Fedorska: Niemiecki gazoport przegrywa z ekologami

13 stycznia 2022, 07:30 Energetyka

Niemcy dotychczas nie zbudowały własnego gazoportu, więc nie ma możliwości bezpośredniego dostarczenia LNG do tego kraju. Sytuację naszego zachodniego sąsiada ratuje możliwość zakupu skroplonego gazu ziemnego przez belgijski gazoport Zeebrügge. Możliwy jest też import LNG przez Holandię. Gazoport w Rotterdamie, należący do firm Gasunie i Vopak, jest jednym z najważniejszych w Europie – pisze Aleksandra Fedorska, współpracownik BiznesAlert.pl.

Pierwszy niemiecki gazoport miał powstać już w 2022 roku w Brunsbüttel, w Szlezwiku-Holsztynie. Projekt, o nazwie German LNG, jest realizowany przez holenderskie firmy Gasunie, Vopak i Oiltanking. W listopadzie 2021 roku Vopak ogłosił jednak, że zamierza się częściowo wycofać z tego projektu, pozostając jego biernym współwłaścicielem. Już wcześniej, we wrześniu, zarząd German LNG opuścił znany menadżer Vopaku Rolf Brouwer.

– Nasz udział finansowy w projekcie będzie kontynuowany, ale nasz personel nie będzie już zaangażowany w pracę – tłumaczyła rzeczniczka prasowa German LNG Katja Freitag w rozmowie z lokalnym medium Boyens Medien.

W 2018 roku firma kierownictwo projektu przedstawiło do zatwierdzenia miejscowym urzędom plan zagospodarowania przestrzennego. Jednak zaraz potem konsorcjum firm zaproponowało szereg zmian, które jednak nie zostały zaakceptowane przez władze  Brunsbüttel. W rezultacie powstała sytuacja nieco patowa, gdyż okazało się, że również pierwotny plan z 2018 roku wyklucza powstanie infrastruktury niezbędnej do budowy gazoportu.

Laury za decyzje miasta Brunsbüttel przypisuje sobie organizacja na rzecz ochrony środowiska Deutsche Umwelthilfe (DUH).

– Odrzucenie planu zagospodarowania wynika z długoletniej pracy DUH i jej partnerów w terenie. Wspólnie podnosiliśmy sprzeciw wobec zmiany planu zagospodarowania przestrzennego i prowadziliśmy dialog z miastem Brunsbüttel i nasze argumenty najwyraźniej zostały wysłuchane – skomentował decyzje urzędu miejskiego Sascha Müller-Kraenner, dyrektor naczelny DUH.

– W uzasadnieniu swojej decyzji miasto Brunsbüttel wyraźnie potwierdza, że wymogi dotyczące bezpieczeństwa są nadal traktowane poważnie. Nadszedł czas, aby miasto i przedsiębiorstwa biorące udział w projekcie ogłosiły koniec tego przedsięwzięcia i zaczęły stawiać na energię w pełni odnawialną – podkreślił  Sascha Müller-Kraenner.

Projekt German LNG ma też inne problemy, które nie są związane z ochroną środowiska, ale to właśnie te inne niż ekologiczne kwestie spowodowały, że Vopan stracił cierpliwość dla Brunsbüttel. Federalny urząd do spraw sieci (Bundesnetzagentur) oraz Komisja Europejska wydały pozwolenie na uruchomienie gazoportu tylko w przypadku spełnienia warunku, że 10% zdolności produkcyjnych gazoportu zostanie zarezerwowane dla przeładunków krótkoterminowych. German LNG uważa, że w ten sposób projekt będzie mniej konkurencyjny.

Niemieccy komentatorzy widzą problemy German LNG w kontekście triumfu  Energiewende. Ich zdaniem gazoport nie ma przyszłości, gdyż w Europie nie są potrzebne projekty związane z emisją CO2. Inwestorzy muszą się wycofać z takich projektów, bo już niedługo będą one bezzasadne i w zderzeniu z zieloną energią stracą całkowicie sens ekonomiczny.

Oficjalnie German LNG nadal deklaruje chęć budowy gazoportu w Brunsbüttel. Wsparcie polityczne tego projektu nie jest jednak jednoznaczne. Koalicja Jamajka (CDU, Zieloni i FDP) w landowym parlamencie w Szlezwiku-Holsztynie czysto werbalnie popiera to przedsięwzięcie. Jednak wsparcia finansowego nie udzielono.  

– Brunsbüttel jest nadal uznawany przez German LNG, rząd kraju związkowego i inne zaangażowane strony za idealną lokalizację dla infrastruktury służącej importowi energii. Dotyczy to LNG, ale także wodoru i innych skroplonych źródeł energii, które są pozyskiwane z energii odnawialnej – zaznaczył Bernd Buchholz, landowy minister ds. gospodarki.

Cztery sposoby zielonego ministra gospodarki Niemiec na uratowanie Energiewende