– Wiemy już jak – według planów rządu – ma wyglądać polska energetyka w 2030 roku. Wkrótce poznamy miks energetyczny do 2050 roku. Co dalej z polskim węglem, atomem i OZE? – zastanawia się Bartłomiej Derski z portalu WysokieNapiecie.pl
– OZE ma być jak najtańsze, a po 2020 roku rząd nie przewiduje jego dalszego wsparcia. Tyle że tu znów pojawia się spora niejasność. Mimo braku wsparcia w latach 2026-2030 powstawać mają wielkie farmy wiatrowe na Bałtyku – tak zakłada polityka jądrowa, bo polityka dla OZE przewiduje uruchomienie pierwszej morskiej farmy już w 2020 roku. Kolejna analiza, powstała w KPRM, pokazuje, że to jedna z najdroższych technologii produkcji ekoenergii. Nie wiadomo więc, czy rząd będzie chciał wspierać tylko niektóre technologie, czy też liczy na tak istotny spadek cen tych technologii, że poradzą sobie w konkurencji z węglem – pisze o długofalowych planach rządu. – Kolejna dziura w dalekosiężnych planach to biomasa. Zdaniem rządowych analiz produkcja energii z biomasy jest i pozostanie najdroższą, obok energetyki solarnej, formą wytwarzania prądu. Jednak w przeciwieństwie do tej drugiej – która po okresie np. 15 lat wsparcia spłaci się i będzie mogła konkurować na rynku – biomasa zawsze będzie potrzebowała dotacji, inaczej zostanie zastąpiona węglem. Jedyną możliwością, aby mogła z nim konkurować, jest znaczna podwyżka cen węgla – czego rząd nie przewiduje, albo wzrost cen uprawnień do emisji CO2 – przeciwko czemu rząd aktywnie walczy.
– Nie lepiej wygląda prognozowanie rozwoju energetyki węglowej. Do tej pory węgiel był najtańszym paliwem, a rodzimy surowiec nie miał konkurencji. To dwa warunki, dla których warto opierać polską energetykę na węglu. Ten drugi powoli traci jednak na aktualności, a razem z nim dotychczasowa polityka. Podczas gdy w ostatnich latach cena węgla kamiennego na świecie istotnie spadła, do czego istotnie przyczynił się boom łupkowy w USA, to polskie kopalnie radykalnie zwiększyły koszty wydobycia – informuje Derski. – W efekcie może się okazać, że śląski węgiel przegrywa z konkurencją ze wschodu, a nawet paliwem przywożonym do kraju drogą morską.
– Przytoczona na początku wypowiedź premiera, który przekonuje, że przyszłością polskiej energetyki będą węgiel i gaz z łupków, to kolejny przykład strzelania z opaską na oczach. Po wykonaniu ok. 50 odwiertów nadal niewiele wiemy o gazie ukrytym w polskich skałach łupkowych – poza tym, że jest. Aby móc opierać na nim energetykę, musiałby być przede wszystkim konkurencyjny cenowo z rosyjskim paliwem, a o to już łatwo nie będzie. Zwłaszcza że Rosjanie mają jeszcze sporo miejsca na obniżkę cen swojego surowca. W bardzo pozytywnym scenariuszu polski gaz łupkowy pomoże obniżyć nam cenę rosyjskiego paliwa, ale niekoniecznie go wyprze, a to ponownie oznacza dylemat związany z bilansem handlowym i pogłębianiem uzależnienia energetycznego w sytuacji, gdy jego udział w energetyce ma się do 2030 roku podwoić – wskazuje autor komentarza.
Źródło: WysokieNapiecie.pl