icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Jakóbik: Z daleka słabiej słychać wojnę hybrydową o energetykę Europy

Podróże skłaniają do refleksji. Sprawy oczywiste w Polsce i na Litwie są nie do pomyślenia w Wielkiej Brytanii. To tłumaczy brak zrozumienia obaw Europy Środkowo-Wschodniej względem kontrowersyjnego projektu Nord Stream 2 – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.

Spór o liberalizację

Podczas dyskusji w siedzibie European Council for Foreign Relations w Londynie miałem przyjemność debatować z Kong Chyongiem, analitykiem Energy Policy Forum na Uniwersytecie Cambridge. Podczas gdy ja referowałem polskie stanowisko na temat kontrowersyjnego projektu gazociągu z Rosji do Niemiec i politykę gazową Polski, Kong opowiadał o brytyjskim rynku oraz podejściu do handlu gazem.

Skupiłem się na opisie różnic w rozwoju rynku pod względem regulacji, infrastruktury i portfela dostaw. Podkreśliłem, że brytyjski rynek jest w pełni rozwinięty i z perspektywy Brytyjczyka kwestia zakupu gazu ogranicza się do poszukiwania najbardziej atrakcyjnej cenowo oferty. Tymczasem inaczej jest na mniej rozwiniętym rynku Europy Środkowo-Wschodniej, której do czasu budowy Bramy Północnej będzie brakowało wystarczającej ilości nierosyjskiego gazu do osiągnięcia celu posiadania co najmniej trzech alternatywnych źródeł dostaw na rynek. Zgodziliśmy się z moim brytyjskim rozmówcą, że oznacza to, iż z punktu widzenia tutejszych dostawców czasem lepszy jest droższy kontrakt, ale dający przewagę negocjacyjną w rozmowach z głównym dostawcą, jakim w przypadku Polski i większości krajów regionu pozostaje rosyjski Gazprom.

Różnice pojawiły się przy analizie procesu liberalizacji rynku gazu. Brytyjskie podejście zakłada, że należy ją realizować jak najszybciej i powinna ona polegać na, po pierwsze, uruchomieniu maksymalnej ilości połączeń transgranicznych, a po drugie, na zapewnieniu alternatywnych źródeł dostaw. Tymczasem Polacy przekonują, że należy najpierw zapewnić źródła (Brama Północna) a potem dopiero uruchamiać połączenia gazowe. Powodem jest znowu bliskość dostawcy rosyjskiego, który za pomocą projektu Nord Stream 2 chce nasycić niemiecki rynek rosyjskim gazem i w ten sposób, w przekonaniu zwolenników polskiego stanowiska, może zdominować dostawy przy użyciu regionalnych interkonektorów.

Próby onieśmielenia przez zwolenników Rosji

Po naszej dyskusji doszło do wymiany zdań z uczestnikami, wśród których byli dziennikarze Daily Telegraph i przedstawiciele różnych ambasad, w tym np. cypryjskiej. Przybyli także prawnicy prywatnej kancelarii RoH Attorneys, którzy zapewnili mnie, że stanowisko Polski przedstawione w toku dyskusji było całkowicie upolitycznione i nieuzasadnione, po czym sprezentowali mi książkę, z której w ich przekonaniu mogę dowiedzieć się więcej prawdy o rynku gazu. Po sprawdzeniu autorów zbioru okazało się, że są to przedstawiciele Moskiewskiego Uniwersytetu Państwowego im. M. Łomonosowa czy Moskiewskiego Państwowego Instytutu Stosunków Międzynarodowych (MGIMO). Na pytanie o to czy jest tam jakiś tekst o Polsce, naukowcy odparli, że nie, bo nasz kraj nie liczy się w globalnej polityce. W ten sposób miałem okazję doświadczyć intymidacji ze strony rosyjskiego lobby w Londynie.

Widać zatem, że polskie argumenty trudno przekazać w Wielkiej Brytanii, która zajęta jest Brexitem, a ze względu na stopień rozwoju rynku gazu, nie przejmuje się politycznym aspektem działalności rosyjskiego Gazpromu w Europie. Jednak brexit i Nord Stream 2 łączy fakt, że podważają one sens integracji europejskiej. Pierwszy zachęca inne kraje do opuszczenia Unii Europejskiej. Drugi pokazuje, że solidarność energetyczna może stać się pustym frazesem, który nie ma wpływu na unilateralną politykę energetyczną najsilniejszego kraju w Unii, czyli Niemiec, które pchają projekt naprzód pomimo rosnącego oporu sąsiadów.

Polska i Litwa widzą to inaczej

Inaczej jest na Litwie. Miałem okazję rozmawiać z przedstawicielami ministerstwa obrony w Wilnie przed dyskusją ekspertów wysokiego szczebla na temat rozwoju wypadków towarzyszącego ćwiczeniom wojskowym Zapad 2017 w Rosji i na Białorusi, w której wezmę udział. Różnica w postrzeganiu Nord Stream 2 i podejścia do polityki gazowej wynika z faktu, że Litwini, podobnie jak Polacy, na własnej skórze doświadczają politycznego komponentu tej relacji. Dopiero po sprowadzeniu FSRU do Kłajpedy uzyskali rabat na dostawy gazu. Stale cierpią na problemy z dostawami energii elektrycznej za pomocą interkonektora NordBalt. Nieoficjalnie przedstawiciele rządu przyznali to, co BiznesAlert.pl opisywał jako możliwe już dawno. Częste usterki tej infrastruktury są postrzegane jako element wojny hybrydowej Rosji przeciwko Litwie. Także spory wewnątrz krajów bałtyckich o to na jakich warunkach uniezależnić ich siec elektroenergetyczną od rosyjskiego systemu BRELL za pośrednictwem polski, są postrzegane przez litewskie przywództwo jako inspirowane przez stronę rosyjską.

Warto rozmawiać – merytorycznie

Wojna hybrydowa w energetyce dotyka na co dzień Gruzji i Ukrainy. Na Litwie nie ma wątpliwości, że podobnie jest w jej przypadku. Również Polacy mogą zastanawiać się po co rosyjski Rosatom buduje „białoruską” elektrownię jądrową Ostrowiec 20 km od Wilna, za to w oddaleniu od Mińska. Chociaż jest to podejście zgoła nierynkowe, ministerstwa energii Polski i Litwy dopuszczają ryzyko dumpingu cenowego z Ostrowca, która ma podkopać alternatywne projekty wytwarzania energii w regionie. Dla Brytyjczyka byłaby to optyka nie do przyjęcia. Być może dlatego, że jego rynek znajduje się w oddaleniu od codziennych zmagań Polski i Litwy.

W celu jak najlepszej transpozycji punktu widzenia krajów takich, jak nasze na zachodzie Europy, potrzebne jest przyjęcie nowego modelu dyskusji na ten temat. Zachodni Europejczycy lepiej reagują na akademickie, zdepersonalizowane argumenty niż na prosty opis postulatów politycznych. Potrzebują liczb i wykresów w dobrze przygotowanych prezentacjach. Aby skutecznie z nimi rozmawiać, należy – podobnie jak w rozmowach z Komisją Europejską – przyjąć kurs na konsensus i otwartość na odmienne opinie po stronie partnera. Dalsza profesjonalizacja kadr polskich resortów spraw zagranicznych oraz energii powinna pozwolić na osiągnięcie tego celu.

Rejtanowskie rozdzieranie szat nie robi wrażenia w zachodniej części naszego kontynentu, ale dobrze uargumentowane zdanie – jak najbardziej. To najlepsze narzędzie, które pozwoli wytłumaczyć partnerom w Unii Europejskiej, dlaczego projekt Nord Stream 2 to zły pomysł, nie tylko z punktu widzenia bezpieczeństwa energetycznego, ale i rozwoju rynku gazu w Europie.

Podróże skłaniają do refleksji. Sprawy oczywiste w Polsce i na Litwie są nie do pomyślenia w Wielkiej Brytanii. To tłumaczy brak zrozumienia obaw Europy Środkowo-Wschodniej względem kontrowersyjnego projektu Nord Stream 2 – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.

Spór o liberalizację

Podczas dyskusji w siedzibie European Council for Foreign Relations w Londynie miałem przyjemność debatować z Kong Chyongiem, analitykiem Energy Policy Forum na Uniwersytecie Cambridge. Podczas gdy ja referowałem polskie stanowisko na temat kontrowersyjnego projektu gazociągu z Rosji do Niemiec i politykę gazową Polski, Kong opowiadał o brytyjskim rynku oraz podejściu do handlu gazem.

Skupiłem się na opisie różnic w rozwoju rynku pod względem regulacji, infrastruktury i portfela dostaw. Podkreśliłem, że brytyjski rynek jest w pełni rozwinięty i z perspektywy Brytyjczyka kwestia zakupu gazu ogranicza się do poszukiwania najbardziej atrakcyjnej cenowo oferty. Tymczasem inaczej jest na mniej rozwiniętym rynku Europy Środkowo-Wschodniej, której do czasu budowy Bramy Północnej będzie brakowało wystarczającej ilości nierosyjskiego gazu do osiągnięcia celu posiadania co najmniej trzech alternatywnych źródeł dostaw na rynek. Zgodziliśmy się z moim brytyjskim rozmówcą, że oznacza to, iż z punktu widzenia tutejszych dostawców czasem lepszy jest droższy kontrakt, ale dający przewagę negocjacyjną w rozmowach z głównym dostawcą, jakim w przypadku Polski i większości krajów regionu pozostaje rosyjski Gazprom.

Różnice pojawiły się przy analizie procesu liberalizacji rynku gazu. Brytyjskie podejście zakłada, że należy ją realizować jak najszybciej i powinna ona polegać na, po pierwsze, uruchomieniu maksymalnej ilości połączeń transgranicznych, a po drugie, na zapewnieniu alternatywnych źródeł dostaw. Tymczasem Polacy przekonują, że należy najpierw zapewnić źródła (Brama Północna) a potem dopiero uruchamiać połączenia gazowe. Powodem jest znowu bliskość dostawcy rosyjskiego, który za pomocą projektu Nord Stream 2 chce nasycić niemiecki rynek rosyjskim gazem i w ten sposób, w przekonaniu zwolenników polskiego stanowiska, może zdominować dostawy przy użyciu regionalnych interkonektorów.

Próby onieśmielenia przez zwolenników Rosji

Po naszej dyskusji doszło do wymiany zdań z uczestnikami, wśród których byli dziennikarze Daily Telegraph i przedstawiciele różnych ambasad, w tym np. cypryjskiej. Przybyli także prawnicy prywatnej kancelarii RoH Attorneys, którzy zapewnili mnie, że stanowisko Polski przedstawione w toku dyskusji było całkowicie upolitycznione i nieuzasadnione, po czym sprezentowali mi książkę, z której w ich przekonaniu mogę dowiedzieć się więcej prawdy o rynku gazu. Po sprawdzeniu autorów zbioru okazało się, że są to przedstawiciele Moskiewskiego Uniwersytetu Państwowego im. M. Łomonosowa czy Moskiewskiego Państwowego Instytutu Stosunków Międzynarodowych (MGIMO). Na pytanie o to czy jest tam jakiś tekst o Polsce, naukowcy odparli, że nie, bo nasz kraj nie liczy się w globalnej polityce. W ten sposób miałem okazję doświadczyć intymidacji ze strony rosyjskiego lobby w Londynie.

Widać zatem, że polskie argumenty trudno przekazać w Wielkiej Brytanii, która zajęta jest Brexitem, a ze względu na stopień rozwoju rynku gazu, nie przejmuje się politycznym aspektem działalności rosyjskiego Gazpromu w Europie. Jednak brexit i Nord Stream 2 łączy fakt, że podważają one sens integracji europejskiej. Pierwszy zachęca inne kraje do opuszczenia Unii Europejskiej. Drugi pokazuje, że solidarność energetyczna może stać się pustym frazesem, który nie ma wpływu na unilateralną politykę energetyczną najsilniejszego kraju w Unii, czyli Niemiec, które pchają projekt naprzód pomimo rosnącego oporu sąsiadów.

Polska i Litwa widzą to inaczej

Inaczej jest na Litwie. Miałem okazję rozmawiać z przedstawicielami ministerstwa obrony w Wilnie przed dyskusją ekspertów wysokiego szczebla na temat rozwoju wypadków towarzyszącego ćwiczeniom wojskowym Zapad 2017 w Rosji i na Białorusi, w której wezmę udział. Różnica w postrzeganiu Nord Stream 2 i podejścia do polityki gazowej wynika z faktu, że Litwini, podobnie jak Polacy, na własnej skórze doświadczają politycznego komponentu tej relacji. Dopiero po sprowadzeniu FSRU do Kłajpedy uzyskali rabat na dostawy gazu. Stale cierpią na problemy z dostawami energii elektrycznej za pomocą interkonektora NordBalt. Nieoficjalnie przedstawiciele rządu przyznali to, co BiznesAlert.pl opisywał jako możliwe już dawno. Częste usterki tej infrastruktury są postrzegane jako element wojny hybrydowej Rosji przeciwko Litwie. Także spory wewnątrz krajów bałtyckich o to na jakich warunkach uniezależnić ich siec elektroenergetyczną od rosyjskiego systemu BRELL za pośrednictwem polski, są postrzegane przez litewskie przywództwo jako inspirowane przez stronę rosyjską.

Warto rozmawiać – merytorycznie

Wojna hybrydowa w energetyce dotyka na co dzień Gruzji i Ukrainy. Na Litwie nie ma wątpliwości, że podobnie jest w jej przypadku. Również Polacy mogą zastanawiać się po co rosyjski Rosatom buduje „białoruską” elektrownię jądrową Ostrowiec 20 km od Wilna, za to w oddaleniu od Mińska. Chociaż jest to podejście zgoła nierynkowe, ministerstwa energii Polski i Litwy dopuszczają ryzyko dumpingu cenowego z Ostrowca, która ma podkopać alternatywne projekty wytwarzania energii w regionie. Dla Brytyjczyka byłaby to optyka nie do przyjęcia. Być może dlatego, że jego rynek znajduje się w oddaleniu od codziennych zmagań Polski i Litwy.

W celu jak najlepszej transpozycji punktu widzenia krajów takich, jak nasze na zachodzie Europy, potrzebne jest przyjęcie nowego modelu dyskusji na ten temat. Zachodni Europejczycy lepiej reagują na akademickie, zdepersonalizowane argumenty niż na prosty opis postulatów politycznych. Potrzebują liczb i wykresów w dobrze przygotowanych prezentacjach. Aby skutecznie z nimi rozmawiać, należy – podobnie jak w rozmowach z Komisją Europejską – przyjąć kurs na konsensus i otwartość na odmienne opinie po stronie partnera. Dalsza profesjonalizacja kadr polskich resortów spraw zagranicznych oraz energii powinna pozwolić na osiągnięcie tego celu.

Rejtanowskie rozdzieranie szat nie robi wrażenia w zachodniej części naszego kontynentu, ale dobrze uargumentowane zdanie – jak najbardziej. To najlepsze narzędzie, które pozwoli wytłumaczyć partnerom w Unii Europejskiej, dlaczego projekt Nord Stream 2 to zły pomysł, nie tylko z punktu widzenia bezpieczeństwa energetycznego, ale i rozwoju rynku gazu w Europie.

Najnowsze artykuły