Jakóbik: Gazprom traci wpływy na Kremlu

5 czerwca 2014, 11:09 Gaz. Energetyka gazowa

KOMENTARZ

Wojciech Jakóbik

Redaktor naczelny BiznesAlert.pl

Według Międzynarodowej Agencji Energii Rosja będzie musiała wydać 2,7 bln dolarów na inwestycje w sektorze energetycznym w latach 2014-2035. Inwestycje w sektorze gazowym będą musiały wynieść 1,016 bln dolarów. Z tego 715 mld dol. na poszukiwanie i wydobycie a 301 mld dol. na system przesyłowy. Te pieniądze będzie organizował i rozdzielał Kreml. Wszystko wskazuje na to, że Gazpromowi będzie przypadać coraz mniejszy kawałek tortu.

Zgodnie z logiką liberalizacji przyjęta przez Moskwę, po usunięciu monopolu Gazpromu na eksport LNG, oligarchowie rosyjscy przygotowują się do kolejnego kroku – usunięcia wyłączności tej firmy na słanie za granicę gazu przy użyciu gazociągów. Sygnał do zmian dał wczoraj dyrektor Rosnieftu Igor Sieczyn na spotkaniu kierownictwa firm energetycznych z Rosi w Astrachaniu, o czym informuje Kommiersant. Sieczyn oficjalnie zaapelował o zakończenie dominacji Gazpromu w eksporcie gazu ziemnego przy użyciu rur. Prezydent Władimir Putin ocenił z kolei, że wszystkie firmy powinny mieć równe szanse, a zatem pośrednio poparł postulat swojego długoletniego, zaufanego współpracownika. Niejako na pocieszenie dyrektor Gazpromu Aleksiej Miller otrzymał od Putina zapewnienie, że Gazprom zostanie dokapitalizowany z budżetu w celu wsparcia budowy gazociągu Siła Syberii do Chin i South Stream w Europie. Na razie jednak prezydent Rosji nie sprecyzował skąd weźmie środki na takie dofinansowanie. Wspomniał jedynie o rezerwach walutowych oraz złocie.

Koszty inwestycji Gazpromu w infrastrukturę będą z pewnością stanowiły ważną część wydatków prognozowanych przez MAE. W ramach budowy Siły Syberii Rosjanie będą musieli wydać 55 mld dolarów i zatrudnić niecałe 12 tysięcy pracowników. Chiny mają dofinansować rury na swoim terytorium za pomocą przedpłat za dostawy gazu z Rosji (38 mld m3/rok) w wysokości około 25 mld dolarów. Cena budowy połączenia Siły Syberii ze złożami na zachodzie Rosji byłaby tak wielka, że Rosjanie na razie ograniczają się do deklaracji o toczących się rozmowach na ten temat. Tymczasem koszty budowy Gazociągu Południowego (South Stream) razem z budową niezbędnych rur na terenie Rosji jest szacowany na 73 mld dolarów. Wydatki te pomnoży opór Komisji Europejskiej przeciwko zwolnieniu South Stream spod reżimu regulacji antymonopolowych trzeciego pakietu energetycznego. Gazprom zarzeka się, że w razie problemów z Brukselą ma awaryjne scenariusze działania, ale jego sytuacja ekonomiczna jest coraz gorsza. Jeżeli postawa Komisji pozostanie niezachwiana, z inwestycji mogą wycofać się kraje jak Bułgaria, którym przewodniczący KE Jose Manuel Barroso zagroził już sankcjami za udział w przedsięwzięciu. Stanowisko KE jest tak stanowcze, że nowej ekipie wyłonionej po wyborach do Parlamentu Europejskiego będzie trudno zdecydowanie złagodzić kurs.

W tym świetle liberalizacja eksportu gazu z Rosji jest pomysłem Kremla na uwolnienie jego polityki energetycznej od wad Gazpromu (niesterowność, zadłużenie, uwikłanie w kosztowne inwestycje) i wzmocnienie jej przewagami pozostałych firm gazowych. Novatek objętego sankcjami Giennadija Timczenki wcześniej niż Gazprom podpisał umowę gazową z Chińczykami. Będzie eksportował gaz z jamalskich złóż przez terminal Jamał LNG budowany wspólnie z chińskim CNPC i francuskim Totalem. Z kolei Rosnieft chce do końca tej dekady eksportować 100 mld m3 rocznie gazu, głównie w kierunku azjatyckim. Firmy te radzą sobie dziś dużo lepiej niż Gazprom, ponieważ nie są obciążone kolejnymi, wielkimi inwestycjami infrastrukturalnymi, które na razie się firmie Aleksieja Millera nie zwróciły. Dlatego szczególnie Rosnieft będzie zainteresowany dopuszczeniem do eksportu gazu rurami, interesuje go m.in. dostęp do Siły Syberii.

Rosjanie kontynuują reformę swojego rynku gazowego. Być może w przyszłości będą w stanie realizować zapisy trzeciego pakietu energetycznego UE dzięki ustanowieniu Gazpromu zarządcą swej infrastruktury i dopuszczeniu do handlu surowcem za ich pomocą Rosnieftu i Novateku? Taka realizacja rozdziału właścicielskiego narzuconego przez Brukselę pozwoliłaby Moskwie na dalsze programowanie polityki energetycznej w Europie, pomimo nowych realiów, w której dinozaury jak Gazprom mogą sobie nie poradzić.