne dwa działające reaktory EPR znajdują się w Chinach, choć również powstawały w bólach, a budżet przekroczono 2-krotnie. Budowa elektrowni Hinkley Point C w Wielkiej Brytanii idzie dość sprawnie, jednak została obarczona ogromnymi kosztami ze względu na złe finansowanie – koszty kredytu są 3-krotnie większe niż koszty samej elektrowni.
Jednak obserwujemy duży postęp przy każdej kolejnej budowie. Francuzi uczą się na błędach i wydaje się, że okres chorób wieku dziecięcego mają już za sobą. Obecnie Francuzi składają oferty budowy w wielu krajach. Elektrownie z reaktorami EPR planowane są we Francji (6 sztuk), Wielkiej Brytanii (2 sztuki), Czechach (2 sztuki), Indiach (6 sztuk), Chinach (2 sztuki) i Słowenii (1 sztuka).
Niezaprzeczalną zaletą Francji jest mocno rozwinięta technologia recyklingu paliwa jądrowego, praktykowana już prawie 50 lat! Pozwala na odzyskanie nawet 96% zużytego paliwa i wykorzystanie go ponownie. Jeżeli zainwestujemy we francuskie reaktory to można przypuszczać, że Francuzi będą wykonywać dla nas proces recyklingu odpadów. Ponadto francuskie zakłady produkcyjne są w stanie zapewnić ponad 2000 pakietów paliwowych rocznie. Trzeba pamiętać, że my obecnie już kupujemy paliwo atomowe z Francji – trafia ono do reaktora jądrowego MARIA w Świerku pod Warszawą.
Francja ma także zaletę polityczną. Możemy się spodziewać agresywnej propagandy antyatomowej ze strony Niemiec – każdy kraj który buduje elektrownie atomowe nie będzie potrzebował gazu z Nord Stream, zatem Niemcy robią wszystko, aby hamować wszelkie możliwe projekty atomowe w całej Europie. Polsko-francuski sojusz atomowy byłby pstryczkiem w nos dla agresywnej niemieckiej polityki, wykorzystującej antyatomowy populizm oraz maskę miłośnika OZE dla promocji gazu. Ponadto Francja jest blisko nas, a nie po drugiej stronie świata. Jeżeli Francuzi będą mieli interes we współpracy z Polską, to jest większa szansa że będą wspierać Polskie interesy w Unii Europejskiej.
Koreański APR-1400
Korea jest dla nas krajem najbardziej neutralnym politycznie. Ponadto jest krajem słynącym z zaawansowanej technologii. Koreańczycy twierdzą, że są w stanie zaproponować cenę 30% mniejszą niż Francuzi, choć do publicznej wiadomości nie podano jaką dokładnie i co ta cena obejmuje. Jednak oprócz samej budowy zaproponowali także transfer technologii – oznacza to, że Koreańczycy przekażą nam doświadczenia związane z budową takich obiektów i będziemy mogli je później sami produkować (pewnie na licencji).
APR-1400 to reaktor o mocy 1400 MW. Obecnie pracują 4 reaktory tego typu, 6 jest w budowie, a planowane są w Czechach i Słowenii.
Koniecznie trzeba wspomnieć o elektrowni Barakah w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Jest to kraj, który nie miał wcześniej ani jednego reaktora. Koreańczycy bez większych problemów uruchomili 2 reaktory w tym kraju, a kolejne 2 są na ukończeniu. Czas budowy pierwszego bloku to 8 lat. Inwestycja w Emiratach była dwukrotnie tańsza niż porównywalna moc w reaktorach AP1000 i EPR.
Koreańczycy mają własną produkcję paliwa atomowego w Daejeon i mogą produkować 700 zestawów paliwowych rocznie. Koreańczycy jednak dopiero uruchamiają zakład recyklingu paliwa jądrowego.
Ankieta w grupie Zielony Atom
Przeprowadzono ankietę wśród entuzjastów energii jądrowej w grupie Zielony Atom na Facebooku. Okazuje się, że ankietowani najchętniej widzieliby w Polsce francuskie reaktory EPR – aż 66 procent głosujących wybrało właśnie taki reaktor. Na drugim miejscu uplasował się koreański APR-1400 z wynikiem 22,4 procent głosów. Teraz niespodzianka – amerykański AP1000 osiągnął wynik zaledwie 2,8 procent, czyli mniej niż rosyjski WWER i kanadyjski CANDU, mimo że te dwa nawet nie są brane pod uwagę przez polskie władze.
Zielonym kolorem zaznaczono reaktory, które są rozważane w Polsce. Na czerwono zaznaczono inne istniejące technologie, lecz nie jest planowana ich budowa w naszym kraju.