icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Fedorska: Lobby ekologiczne w Niemczech rośnie w siłę, ale ma coraz większą konkurencję

Organizacje takie jak jak Greenpeace, BUND czy DHU są dziś wpływowymi, skutecznymi i dobrze wyposażonymi w środki finansowe i zasoby ludzkie podmiotami niemieckiej polityki. Młodzi Niemcy ochoczo i licznie udzielają się w dziedzinie ochrony środowiska i klimatu, ale wolą zamiast w starych organizacjach spotykać się i działać w strukturach bardziej nowoczesnych, cyfrowych i mniej krępujących, takich jak Fridays for Future (FFF) – pisze Aleksandra Fedorska, współpracownik BiznesAlert.pl.

Pandemia oraz ekstremalne zjawiska pogodowe spowodowały napływ nowych członków do niemieckich organizacji pozarządowych, zajmujących się ochroną środowiska i klimatu oraz wpłynęły korzystnie na ich budżety. Pięć największych organizacji tego typu w zadeklarowało w ubiegłym roku łączne dochody w wysokości 294 milionów euro.

W grupie największych i najbardziej wpływowych organizacji znajdują się Bund für Umwelt- und Naturschutz Deutschland e. V. (BUND), Deutsche Umwelthilfe e. V. (DHU) oraz Naturschutzbund Deutschland e. V. (NABU). Organizacje te są wymieniane dość często w kontekście projektów energetycznych. To właśnie one występują w roli skarżącego, gdy istnienie faktyczne lub domniemane niebezpieczeństwo dla środowiska naturalnego w związku z np. budową gazociągów lub innej infrastruktury energetycznej. Dobrym przykładem takiego działania jest pozew, który złożyła organizacja NABU przeciwko budowie gazociągu Nord Stream 2.

Organizacje te mają status organizacji pożytku publicznego. Tak określane są projekty i organizacje, które służą dobru publicznemu, nie mając na celu czerpania zysków finansowych ze swojej działalności. Umożliwia to korzystanie z dotacji z budżetu federalnego i budżetów landowych oraz otrzymywanie środków unijnych. Darowizny oraz składki członkowskie na rzecz takich organizacji są traktowane preferencyjnie w niemieckim prawie podatkowym.

Od lat trwa w Niemczech dyskusja, czy te organizacje faktycznie nadal jeszcze działają na rzecz szeroko pojętego dobra publicznego. Do najgłośniejszych krytyków roli zielonych organizacji pozarządowych w życiu publicznym należy niemiecka Chadecja. Przedmiotem krytyki są na przykład pomiary szkodliwych gazów spalinowych wykonane przez DHU, które potem miały duży wpływ na ograniczenia wjazdu pojazdów z silnikiem dieslowskim do dużych niemieckich miast. DHU odniosło w tej dziedzinie sukces w sądach w tak ważnych miastach, jak Stuttgart, Berlin i Essen.

Przy pechowym lądowaniu aktywisty grupy Greenpeace na stadionie w Monachium podczas meczu piłkarskiego na Euro 2020 w połowie czerwca doszło do kontuzji dwóch osób niezwiązanych z tą medialną akcją. – Po wczorajszym incydencie, powodującym poważne zagrożenie dla odwiedzających stadion, przyszedł czas, by sprawdzić status organizacji non-profit Greenpeace – napisał na Twitterze niedoszły kandydat na kanclerza Niemiec i prominentny polityk CDU Friedrich Merz.

Organizacje takie jak jak Greenpeace, BUND czy DHU są dziś wpływowymi, skutecznymi i dobrze wyposażonymi w środki finansowe i zasoby ludzkie podmiotami niemieckiej polityki. BUND, założona w 1975 roku, zatrudnia 118 pracowników i w 2020 roku dysponowała dochodami o wysokości 41,5 milionów euro ze składek członkowskich i darowizn. Z kolei DHU, znana zwłaszcza ze swoich działań na poziomie komunalnym i w polityce miejskiej, zatrudnia 148 osób. Największą część przychodów – 36 procent – DHU zawdzięcza dotacjom federalnym, landowym, a także z Unii Europejskiej, która dotuje projekty związane z ochroną środowiska i ochroną konsumentów. Najstarszą organizacją tego typu jest NABU. Zarejestrowano ją jeszcze w końcu XIX wieku. W 2019 roku NABU liczyła 720 000 członków, a jej budżet wynosi dziś ponad 27 milionów euro.

Thomas Fuchs przedstawił na łamach gazety Ostsee-Zeitung (należącej do gazet korzystających z zasobów informacyjnych Niemieckiej Sieci Redakcyjnej (RDN)), szczególną sytuację, w której znajdują się dziś organizacje takie jak Greenpeace. Najważniejszym celem ich akcji jest zwrócenie na siebie uwagi mediów. W ten sposób zielone organizacje pozarządowe mogą najskuteczniej komunikować swoje w dużej mierze zacne cele i zwracać uwagę na problemy związane z ochroną środowiska i klimatu. Fuchs zaznacza jednak, że wraz z coraz większą liczbą takich akcji dochodzi to pewnego rodzaju konkurencji o zainteresowanie mediów. Dlatego na przykład aktywiści z Greenpeace muszą za każdym razem pokazać i zrobić coś jeszcze bardziej spektakularnego, aby zwrócić na siebie uwagę. Mechanizm ten robi się jednak bardzo ryzykowny, jak pokazała akcja na stadionie w Monachium.

Niemieckie organizacje pozarządowe padły w pewnym sensie ofiarą własnego sukcesu. Młodzi Niemcy ochoczo i licznie udzielają się w dziedzinie ochrony środowiska i klimatu, ale wolą zamiast w starych organizacjach spotykać się i działać w strukturach bardziej nowoczesnych, cyfrowych i mniej krępujących, takich jak Fridays for Future (FFF). Niemiecka młodzież nie jest zbytnio pozytywnie nastawiona do organizacji, które tworzyli ich dziadkowie i rodzice. W toku przeobrażeń społecznych zmieniają się także znaczenia i symbole ruchów i organizacji społeczno-publicznych, na co zwraca uwagę Fuchs. Niegdyś tęczowa flaga była znakiem grup na rzecz pokoju i ochrony środowiska. Młode pokolenie wiąże ten symbol już wyłącznie z kontekstem LGBT.

Rosja obiecuje USA chronić klimat

Organizacje takie jak jak Greenpeace, BUND czy DHU są dziś wpływowymi, skutecznymi i dobrze wyposażonymi w środki finansowe i zasoby ludzkie podmiotami niemieckiej polityki. Młodzi Niemcy ochoczo i licznie udzielają się w dziedzinie ochrony środowiska i klimatu, ale wolą zamiast w starych organizacjach spotykać się i działać w strukturach bardziej nowoczesnych, cyfrowych i mniej krępujących, takich jak Fridays for Future (FFF) – pisze Aleksandra Fedorska, współpracownik BiznesAlert.pl.

Pandemia oraz ekstremalne zjawiska pogodowe spowodowały napływ nowych członków do niemieckich organizacji pozarządowych, zajmujących się ochroną środowiska i klimatu oraz wpłynęły korzystnie na ich budżety. Pięć największych organizacji tego typu w zadeklarowało w ubiegłym roku łączne dochody w wysokości 294 milionów euro.

W grupie największych i najbardziej wpływowych organizacji znajdują się Bund für Umwelt- und Naturschutz Deutschland e. V. (BUND), Deutsche Umwelthilfe e. V. (DHU) oraz Naturschutzbund Deutschland e. V. (NABU). Organizacje te są wymieniane dość często w kontekście projektów energetycznych. To właśnie one występują w roli skarżącego, gdy istnienie faktyczne lub domniemane niebezpieczeństwo dla środowiska naturalnego w związku z np. budową gazociągów lub innej infrastruktury energetycznej. Dobrym przykładem takiego działania jest pozew, który złożyła organizacja NABU przeciwko budowie gazociągu Nord Stream 2.

Organizacje te mają status organizacji pożytku publicznego. Tak określane są projekty i organizacje, które służą dobru publicznemu, nie mając na celu czerpania zysków finansowych ze swojej działalności. Umożliwia to korzystanie z dotacji z budżetu federalnego i budżetów landowych oraz otrzymywanie środków unijnych. Darowizny oraz składki członkowskie na rzecz takich organizacji są traktowane preferencyjnie w niemieckim prawie podatkowym.

Od lat trwa w Niemczech dyskusja, czy te organizacje faktycznie nadal jeszcze działają na rzecz szeroko pojętego dobra publicznego. Do najgłośniejszych krytyków roli zielonych organizacji pozarządowych w życiu publicznym należy niemiecka Chadecja. Przedmiotem krytyki są na przykład pomiary szkodliwych gazów spalinowych wykonane przez DHU, które potem miały duży wpływ na ograniczenia wjazdu pojazdów z silnikiem dieslowskim do dużych niemieckich miast. DHU odniosło w tej dziedzinie sukces w sądach w tak ważnych miastach, jak Stuttgart, Berlin i Essen.

Przy pechowym lądowaniu aktywisty grupy Greenpeace na stadionie w Monachium podczas meczu piłkarskiego na Euro 2020 w połowie czerwca doszło do kontuzji dwóch osób niezwiązanych z tą medialną akcją. – Po wczorajszym incydencie, powodującym poważne zagrożenie dla odwiedzających stadion, przyszedł czas, by sprawdzić status organizacji non-profit Greenpeace – napisał na Twitterze niedoszły kandydat na kanclerza Niemiec i prominentny polityk CDU Friedrich Merz.

Organizacje takie jak jak Greenpeace, BUND czy DHU są dziś wpływowymi, skutecznymi i dobrze wyposażonymi w środki finansowe i zasoby ludzkie podmiotami niemieckiej polityki. BUND, założona w 1975 roku, zatrudnia 118 pracowników i w 2020 roku dysponowała dochodami o wysokości 41,5 milionów euro ze składek członkowskich i darowizn. Z kolei DHU, znana zwłaszcza ze swoich działań na poziomie komunalnym i w polityce miejskiej, zatrudnia 148 osób. Największą część przychodów – 36 procent – DHU zawdzięcza dotacjom federalnym, landowym, a także z Unii Europejskiej, która dotuje projekty związane z ochroną środowiska i ochroną konsumentów. Najstarszą organizacją tego typu jest NABU. Zarejestrowano ją jeszcze w końcu XIX wieku. W 2019 roku NABU liczyła 720 000 członków, a jej budżet wynosi dziś ponad 27 milionów euro.

Thomas Fuchs przedstawił na łamach gazety Ostsee-Zeitung (należącej do gazet korzystających z zasobów informacyjnych Niemieckiej Sieci Redakcyjnej (RDN)), szczególną sytuację, w której znajdują się dziś organizacje takie jak Greenpeace. Najważniejszym celem ich akcji jest zwrócenie na siebie uwagi mediów. W ten sposób zielone organizacje pozarządowe mogą najskuteczniej komunikować swoje w dużej mierze zacne cele i zwracać uwagę na problemy związane z ochroną środowiska i klimatu. Fuchs zaznacza jednak, że wraz z coraz większą liczbą takich akcji dochodzi to pewnego rodzaju konkurencji o zainteresowanie mediów. Dlatego na przykład aktywiści z Greenpeace muszą za każdym razem pokazać i zrobić coś jeszcze bardziej spektakularnego, aby zwrócić na siebie uwagę. Mechanizm ten robi się jednak bardzo ryzykowny, jak pokazała akcja na stadionie w Monachium.

Niemieckie organizacje pozarządowe padły w pewnym sensie ofiarą własnego sukcesu. Młodzi Niemcy ochoczo i licznie udzielają się w dziedzinie ochrony środowiska i klimatu, ale wolą zamiast w starych organizacjach spotykać się i działać w strukturach bardziej nowoczesnych, cyfrowych i mniej krępujących, takich jak Fridays for Future (FFF). Niemiecka młodzież nie jest zbytnio pozytywnie nastawiona do organizacji, które tworzyli ich dziadkowie i rodzice. W toku przeobrażeń społecznych zmieniają się także znaczenia i symbole ruchów i organizacji społeczno-publicznych, na co zwraca uwagę Fuchs. Niegdyś tęczowa flaga była znakiem grup na rzecz pokoju i ochrony środowiska. Młode pokolenie wiąże ten symbol już wyłącznie z kontekstem LGBT.

Rosja obiecuje USA chronić klimat

Najnowsze artykuły