Google stanie w przyszłym tygodniu przed drugim procesem antymonopolowym, na którym Departament Sprawiedliwości USA zakwestionuje sposób, w jaki gigant wyszukiwania zarabia na reklamach. Według prokuratorów, Google robi to przez system, który szkodzi wydawcom wiadomości.
Sprawa ta stanowi część wysiłków administracji Bidena, które mają na celu powstrzymanie Big Tech za pomocą prawa antymonopolowego. Jest to następstwem istotnego zwycięstwa Departamentu Sprawiedliwości w odrębnym procesie z dnia 5 sierpnia, kiedy to sędzia stwierdził, że Google bezprawnie zmonopolizowało wyszukiwanie w Internecie.
Podczas gdy ta sprawa koncentrowała się na wszechobecnej wyszukiwarce Google, proces rozpoczynający się w Aleksandrii w stanie Wirginia w poniedziałek będzie dotyczył mniej rzucającej się w oczy technologii Google, która łączy wydawców stron internetowych i reklamodawców.
Organy antymonopolowe oskarżają Google o dominację na rynkach technologii stojącej za reklamami na stronach internetowych poprzez powiązanie swoich narzędzi dla wydawców i reklamodawców, zapewniając sobie w ten sposób „uprzywilejowaną pozycję pośrednika”.
Największy sprzedawca reklam
Te narzędzia reklamowe przyczyniły się do ponad 75 proc. przychodów Google w wysokości 307,4 miliarda dolarów w zeszłym roku, które pochodziły z reklam.
„Google jest zdecydowanie największym sprzedawcą reklam na ziemi. Dotykają każdej części branży, jeśli nie bezpośrednio, to pośrednio. Każdy jest zainteresowany Google w taki czy inny sposób” – powiedział Brian Wieser, konsultant reklamowy i analityk finansowy.
Google zaprzeczył wszystkim twierdzeniom, mówiąc, że nie jest zobowiązany do dzielenia się przewagą technologiczną z rywalami i że jego produkty są interoperacyjne z tymi oferowanymi przez konkurentów.
Departament Sprawiedliwości i koalicja stanów będą dążyć jednak do wykazania, że Google złamał amerykańskie prawo antymonopolowe w swoich działaniach w zakresie reklamy cyfrowej.
Amerykański DS twierdzi, że Google kontroluje 91% rynku serwerów reklamowych, na których wydawcy oferują przestrzeń reklamową, ponad 85% rynku sieci reklamowych, które reklamodawcy używają do umieszczania reklam i ponad połowę rynku giełd reklam.
Google natomiast twierdzi, że jego udział w tych rynkach wynosi 30% lub mniej, jeśli uwzględnia się reklamy w mediach społecznościowych, streamingu telewizji i aplikacjach. Twierdzi także, że skupienie się Departamentu Sprawiedliwości na reklamach w witrynach internetowych, przesłania zaciekłą konkurencję, z jaką musi mierzyć się w miarę wzrostu tych kategorii.
Zagrożone dziennikarstwo
Sprawa ta podkreśli to w jaki sposób technologia reklamowa wpłynęła na organizacje informacyjne. Jedna trzecia gazet w USA została zamknięta lub sprzedana od 2005 roku, zgodnie z badaniem Northwestern University opublikowanym w listopadzie ubiegłego roku.
„Dziennikarstwo jest zagrożone w dużej mierze z powodu konsolidacji na rynku reklamowym” – powiedział szef Departamentu Sprawiedliwości Jonathan Kanter na wydarzeniu zorganizowanym w czerwcu przez Open Markets Institute, antymonopolową grupę rzeczniczą.
Google skupiał się na małych firmach i wydawcach, których część planuje wezwać jako świadków na rozprawę. Rozpad “spowolniłby innowacje, podniósłby opłaty reklamowe i utrudnił” rozwój małym firmom, powiedział Google.
Konkurenci Google po stronie reklamodawców, tacy jak Trade Desk, Comcast czy PubMatic znajdują się na liście potencjalnych świadków w sprawie.
Sposób w jaki gigant wyszukiwania postrzegał swoją technologię reklamową, będzie głównym celem procesu, z potencjalnymi zeznaniami ponad dwudziestu obecnych lub byłych pracowników i kadry kierowniczej, w tym dyrektora generalnego YouTube Neala Mohana, byłego dyrektora ds. reklamy Google.