Obserwując kursy akcji polskich przedsiębiorstw elektroenergetycznych można odnieść wrażenie, że biorą one udział w zawodach określanych w języku angielskim „Race to the bottom” – twierdzi prof. Władysław Mielczarski z Politechniki Łódzkiej.
Kursy akcji naszych większych i mniejszych elektroenergetycznych czempionów w ciągu roku spadły od 40-50% – patrz wykres. Można i trzeba zastanawiać się: co dzieje się z firmami elektroenergetycznymi? Sprawozdania wyglądają bardzo pozytywnie. Każdy kwartał przynosi setki milionów zysków. Dywidenda najczęściej zostaje w przedsiębiorstwie. Firmy inwestują w innowacje – Start-Upy. Jedne planują w nowoczesny sposób brykietować węgiel, inne rozwinąć dostawy świeżych warzyw na rowerze elektrycznym. W zasadzie jest dobrze. To dlaczego z kursami akcji jest tak źle?
Temat ten jest pomijany w mediach, a jest on bardzo ważny. Dlatego warto na ten temat podyskutować. Jako nauczyciel akademicki jestem w stanie wyobrazić sobie dyskusję na Seminarium Magisterskim czy Doktoranckim na temat: co prywatny właściciel zrobiłby z zarządem, który w ciągu dwunastu miesięcy doprowadza firmę do utraty połowy wartości? I nawet nie trudno odgadnąć odpowiedź.