KOMENTARZ
Łukasz Bugaj
Analityk, Dom Maklerski BOŚ
W ostatnim czasie sytuacja na rynku ropy uległa niemałej zmianie. Wielu inwestorów uwierzyło, że zobaczyliśmy już dołek cen i kupują surowiec w nadziei na dalsze odreagowanie. Warto przytoczyć dane o liczbie otwartych pozycji na kontraktach, która wynosi niemalże 518 tys., co jest wartością rekordowo wysoką i wskazującą na wysokie zainteresowanie kapitału typowo spekulacyjnego.
Mimo ciągłej nadprodukcji, wsparcie dla cen przychodzi z dwóch kierunków. Pierwszym są deklaracje członków OPEC, które nabrały nowego znaczenia po zawarciu porozumienia o zamrożeniu produkcji. Przykładowo nigeryjski minister ropy, Emmanuel Ibe Kachikwu, powiedział, że niektóre kraje członkowskie kartelu planują kolejne spotkanie w Rosji w okolicach dnia 20 marca.
Jednocześnie oczekuje on, że rezultat rozmów spowoduje „dramatyczną” reakcję po stronie cen surowca. Dodaje, że celem jest dojście ceny baryłki ropy do $50. Później wypowiedziane słowa przez przedstawiciela krajów Zatoki Perskiej każą jednak podobne deklaracje traktować z lekkim przymrużeniem oka. Z serca kartelu dochodzą bowiem informacje, że nie ustalono jeszcze miejsce czy daty spotkania, a kraje zatoki preferują, by odbyło się ono w pierwszej połowie kwietnia i w Doha.
Drugą ważną kwestią są dane produkcyjne z USA, które przez ostatnie sześć tygodni pokazują konsekwentny spadek wydobycia. Aktualnie oczekiwać można, że w tym roku produkcja spoza krajów OPEC spadnie o 850 tys. baryłek, z czego aż 760 tys. będzie pochodziło z mniejszego wydobycia w USA. Oznaczałoby pierwszy spadek produkcji od 2008 roku.
Źródło: CIRE.pl