icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Kaliś: Ostatni gasi światło (ROZMOWA)

Po raz kolejny sektor energochłonny apeluje o zmianę polityki rządu i wsparcie przemysłu energochłonnego, który doświadcza rosnących cen energii. Henryk Kaliś, przewodniczący Forum Odbiorców Energii Elektrycznej i Gazu przekonuje w rozmowie z BiznesAlert.pl, że politycy zapomnieli o przemyśle.

BiznesAlert.pl: Między innymi ze względu na rosnące ceny energii jedna z największych spółek hutniczych w Polsce Arcelor Mittal zapowiedziała tymczasowe ograniczenie produkcji w jej zakładach w Krakowie. Czy Pana zdaniem na podobne kroki zdecydują się kolejni przedstawiciele przemysłu energochłonnego?

Henryk Kaliś: Ta decyzja to bardzo niepokojący sygnał. Nie tylko w skali Polski, ale i całej Europy. Arcelor Mittal jest na tyle dużą korporacją, że każde ograniczenie przez nią produkcji, w istotny sposób oddziałuje na inne sektory gospodarki, polskiej ale i europejskiej. Gospodarka jest systemem naczyń połączonych. a obecne problemy Mittala to w mojej ocenie stanowią zapowiedź zbliżającego się kryzysu.

Dlaczego właśnie ta spółka dostrzega go jako pierwsza?

Arcelor Mittal bardzo gwałtownie odczuł wojnę celną między Stanami Zjednoczonymi a Chinami. Bezradna Europa nie była w stanie powstrzymać zwiększonego importu taniej stali z Chin. Arcelor Mittal od lat dysponuje w Europie niewykorzystanymi w pełni mocami produkcyjnymi, dzięki którym byłby w stanie pokryć jej zapotrzebowanie na produkty stalowe. Tymczasem Europa dąży do tego, by światowa gospodarka była jednym dużym konkurencyjnym rynkiem globalnym. W związku z tym jest bezradna wobec zwiększonej aktywności innych krajów, dla których liczy się tylko własny interes. Niestety, nikt się w Europie za takie podejście nie rewanżuje. To jest trochę tak jak z pakietem klimatycznym i redukcją emisji CO2. Wszyscy podejmują działania patrząc przede wszystkim na swoje korzyści, tylko Stary Kontynent chce świecić przykładem, co potem odbija się na europejskiej gospodarce, a przede wszystkim na firmach energochłonnych. Dla przedstawicieli sektora energochłonnego ograniczanie produkcji przez Mittala to kolejny sygnał, iż prawdopodobnie Europa już niedługo zechce się odwrócić od tradycyjnego przemysłu.

Jednym z czynników, które wpłynęły na decyzję Arcelor Mittal były wysokie ceny energii, które stanowią w przypadku hutnictwa stanowią ok. 40 procent kosztów produkcji. Na zachodzie Europy przemysł energochłonny może liczyć na pewne ulgi regulacyjne, które pozwalają łagodzić skutki wysokich cen energii. W Polsce już nie. Dlaczego?

Ceny uprawień do emisji CO2 rosną i zbliżają się do granicy 30 euro za tonę. Wcześniejsze prognozy nie zakładały tak gwałtownych wzrostów. Rynek zdecydowanie odstaje od prognoz wykonywanych i aktualizowanych na bieżąco przez czołowe agencje konsultingowe. Myślę, że rosnące ceny uprawnień do emisji CO2 to w znacznej mierze efekt spekulacji, którą umożliwiło przekształcenie rynku towarowego w rynek instrumentów finansowych. Ponadto proszę zwrócić uwagę, że Niemcy, które mają dużo niższy współczynnik emisyjności swojej energetyki niż Polska, już dawno wprowadzili systemy rekompensujące koszty uprawnień do emisji CO2 w cenie kupowanej przez niemieckich odbiorców przemysłowych energii elektrycznej. Polska tego dotąd nie zrobiła. Pierwsze próby wprowadzania takiego mechanizmu w naszym kraju były podejmowane przez przemysł w 2009 roku. Od tego czasu minęło więc już 10 lat, co świadczy albo o nieskuteczności organizacji przemysłowych, albo o ignorancji decydentów, dla których przemysł jest być może mało istotny.

Tymczasem rozwiązania, które mogłyby istotnie zniwelować skutki wzrostu cen uprawień do emisji CO2 powinny być oczkiem w głowie polskich władz, ponieważ emisyjność naszej energetyki jest jedną z największych w Europie, a 83 proc. energii elektrycznej produkujemy z paliw kopalnych. W Polsce wzrost cen uprawnień do emisji CO2 przekłada się niemal w stosunku 1:1, na wzrost kosztu produkcji energii elektrycznej. Mimo to mechanizm, który wypracowała Komisja Europejska wydając „Wytyczne w sprawie niektórych środków pomocy państwa w kontekście systemu handlu uprawnieniami do emisji gazów cieplarnianych po 2012 r.”, i który mógłby skutecznie wzrosty cen energii elektrycznej „czarnej” dla przemysłu ograniczyć, i co do którego nie ma wątpliwości iż jest dozwoloną pomocą publiczną, nie został dotąd w Polsce wprowadzony.

Podczas ostatniego Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach dyrektor generalny ds. energii Komisji Europejskiej Dominique Ristori wyraził opinię, iż możliwość zamrożenia cen energii elektrycznej dla gospodarstw domowych jest zgodna z europejskimi regulacjami, jednak w przypadku odbiorców biznesowych jest to nieracjonalne. Czy rzeczywiście tak jest?

Trudno powiedzieć co dokładnie Pan Dyrektor miał na myśli. Moim zdaniem sformułowanie „nieracjonalne” jest niewłaściwe, a przede wszystkim nieprecyzyjne. Ze względu na obowiązujące w UE zasady pomocy publicznej należałoby raczej rozstrzygnąć czy zamrożenie cen energii elektrycznej dla biznesu, i równoległe wprowadzenie Systemu Rekompensat kosztów pośrednich emisji dla przemysłu jest dopuszczalne z prawnego punktu widzenia i na jakich warunkach. Warto więc, aby głos w tej dyskusji zabrali prawnicy. System Rekompensat jest dla polskiego przemysłu ważniejszy, jest rozwiązaniem mającym na celu redukcję kosztu uprawnień do emisji CO2 (które są wliczone cenę energii ,,czarnej”) w długim horyzoncie czasowym – przynajmniej do 2030 r. Na dzień dzisiejszy zamrożenie cen energii elektrycznej dotyczy jedynie roku 2019. Proszę zwrócić uwagę, że tylko w 2019 roku te dwa mechanizmy miałyby funkcjonować równolegle. Tymczasem wiemy, iż Unia Europejska szczególną wagę przykłada do kumulacji pomocy publicznej. Innymi słowy dba o to aby pomoc nie była wyższa niż koszt, którego dotyczy dany środek pomocowy.

Mimo to trwa spór o to, czy rzeczywiście tak jest.

Zobaczmy co obecnie dzieje się z systemem rekompensat. Mówi się o konieczności rekompensowania wzrostu kosztów energii elektrycznej odbiorcom indywidualnym (komunalnym). Biorąc pod uwagę poziom rocznego zużycia energii elektrycznej przez tę grupę odbiorców (3 MWh), mówimy o kwocie 300 PLN/rocznie, czyli 25 PLN/miesiąc, czyli równowartości 2 paczek papierosów na miesiąc.

Tymczasem dla firm jest to bardzo ważny element konkurencji. Arcelor Mittal jest jedną z niewielu korporacji, która ma prawo pisać, że różnice w kosztach działalności w Polsce i w innych krajach UE są znaczne, ponieważ w wielu krajach prowadzi działalność produkcyjną i swoje informacje opiera o realne koszty, które sam ponosi. Jeżeli Mittal podaje, że w Niemczech koszty energii elektrycznej dla hut stali są 40 procent niższe niż w Polsce, to może to udokumentować fakturami.

Czego jako branża oczekują Państwo od przygotowanych przez ministerstwo przedsiębiorczości i technologii regulacji dotyczących rekompensat?

To przewrotne pytanie. W ministerstwie przedsiębiorczości i technologii odbiorcy energochłonni ulokowali wszystkie swoje nadzieje związane z redukcją kosztów energii elektrycznej, jak również opłat przesyłowych i dystrybucyjnych. Wiem, że pani minister robi wszystko co może, by te rozwiązania wprowadzić. Pozostaje pytanie dlaczego jej działania, jak dotąd nie potrafią się przebić i nie mogą zaowocować decyzjami rządu?

Może dlatego, że rząd wybrał rekompensaty cen energii dla gospodarstw domowych?

Być może dotknął pan kwintesencji podejścia, które odróżnia Polskę od rozwiązań przyjętych w innych krajach UE. Proszę zwrócić uwagę na fakt, że redukcje wszystkich kosztów związanych z politykami: energetyczną , fiskalną i klimatyczną dla przemysłu w Niemczech powodują, że nieco większe rachunki płacą odbiorcy indywidualni, za to przemysł jest konkurencyjny i może się rozwijać oferując obywatelom Niemiec pracę. W Polsce obecnie mówimy jedynie o systemie regulacji cenowych, na którym mogą skorzystać odbiorcy indywidualni. Nikt nie martwi się o przemysł. Tymczasem przemysł funkcjonuje na rynkach globalnych i jest permanentnie poddany globalnej konkurencji.

Słysząc informacje w publicznej telewizji, że wzrost PKB w Polsce ma wynieść w tym roku 4,2 procent, i mając świadomość tego, co się dzieje obecnie w przemyśle, odczuwam duży niepokój i obawę o to, że może nie dojść do oczekiwanej przez przemysł fundamentalnej zmiany w podejściu do alokacji kosztów sektora elektroenergetycznego na różne grupy odbiorców. Jesteśmy bowiem w okresie przedwyborczym. Miną jedne, a politycy zaczną się przygotowywać do kolejnych.

Czy przemysł energochłonny ma czas na to by czekać?

Ostatnie 2-3 lata to był dobry okres dla przemysłu. To niestety spowodowało, że wiele osób lekceważy nasze problemy, a powszechne jest przekonanie, że pomimo narzekań przemysł i tak sobie poradzi w każdych warunkach.

Może nadszedł czas, aby sektor pomyślał o własnych źródłach energii?

Jeżeli krajowa gospodarka ma być konkurencyjna, to powinna być prowadzona optymalnie. Żeby tak było, potrzebna jest olbrzymia wiedza, odwaga, na bieżąco prowadzone analizy i koordynowanie działań w różnych resortach, a dla odbiorców przemysłowych stosujących energochłonne technologie produkcji – energia elektryczna po kosztach jakie ponoszą nasi konkurenci.

Obecnie mamy permanentną walkę polityczną na górze, więc myślenie o gospodarce kategoriami interesu polskich obywateli schodzi na dalszy plan. Jeżeli przemysł energochłonny opuści Polskę to co tutaj pozostanie? To my mamy know-how i najlepsze stosowane w przemyśle technologie. To my dbamy o innowacyjność i unowocześnienie stosowanych technologii. Inwestujemy, współpracujemy z instytutami badawczymi i uczelniami po to, aby to co robimy było na najwyższym światowym poziomie i tak się dzieje. Jednak byśmy mogli nadal tak funkcjonować, muszą być również spełnione warunki zewnętrzne. Jednym z nich jest konkurencyjna energia elektryczna. Niestety decydenci muszą odpowiedzieć na pytanie czy są zainteresowani tym, aby w Polsce nadal funkcjonował przemysł energochłonny. Jeżeli tak to pociąga to za sobą konsekwencje w postaci konieczności podjęcia konkretnych decyzji. Jeżeli nie jesteśmy w stanie zagwarantować polskim firmom oczywistego w warunkach rosnących cen uprawnień do emisji CO2 rozwiązania w postaci wprowadzenia systemu rekompensat, to jest to dla mnie kompletnie niezrozumiałe.

Czy grozi nam zatem strajk przemysłu energochłonnego?

Sektor energochłonny jest perfekcyjnie zarządzany przez profesjonalnych menadżerów. Tu nie ma miejsca na emocje. Będziemy reagować adekwatnie do zaistniałej sytuacji. Nie grozimy strajkami bo nigdy wcześniej ta forma protestu nie była przez nas praktykowana. Przemysł energochłonny zawsze ciężko pracował i rozwiązywał pojawiające się problemy, jeśli tylko były one na miarę naszych możliwości. Tego należy oczekiwać nadal. W naszych firmach zawsze będzie skłonność do współpracy, mobilizacji i podejmowania najtrudniejszych wyzwań. Jednak jeśli nie zmieni się podejście do polityki gospodarczej, to wszystkim wyzwaniom sami nie będziemy w stanie podołać.

Rozmawiał Piotr Stępiński

Stępiński: Co dalej z rekompensatami cen energii dla przemysłu?

Po raz kolejny sektor energochłonny apeluje o zmianę polityki rządu i wsparcie przemysłu energochłonnego, który doświadcza rosnących cen energii. Henryk Kaliś, przewodniczący Forum Odbiorców Energii Elektrycznej i Gazu przekonuje w rozmowie z BiznesAlert.pl, że politycy zapomnieli o przemyśle.

BiznesAlert.pl: Między innymi ze względu na rosnące ceny energii jedna z największych spółek hutniczych w Polsce Arcelor Mittal zapowiedziała tymczasowe ograniczenie produkcji w jej zakładach w Krakowie. Czy Pana zdaniem na podobne kroki zdecydują się kolejni przedstawiciele przemysłu energochłonnego?

Henryk Kaliś: Ta decyzja to bardzo niepokojący sygnał. Nie tylko w skali Polski, ale i całej Europy. Arcelor Mittal jest na tyle dużą korporacją, że każde ograniczenie przez nią produkcji, w istotny sposób oddziałuje na inne sektory gospodarki, polskiej ale i europejskiej. Gospodarka jest systemem naczyń połączonych. a obecne problemy Mittala to w mojej ocenie stanowią zapowiedź zbliżającego się kryzysu.

Dlaczego właśnie ta spółka dostrzega go jako pierwsza?

Arcelor Mittal bardzo gwałtownie odczuł wojnę celną między Stanami Zjednoczonymi a Chinami. Bezradna Europa nie była w stanie powstrzymać zwiększonego importu taniej stali z Chin. Arcelor Mittal od lat dysponuje w Europie niewykorzystanymi w pełni mocami produkcyjnymi, dzięki którym byłby w stanie pokryć jej zapotrzebowanie na produkty stalowe. Tymczasem Europa dąży do tego, by światowa gospodarka była jednym dużym konkurencyjnym rynkiem globalnym. W związku z tym jest bezradna wobec zwiększonej aktywności innych krajów, dla których liczy się tylko własny interes. Niestety, nikt się w Europie za takie podejście nie rewanżuje. To jest trochę tak jak z pakietem klimatycznym i redukcją emisji CO2. Wszyscy podejmują działania patrząc przede wszystkim na swoje korzyści, tylko Stary Kontynent chce świecić przykładem, co potem odbija się na europejskiej gospodarce, a przede wszystkim na firmach energochłonnych. Dla przedstawicieli sektora energochłonnego ograniczanie produkcji przez Mittala to kolejny sygnał, iż prawdopodobnie Europa już niedługo zechce się odwrócić od tradycyjnego przemysłu.

Jednym z czynników, które wpłynęły na decyzję Arcelor Mittal były wysokie ceny energii, które stanowią w przypadku hutnictwa stanowią ok. 40 procent kosztów produkcji. Na zachodzie Europy przemysł energochłonny może liczyć na pewne ulgi regulacyjne, które pozwalają łagodzić skutki wysokich cen energii. W Polsce już nie. Dlaczego?

Ceny uprawień do emisji CO2 rosną i zbliżają się do granicy 30 euro za tonę. Wcześniejsze prognozy nie zakładały tak gwałtownych wzrostów. Rynek zdecydowanie odstaje od prognoz wykonywanych i aktualizowanych na bieżąco przez czołowe agencje konsultingowe. Myślę, że rosnące ceny uprawnień do emisji CO2 to w znacznej mierze efekt spekulacji, którą umożliwiło przekształcenie rynku towarowego w rynek instrumentów finansowych. Ponadto proszę zwrócić uwagę, że Niemcy, które mają dużo niższy współczynnik emisyjności swojej energetyki niż Polska, już dawno wprowadzili systemy rekompensujące koszty uprawnień do emisji CO2 w cenie kupowanej przez niemieckich odbiorców przemysłowych energii elektrycznej. Polska tego dotąd nie zrobiła. Pierwsze próby wprowadzania takiego mechanizmu w naszym kraju były podejmowane przez przemysł w 2009 roku. Od tego czasu minęło więc już 10 lat, co świadczy albo o nieskuteczności organizacji przemysłowych, albo o ignorancji decydentów, dla których przemysł jest być może mało istotny.

Tymczasem rozwiązania, które mogłyby istotnie zniwelować skutki wzrostu cen uprawień do emisji CO2 powinny być oczkiem w głowie polskich władz, ponieważ emisyjność naszej energetyki jest jedną z największych w Europie, a 83 proc. energii elektrycznej produkujemy z paliw kopalnych. W Polsce wzrost cen uprawnień do emisji CO2 przekłada się niemal w stosunku 1:1, na wzrost kosztu produkcji energii elektrycznej. Mimo to mechanizm, który wypracowała Komisja Europejska wydając „Wytyczne w sprawie niektórych środków pomocy państwa w kontekście systemu handlu uprawnieniami do emisji gazów cieplarnianych po 2012 r.”, i który mógłby skutecznie wzrosty cen energii elektrycznej „czarnej” dla przemysłu ograniczyć, i co do którego nie ma wątpliwości iż jest dozwoloną pomocą publiczną, nie został dotąd w Polsce wprowadzony.

Podczas ostatniego Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach dyrektor generalny ds. energii Komisji Europejskiej Dominique Ristori wyraził opinię, iż możliwość zamrożenia cen energii elektrycznej dla gospodarstw domowych jest zgodna z europejskimi regulacjami, jednak w przypadku odbiorców biznesowych jest to nieracjonalne. Czy rzeczywiście tak jest?

Trudno powiedzieć co dokładnie Pan Dyrektor miał na myśli. Moim zdaniem sformułowanie „nieracjonalne” jest niewłaściwe, a przede wszystkim nieprecyzyjne. Ze względu na obowiązujące w UE zasady pomocy publicznej należałoby raczej rozstrzygnąć czy zamrożenie cen energii elektrycznej dla biznesu, i równoległe wprowadzenie Systemu Rekompensat kosztów pośrednich emisji dla przemysłu jest dopuszczalne z prawnego punktu widzenia i na jakich warunkach. Warto więc, aby głos w tej dyskusji zabrali prawnicy. System Rekompensat jest dla polskiego przemysłu ważniejszy, jest rozwiązaniem mającym na celu redukcję kosztu uprawnień do emisji CO2 (które są wliczone cenę energii ,,czarnej”) w długim horyzoncie czasowym – przynajmniej do 2030 r. Na dzień dzisiejszy zamrożenie cen energii elektrycznej dotyczy jedynie roku 2019. Proszę zwrócić uwagę, że tylko w 2019 roku te dwa mechanizmy miałyby funkcjonować równolegle. Tymczasem wiemy, iż Unia Europejska szczególną wagę przykłada do kumulacji pomocy publicznej. Innymi słowy dba o to aby pomoc nie była wyższa niż koszt, którego dotyczy dany środek pomocowy.

Mimo to trwa spór o to, czy rzeczywiście tak jest.

Zobaczmy co obecnie dzieje się z systemem rekompensat. Mówi się o konieczności rekompensowania wzrostu kosztów energii elektrycznej odbiorcom indywidualnym (komunalnym). Biorąc pod uwagę poziom rocznego zużycia energii elektrycznej przez tę grupę odbiorców (3 MWh), mówimy o kwocie 300 PLN/rocznie, czyli 25 PLN/miesiąc, czyli równowartości 2 paczek papierosów na miesiąc.

Tymczasem dla firm jest to bardzo ważny element konkurencji. Arcelor Mittal jest jedną z niewielu korporacji, która ma prawo pisać, że różnice w kosztach działalności w Polsce i w innych krajach UE są znaczne, ponieważ w wielu krajach prowadzi działalność produkcyjną i swoje informacje opiera o realne koszty, które sam ponosi. Jeżeli Mittal podaje, że w Niemczech koszty energii elektrycznej dla hut stali są 40 procent niższe niż w Polsce, to może to udokumentować fakturami.

Czego jako branża oczekują Państwo od przygotowanych przez ministerstwo przedsiębiorczości i technologii regulacji dotyczących rekompensat?

To przewrotne pytanie. W ministerstwie przedsiębiorczości i technologii odbiorcy energochłonni ulokowali wszystkie swoje nadzieje związane z redukcją kosztów energii elektrycznej, jak również opłat przesyłowych i dystrybucyjnych. Wiem, że pani minister robi wszystko co może, by te rozwiązania wprowadzić. Pozostaje pytanie dlaczego jej działania, jak dotąd nie potrafią się przebić i nie mogą zaowocować decyzjami rządu?

Może dlatego, że rząd wybrał rekompensaty cen energii dla gospodarstw domowych?

Być może dotknął pan kwintesencji podejścia, które odróżnia Polskę od rozwiązań przyjętych w innych krajach UE. Proszę zwrócić uwagę na fakt, że redukcje wszystkich kosztów związanych z politykami: energetyczną , fiskalną i klimatyczną dla przemysłu w Niemczech powodują, że nieco większe rachunki płacą odbiorcy indywidualni, za to przemysł jest konkurencyjny i może się rozwijać oferując obywatelom Niemiec pracę. W Polsce obecnie mówimy jedynie o systemie regulacji cenowych, na którym mogą skorzystać odbiorcy indywidualni. Nikt nie martwi się o przemysł. Tymczasem przemysł funkcjonuje na rynkach globalnych i jest permanentnie poddany globalnej konkurencji.

Słysząc informacje w publicznej telewizji, że wzrost PKB w Polsce ma wynieść w tym roku 4,2 procent, i mając świadomość tego, co się dzieje obecnie w przemyśle, odczuwam duży niepokój i obawę o to, że może nie dojść do oczekiwanej przez przemysł fundamentalnej zmiany w podejściu do alokacji kosztów sektora elektroenergetycznego na różne grupy odbiorców. Jesteśmy bowiem w okresie przedwyborczym. Miną jedne, a politycy zaczną się przygotowywać do kolejnych.

Czy przemysł energochłonny ma czas na to by czekać?

Ostatnie 2-3 lata to był dobry okres dla przemysłu. To niestety spowodowało, że wiele osób lekceważy nasze problemy, a powszechne jest przekonanie, że pomimo narzekań przemysł i tak sobie poradzi w każdych warunkach.

Może nadszedł czas, aby sektor pomyślał o własnych źródłach energii?

Jeżeli krajowa gospodarka ma być konkurencyjna, to powinna być prowadzona optymalnie. Żeby tak było, potrzebna jest olbrzymia wiedza, odwaga, na bieżąco prowadzone analizy i koordynowanie działań w różnych resortach, a dla odbiorców przemysłowych stosujących energochłonne technologie produkcji – energia elektryczna po kosztach jakie ponoszą nasi konkurenci.

Obecnie mamy permanentną walkę polityczną na górze, więc myślenie o gospodarce kategoriami interesu polskich obywateli schodzi na dalszy plan. Jeżeli przemysł energochłonny opuści Polskę to co tutaj pozostanie? To my mamy know-how i najlepsze stosowane w przemyśle technologie. To my dbamy o innowacyjność i unowocześnienie stosowanych technologii. Inwestujemy, współpracujemy z instytutami badawczymi i uczelniami po to, aby to co robimy było na najwyższym światowym poziomie i tak się dzieje. Jednak byśmy mogli nadal tak funkcjonować, muszą być również spełnione warunki zewnętrzne. Jednym z nich jest konkurencyjna energia elektryczna. Niestety decydenci muszą odpowiedzieć na pytanie czy są zainteresowani tym, aby w Polsce nadal funkcjonował przemysł energochłonny. Jeżeli tak to pociąga to za sobą konsekwencje w postaci konieczności podjęcia konkretnych decyzji. Jeżeli nie jesteśmy w stanie zagwarantować polskim firmom oczywistego w warunkach rosnących cen uprawnień do emisji CO2 rozwiązania w postaci wprowadzenia systemu rekompensat, to jest to dla mnie kompletnie niezrozumiałe.

Czy grozi nam zatem strajk przemysłu energochłonnego?

Sektor energochłonny jest perfekcyjnie zarządzany przez profesjonalnych menadżerów. Tu nie ma miejsca na emocje. Będziemy reagować adekwatnie do zaistniałej sytuacji. Nie grozimy strajkami bo nigdy wcześniej ta forma protestu nie była przez nas praktykowana. Przemysł energochłonny zawsze ciężko pracował i rozwiązywał pojawiające się problemy, jeśli tylko były one na miarę naszych możliwości. Tego należy oczekiwać nadal. W naszych firmach zawsze będzie skłonność do współpracy, mobilizacji i podejmowania najtrudniejszych wyzwań. Jednak jeśli nie zmieni się podejście do polityki gospodarczej, to wszystkim wyzwaniom sami nie będziemy w stanie podołać.

Rozmawiał Piotr Stępiński

Stępiński: Co dalej z rekompensatami cen energii dla przemysłu?

Najnowsze artykuły