– Kryzys energetyczny był zapalnikiem protestów w Kazachstanie, bo cena LPG była kroplą przelewającą czarę goryczy. Protesty były zaś pretekstem do przemeblowania po myśli prezydenta oraz Władimira Putina – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.
Cena LPG w Kazachstanie rośnie przez problemy logistyczne i podażowe znane z całego świata przez kryzys energetyczny polegający na szybkim wzroście zapotrzebowanie oraz niewystarczającej podaży przez które ta cena jest coraz wyższa także np. w Polsce. Paliwo gazowe popularne w Kazachstanie podrożało z 50-60 tenge do 120 tenge za litr z powodu liberalizacji rynku gazu zaplanowanej na 2022 rok. Uwolnienie cen w normalnych warunkach zmniejsza obciążenia budżetowe, poziom regulacji i daje korzyści klientom, ale nie w dobie rekordowych cen wynikających z kryzysu energetycznego. Trwają od wakacji 2021 spekulacje, czy zagadkowa usterka w instalacji Gazpromu na Jamale była faktycznie przypadkiem, czy miała celowo podnieść ceny LPG w regionie, podobnie jak ograniczenie podaży gazu ziemnego przez Gazprom. Są zatem uzasadnione podstawy do poszukiwania śladu rosyjskiego u źródeł kryzysu na rynku LPG w regionie.
Kazachstan nie chciał płacić więcej za gaz samochodowy. Był to zapalnik protestów ogarniających kolejne miasta kraju od początku stycznia. Nie pomogła dymisja rządu oraz wprowadzenie regulowanej ceny LPG, ponieważ protesty są emanacją głębszej frustracji w Kazachstanie wynikającej z ograniczeń demokracji oraz problemów rozwojowych pomimo względnie niezłej sytuacji gospodarczej tego państwa w gronie republik posowieckich. Prezydent Kazachstanu Kasym-Żormat Tokajew uznał walkę z demonstrantami za operację antyterrorystyczną i ściągnął do pomocy siły Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym, w której największą rolę odgrywa Federacja Rosyjska. Misja nazwana pokojową pozwoliła spacyfikować większość protestów, a władze Kazachstanu informują o likwidacji przeciwników. Ruszyło także śledztwo przeciwko największym firmom naftowym w Kazachstanie, które mogą stać się kozłami ofiarnymi podwyżek. Warto podkreślić, że te koncerny podjęły rozwiniętą współpracę ze spółkami zachodnimi poprawiając kondycję całego sektora wydobywczego. W Kazachstanie pracuje cały wachlarz firm z pierwszej ligi wydobycia: Łukoil z Rosji, CNPC z Chin, Chevron i ExxonMobil z USA, Shell z Holandii, ENI z Włoch, Total z Francji.
Nieoficjalnie można usłyszeć, że siły rosyjskie, które już weszły do byłej republiki, szybko jej nie opuszczą, a Tokajew wykorzystał protesty do pozbawienia wpływów byłego prezydenta Nursułtana Nazarbajewa usuniętego z roli szefa Rady Bezpieczeństwa Kraju. To dyktator na cześć którego stolica Astana została przemianowana na Nursułtan, który jednak zachowywał relatywną autonomię w relacjach z Rosjanami. Zaangażowanie Moskwy w tłumienie protestów może wiązać z nią mocniej Tokajewa, ale Nazarbajew zamierza zostać w kraju i zabiegać o nieokreślone reformy. Destabilizacja Kazachstanu dopiero się zaczęła i wbrew komunikatom ośrodka prezydenckiego może trwać nadal. Rozstrzygnięcie już teraz jest korzystne dla Moskwy, ponieważ kolejna republika posowiecka po Białorusi ulega destabilizacji, prosząc Rosjan o interwencję. Zachód może się biernie przyglądać lub zainterweniować jak zrobił to przy okazji rewolucji godności na Ukrainie. Nie jest jasne czy wystarczy mu woli politycznej do takiego działania.
Marszałkowski: Polscy kierowcy odczują wybuch na Jamale. Rynek LPG jest w tarapatach (ANALIZA)