Obserwujemy przekroczenie przez Rosję niemieckich czerwonych linii. Berlin zdał sobie sprawę, że musi coś zrobić ze swoim uzależnieniem od rosyjskiego gazu, z wzmocnieniem Bundeswehry i że musi w większym stopniu stawiać na odstraszanie, choć zapewne nie zrezygnuje z dialogu i dyplomacji wobec Rosji – powiedziała Justyna Gotkowska, analityczka Ośrodka Studiów Wschodnich, w komentarzu dla BiznesAlert.pl.
Co planują Niemcy w sprawie Ukrainy?
Według Justyny Gotkowskiej, krytyka stanowiska Niemiec w sprawie konfliktu Rosji z Ukrainą jest po części słuszna, a po części zbyt wyostrzona i nieodpowiadająca rzeczywistości. – Z jednej strony mamy bowiem Niemcy, które trzymają się ustaleń, które poczyniono w ramach Zachodu na żądania rosyjskie. Niemcy, które jako część NATO i OBWE wspólnie z sojusznikami i partnerami ustaliły wspólną odpowiedź na rosyjskie żądania dotyczące rewizji europejskiego porządku bezpieczeństwa. Ta reakcja zawierała czerwone linie i ofertę ograniczonego dialogu i Niemcy się pod nią podpisały. Berlin nie wychodzi poza uzgodnione zachodnie stanowisko, tak jak robi to Francja, która ma retorykę o tworzeniu nowej architektury bezpieczeństwa z Rosją. Niemcy podkreślają, że rozmowy z Rosją mają być toczone w tych formatach, w których uzgodniono zachodnie stanowiska w ramach Rady NATO-Rosja, OBWE i w rozmowach amerykańsko-rosyjskich – powiedziała.
– Z drugiej strony mamy kwestię zachodnich sankcji na Rosję za agresję wobec Ukrainy. Niemcy długo sprzeciwiały się temu, żeby w pakiet sankcyjny włączyć projekt Nord Stream 2. Nowy niemiecki rząd miał początkowo problem z wypełnieniem swoich zobowiązań zawartych w porozumieniu zawartym pomiędzy rządem Merkel i administracją Bidena latem zeszłego roku. Kanclerz Scholz nie chciał początkowo uhonorować tych uzgodnień, i dopiero w styczniu zmienił zdanie pod amerykańską presją. Niemcy w porozumieniu ze Stanami Zjednoczonymi uznały, że Nord Stream 2 zostanie zatrzymany, jeżeli dojdzie do agresji zbrojnej na Ukrainę. A po ogłoszeniu uznania niepodległości donieckiej i ługańskiej republiki ludowej przez Rosję zawiesiły certyfikację tego gazociągu. Jasno teraz mówią, że Nord Stream 2 stanie się częścią kolejnego pakietu sankcji, jeśli dojdzie do dalszej rosyjskiej agresji – dodała.
Według Gotkowskiej, jest to teraz dosyć mocny przekaz ze strony Niemiec. – Uznanie obu republik przez Rosję za niepodległe było dużym ciosem dla starań Berlina o dyplomatyczne rozwiązanie konfliktu w Donbasie w ramach formatu normandzkiego. W tym formacie Niemcy wraz z Francją przekonywały Rosję i Ukrainę do wdrażania tzw. porozumień mińskich. Kanclerz Scholz był w Kijowie i w Moskwie w zeszłym tygodniu. Niemcy naciskały na obie stolice, żeby wdrożyły te porozumienia. Byli gotowi na pewne ustępstwa wobec Rosji. Jasno też uważali, że trzeba komunikować Moskwie, że członkostwo Ukrainy w NATO krótko- i średnioterminowo nie jest na agendzie Sojuszu. To jest źle odbierane na Ukrainie, choć jest to w zasadzie prawda – zauważyła analityczka.
Podkreśla ona, że wywrócenie stolika przez Putina i uznanie obu republik spowodowało, że dyplomatyczne wysiłki Berlina na rzecz wdrażania porozumień mińskich stały się bezprzedmiotowe. – To potrząsnęło niemiecką sceną polityczną, która bardzo chciała rozwiązać ten kryzys z Rosją na drodze dialogu i dyplomacji. Rosja pokazuje, że nie chce dialogu, bo nie widzi szans na satysfakcjonujące ją ustępstwa Kijowa, więc w tej chwili chce osiągnąć swoje cele wobec Ukrainy poprzez agresję zbrojną – mówiła ekspertka Ośrodka Studiów Wschodnich.
– Jeżeli chodzi o niemieckie wsparcie Ukrainy, tutaj rola Niemiec jest również zróżnicowana. Jest polityczne wsparcie dla Ukrainy, jest również wsparcie gospodarcze, które bardzo podkreślają Niemcy, ale nie ma wsparcia wojskowego. Niemcy nie dostarczają broni i amunicji Ukrainie i nie angażują się w szkolenia i ćwiczenia wojskowe na Ukrainie i nie będą tego robić. Mogą co najwyżej kontynuować dostawy sprzętu nieśmiercionośnego, po decyzji o dostawach 5000 hełmów. Niemieckie społeczeństwo sprzeciwia się takim dostawom ze względów historycznych, ideologicznych i pacyfistycznych, i te przekonania są reprezentowane w rządzie przez partię Zielonych i SPD, które są do takich dostaw niechętnie nastawione. Pozytywnym sygnałem ze strony Niemiec jest również to, że w tej całej sytuacji są gotowe do wzmacniania wschodniej flanki, choć w dosyć ograniczony sposób. Wysłały już 350 żołnierzy na Litwę, gdzie łącznie mają w tej chwili prawie 1000 żołnierzy w grupie bojowej NATO. Jest to sporo w porównaniu do Francji, która w tej chwili nie utrzymuje żadnej obecności wojskowej na wschodniej flance NATO, ale mniej niż Wielka Brytania, nie wspominając już o Stanach Zjednoczonych – powiedziała.
– Wracając do uzależnienia Niemców od rosyjskiego gazu, to gaz ma prawie trzydziestoprocentowy udział w zużyciu energii pierwotnej w Niemczech. Ta rola będzie nieznacznie rosła w związku z transformacją energetyczną i przejściem Niemiec na zieloną energię, jednak jeżeli chodzi o Nord Stream 2, to ten projekt nie jest Niemcom niezbędny. Są już istniejące drogi przesyłu gazu z Rosji do Niemiec, które mogłyby pokryć ew. dodatkowe zapotrzebowanie Niemiec na gaz. Projekt Nord Stream 2 służył wyłącznie do dywersyfikacji dróg przesyłu z Rosji do Niemiec i zrobieniu z Niemiec hubu gazowego w Europie, dystrybutora rosyjskiego gazu. Wtorkowe wypowiedzi kanclerza Scholza i wicekanclerza Habecka pokazały, że Berlin zrozumiał w końcu jak problematyczne jest uzależnienie od rosyjskiego gazu i nastawia się na jego zmniejszenie w przyszłości, choć to może potrwać. Jeżeli dojdzie do dalszej agresji, czyli jeśli Rosja wjedzie czołgami na Ukrainę poza granice obu republik, które uznała, nie wątpię, że Niemcy będą popierać kolejne pakiety poważnych sankcji UE na |Rosję uzgodnionych z USA i innymi państwami takimi jak Kanada czy Wielka Brytania. Z informacji medialnych wynika, że to Niemcy na takie sankcje nastają, a państwami które mają w tej kwestii większe wątpliwości są Węgry czy Austria – mówiła Justyna Gotkowska w komentarzu dla BiznesAlert.pl.
– Przypomnijmy sobie też sytuację po aneksji Krymu i po rosyjskiej interwencji na wschodniej Ukrainie w 2014 roku. To Niemcy dociskały mniejsze wahające się państwa unijne żeby trzymały się unijnego konsensusu w kwestii sankcji. Z jednej strony Niemcy mają inne spojrzenie i inne uwarunkowania polityki bezpieczeństwa i wobec Rosji, ale ważne jest dla nich utrzymanie prawa międzynarodowego i porządku bezpieczeństwa w Europie, bo na nim bazuje niemiecki dobrobyt i oni sobie z tego zdają sprawę. Do tej pory stali okrakiem pomiędzy demonstrowaniem, że są wiarygodnym sojusznikiem, wiarygodnym członkiem wspólnoty transatlantyckiej, a wewnątrzpolitycznymi ograniczeniami związanymi ze szczególnymi relacjami z Rosją, nie tylko w sferze energetycznej. Rosja jest postrzegana przez niemieckie społeczeństwo przez pryzmat niemiecko-rosyjskiej historii. Niemcy nie czuły się do tej pory zagrożone ze strony Rosji. Prymatem był dla nich dialog i niedopuszczenie do wojny. Dlatego odpowiedź Berlina na agresywne działania Rosji była do tej pory często niejasna. Teraz jednak obserwujemy przekroczenie przez Rosję niemieckich czerwonych linii. Berlin zdał sobie ostatecznie sprawę, że musi coś zrobić ze swoim uzależnieniem od rosyjskiego gazu, z wzmocnieniem Bundeswehry i że musi w większym stopniu stawiać na odstraszanie, choć zapewne nie zrezygnuje z dialogu i dyplomacji wobec Rosji – zakończyła.
Opracowali Gabriela Cydejko i Michał Perzyński
USA i Unia Europejska odpowiedziały sankcjami na agresję rosyjską