Financial Times ustalił, że kary za brak raportów na temat emisji CO2 w ramach narzędzia, które miało zachęcać partnerów Unii Europejskiej do polityki klimatycznej, są groszowe i mogą nie działać.
Unia Europejska wprowadza w ramach próbnego wdrożenia mechanizmu dostosowania emisji na granicach (Carbon Border Adjustment Mechanism – CBAM) kary za brak raportów na temat emisyjności pracy podmiotów zobowiązanych do przedstawiania informacji na ten temat. CBAM ma rozpocząć etap próbny z początkiem października na półtora roku i wejść w życie w 2026 roku.
CBAM zakłada naliczanie emisji CO2 towarzyszącej produkcji towarów importowanych do Unii Europejskiej i nakładanie opłat na producentów za nią odpowiedzialnych równych opłatom klimatycznym wewnątrz Unii w ramach systemu EU ETS. To sposób na wyrównanie szans firm stosujących politykę klimatyczną w Europie oraz partnerów spoza niej, który wywołał już krytykę USA i Chin, które nie chcą płacić za emisję towarzyszącą produkcji energii, surowców, nawozów i innych dóbr, bo stracą wówczas na konkurencyjności.
Raporty o emisyjności mają być podstawą tego systemu, ale Financial Times ustalił, że kary za nieprzekazanie informacji mają wynosić około 10 euro za tonę niezaraportowanej emisji. Ponadto, przepisy dają wiele wyłączeń i derogacji pozwalających emitentom na lawirowanie. Brytyjska gazeta przypomina, że kara za nieprzedstawienie informacji o emisji CO2 w ramach EU ETS wynosi 100 euro za tonę. Jednakże krytycy CBAM przekonują, że liczenie emisji przy produkcji jest zbyt skomplikowane dla mniejszych podmiotów, które będą mieć problemy z raportowaniem.
W założeniu CBAM ma zachęcić zagranicznych partnerów Unii Europejskiej do naśladowania jej polityki klimatycznej. Ci, którzy zdecydują się na wdrożenie własnego systemu handlu emisjami, zostaną wyłączeni z opłat CBAM.
Financial Times / Wojciech Jakóbik
Burny: CBAM, czyli zielony bat Europy na zagranicę (ANALIZA)