icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Jakóbik: Nord Stream 2 w Szczecinie i dorsz na tacy

– W dniu 13 czerwca 2017 roku w Urzędzie Wojewódzkim w Szczecinie odbyło się spotkanie informacyjne w sprawie kontrowersyjnego projektu gazociągu Nord Stream 2. Była to okazja do przedstawienia informacji przez konsorcjum odpowiedzialne za projekt i zadawania pytań przez zainteresowane podmioty oraz obywateli Polski – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.

Plan pięćdziesięcioletni

Pierwszy gazociąg z Rosji do Niemiec przez Morze Bałtyckie – Nord Stream –został oddany do eksploatacji w 2012 roku. Jego przepustowość wynosi 55 mld m3 rocznie. Po budowie drugiego gazociągu po dnie Bałtyku do niemieckiego wybrzeża będzie przesyłane 110 mld m3 rosyjskiego gazu. Nord Stream 2 może zagrozić rozwojowi rynku w regionie i potencjalnej konkurencji w postaci dostaw z nowych, nierosyjskich źródeł. Ponadto może pozbawić Polskę oraz Ukrainę roli państw tranzytowych w dostawach paliwa z Rosji.

Spotkanie w Szczecinie przyciągnęło zainteresowanie mieszkańców Województwo Zachodniopomorskiego, dziennikarzy i oficjeli. Przedstawiciele Nord Stream 2 zwrócili uwagę, że tak pełnej sali jak w Polsce, nie było na żadnych innych konsultacjach do tej pory. Spotkanie trwało prawie trzy godziny. Przy okazji konsultacji publicznych konsorcjum Nord Stream 2 opublikowało po polsku informacje o konsultacjach na poziomie międzynarodowym. Przedstawiciel konsorcjum Nord Stream 2 przedstawił podstawowe informacje na temat projektu. Reprezentacja duńskiej firmy Ramboll odpowiedzialnej za raport o oddziaływaniu projektu na środowisko miała przedstawić jego wyniki.

Według konsorcjum Nord Stream 2 nowy gazociąg wesprze wszystkie cele polityki energetycznej Unii. W celu osiągnięcia tych celów, Unia Europejska stworzyła tak zwaną strategię Unii Energetycznej. – To projekt, który ma działać przez 50 lat, więc musimy patrzeć daleko w przyszłość – powiedział Sebastian Sass, rzecznik konsorcjum w Unii.

Rzecznik przekonywał, że nowe dostawy przez Nord Stream 2 obniżą cenę gazu w regionie, a rozwój zużycia gazu zmniejszy emisję CO2, co będzie zgodne z polityką klimatyczną. – Jakikolwiek gaz pojawi się na wewnętrznym rynku Unii Europejskiej zostanie dostarczony tam, gdzie będzie potrzebny – przekonywał Sass.

– Wszystkie emisje produkowane przy wytwarzaniu energii Unii Europejskiej zostaną zmniejszone, bo gaz będzie zastępował węgiel w tym zakresie – mówił Sass. Nie wspomniał o tym, że szereg krajów europejskich planuje do połowy tego wieku zrezygnować całkowicie z paliw kopalnych. Prezes Greenpeace Polska Robert Cyglicki wypomniał Sassowi, że nie bierze pod uwagę trendów europejskich rozwoju Odnawialnych Źródeł Energii. Powiedział, że Nord Stream 2 zacementuje rynek zamiast wspomóc jego rozwój. Ocenił, że nowa infrastruktura jest niepotrzebna, bo konsumpcja gazu w Europie będzie spadać. – Są różne analizy – odparł wymijająco rzecznik.

Rzecznik Nord Stream 2 przypomniał, że pięć firm europejskich wsparło projekt pożyczkami: OMV, Engie, Shell, BASF/Wintershall i E.on/Uniper. – Te firmy zrozumiały, że projekt jest ważny dla miejsc pracy i przemysłu w Europie. Ponad 200 firm z 17 krajów jest zaangażowanych – przypomniał.

Co z środowiskiem?

Przedstawiciel spółki Ramboll Jorn Bo Larsen przypomniał, że tak szybka procedura oceny oddziaływania na środowisko jest możliwa tylko dzięki temu, że większość szlaku Nord Stream 2 pokrywa się z pierwszym gazociągiem z Rosji do Niemiec przez Bałtyk, co pozwoliło przyspieszyć badania. Zadałem pytanie o to, czy badanie było bezstronne, bo zapłacił za nie Gazprom, a Parlament Europejski przyjął w 2008 roku rezolucję w sprawie oceny dla Nord Stream 1 i ocenił, że nie była ona bezstronna. Podobne zastrzeżenia zgłosił Greenpeace, o czym szerzej pisaliśmy w BiznesAlert.pl.

Gość wydarzenia z Ramboll poinformował, że badania środowiskowe w Niemczech i Rosji prowadzą dla spółki niezależni podwykonawcy. – Jako komercyjny operator możemy działać tylko w systemie prawnym, który obowiązuje. Musimy zapewnić wszelkie informacje w zgodzie z nimi – powiedział lakonicznie Sass.

Co z Ukrainą?

– To dodatkowy gaz dla Europy, czyli wsparcie bezpieczeństwa energetycznego. Nie chodzi o zastępowanie istniejących szlaków, ale o realizację zapotrzebowania, które będzie w przyszłości – mówił rzecznik. Przekonywał, że spadek produkcji w UE sprawi, że gaz Nord Stream 2 będzie potrzebny i to zaprzecza tezom o tym, że posłuży do zastąpienia dostaw z innych kierunków. Należy domniemywać, że chodziło o tranzyt przez Ukrainę.

Co innego zapowiadał rosyjski Gazprom, kiedy informował, że dzięki Nord Stream 2 będzie mógł zminimalizować dostawy przez Ukrainę w 2019 roku. Wtedy kończy się umowa na tranzyt przez szlak ukraiński i wtedy ma być zakończona budowa Nord Stream 2. To nieprzypadkowa koincydencja. Gazprom jest obecnie jedynym udziałowcem konsorcjum Nord Stream 2, a zatem to właściciel projektu zdecydował, że użyje go do zmniejszenia dostaw przez Ukrainę. Reszta to PR eleganckich przedstawicieli przybyłych do Szczecina.

Pytany przez BiznesAlert.pl o los dostaw przez Ukrainę rzecznik Sass odpowiedział wymijająco. – Jako komercyjny inwestor nie możemy wpłynąć na to jak będą wyglądać dostawy gazu przez inną infrastrukturę i nie możemy wypowiadać się w imieniu innych operatorów – powiedział Sass.

– Są obawy na rynku o pewność dostaw przez ten kraj ze względu na stan systemu przesyłowego – dodał. Podkreślił, że w prognozach Nord Stream 2 zawarte są założenia odnośnie tego ile dodatkowego gazu będzie potrzeba w Europie, co wskazywałoby na to, że dostawy za pomocą tej magistrali nie posłużą do zastąpienia wolumenów słanych przez Europę.

– Nie widzę żadnych powodów, dla których jakikolwiek inny operator miałby z powodu naszego projektu mieć problem z dostawami na rynek, jeżeli będzie zapotrzebowanie. To nie zależy od nas. Każdy operator musi zapewnić efektywność systemu przesyłowego. Jeżeli powstanie Nord Stream 2 nie widzę powodu, by nie był wykorzystywany dalej system ukraiński – uspokoił.

Rzecznik nie wspomniał, że jeśli gaz z Nord Stream 2 będzie zapewniał gaz tym samym odbiorcom, którym zapewniają go gazociągi ukraińskie, to może spaść zapotrzebowanie na nie.

Co z Europą Środkowo-Wschodnią?

Tezie o tym, że Nord Stream 2 nie posłuży do zastąpienia infrastruktury na Ukrainie przeczą też dalsze wypowiedzi. Sebastian Sass nie udzielił wyczerpującej odpowiedzi na moje pytanie o to, czy skoro Nord Stream 2 chce budować gazociąg do Niemiec, a planuje jedynie odnogę do Europy Środkowo-Wschodniej o nazwie EUGAL, to jak zamierza dostarczyć swój gaz do zachodniej części kontynentu. Operator gazociągów przesyłowych we wschodnich Niemczech – GASCADE, w którym udziały, podobnie jak w Nord Stream 2, posiada rosyjski Gazprom – odnotował zainteresowanie na 54 mld m3 rocznie z EUGAL w naszym regionie. Jednak nie ma planów ani badań na temat odnogi i zapotrzebowania na nią w Europie Zachodniej, o której mówił Sass.

– Nie mamy wpływu i nie możemy przewidzieć planów odnośnie budowy nowych połączeń gazowych – odparł rzecznik Nord Stream 2.- Nasz projekt to offshore. W tym biznesie to tak działa, że oferujemy przepustowość na rynku, a potem zgłaszają się chętni na przepustowość. Reszta to nie nasze zajęcie.

Przypomniałem, że rzecznik wspominał ledwie chwilę wcześniej, że planuje Nord Stream 2 na 50 lat, więc wskazane byłoby uwzględnienie w planach docelowego odbiorcy. – Niektóre firmy, jak GASCADE, mają swoje kalkulacje i proponują rozwiązania – odniósł się do planów operatora wspomnianych wyżej.

– Transportujemy gaz na rynek. O tym gdzie on popłynie, zdecyduje rynek – powiedział rzecznik Sass. Przedstawiciel konsorcjum Nord Stream 2 przekonywał, że nie ma obaw o bezpieczeństwo dostaw w związku z tym, że większość rosyjskiego gazu miałaby docierać do Europy przez Morze Bałtyckie i Niemcy za pomocą obu gazociągów Nord Stream.

– Dostawy nie będą trafiać do określonego kraju, jak Niemcy. Będą docierać dalej za pomocą wspólnego rynku gazu w Europie – uspokajał Sass. Zapytałem więc o to, co zrobi konsorcjum, jeżeli okaże się, że gaz z Nord Stream 2 nie będzie mógł płynąć do Europy Zachodniej, bo nie będzie zapotrzebowania, ani odnogi. – My dostarczymy gaz do punktu wejścia w Niemczech, a zapotrzebowanie na rynku wewnętrznym Unii zdecyduje co się z nim stanie dalej. To realizacja idei wspólnego rynku, który wspiera Komisja Europejska. O tym nie decyduje żadne centralne planowanie.

Odparłem, że to konsorcjum Nord Stream 2 informuje o tym, że chce słać gaz do Europy Zachodniej. Dlaczego ten postulat znalazł się w informacjach konsorcjum? Odpowiedź była taka sama. – Możemy jedynie założyć, że zapotrzebowanie na gaz będzie w Europie Zachodniej, bo tam spadnie produkcja na Morzu Północnym i dostawy z Norwegii. Możemy założyć, że tam będzie potrzeba na nasz rynek. Ale gdzie ten gaz popłynie, zdecyduje rynek.

Jeżeli jednak gaz popłynie do Europy Środkowo-Wschodniej, bo jednak na to wskazuje rynek i badanie zainteresowania GASCADE opisane wyżej, to oznacza, że będzie musiał zastąpić dostawy przez Ukrainę, za pomocą których jest obecnie zaopatrzany region. – Jeśli rozwiniemy wspólny rynek gazu, to rynek będzie decydował o tym, gdzie ma popłynąć gaz – powtórzył jak zaklęty rzecznik Nord Stream 2. – To nie od nas będzie zależało gdzie ma płynąć. To klienci zdecydują – podkreślił. Klienci zdecydowali, że chcą gaz z EUGAL. Oznacza to, że retoryka o dostawach na Zachód jest fałszywa, a Nord Stream 2 może się skończyć spadkiem dostaw przez Ukrainę, co zagrozi jej stabilności.

Konsorcjum utrzymuje, że nie będzie zagrożenia dla dostaw gazu do Europy Środkowo-Wschodniej, choć według krytyków projektu tak będzie, szczególnie, jeśli Nord Stream 2 będzie dostarczał surowiec do tego regionu. Jeśli jednak gaz popłynie na Zachód, to pojawi się inne zagrożenie. Georg Zachmann z ośrodka Breugel dowiódł, że ze względu na ograniczenia infrastrukturalne na pograniczu Europy Zachodniej i Wschodniej w razie przekierowania dostaw do Europy do Nord Stream 2 mogą wystąpić problemy z dostawami na Wschód przez Niemcy. Będzie to groziło ograniczeniami dostaw do Polski oraz innych krajów regionu i umożliwi stosowanie niesprawiedliwej ceny wobec klientów na tym obszarze. Informował o tym BiznesAlert.pl. Zapytałem o to rzecznika projektu.

– Możemy jedynie zapewnić dostawy na rynek. Rozbudowa połączeń gazowych w Unii Europejskiej jest realizowana całkowicie niezależnie od nas. Każde państwo musi zapewnić sobie bezpieczne dostawy gazu poprzez budowę takich połączeń. To jeden z wymogów wspólnego rynku i gaz musi mieć możliwość wolnego przepływu z jednego rynku na inny, ale to jest poza zasięgiem naszych możliwości – powiedział rzecznik.

– Operatorzy i odbiorcy zamówią dokładnie tyle przepustowości i gazu, ile będą potrzebować – odpierał zarzut o to, że Nord Stream 2 zablokuje rozwój rynku gazu, bo zarezerwuje Europę Środkowo-Wschodnią dla surowca z Rosji.

Co z Polską i Baltic Pipe?

W dyskusji pojawił się także wątek polsko-duńskiego projektu Baltic Pipe. – Rozmawialiśmy o tym projekcie z naszymi partnerami. Nie mamy jednak wystarczających informacji do jego oceny – powiedział Simon Bonnell. Powiedział, że krzyżowanie się gazociągów Nord Stream 2 będzie kwestią techniczną i jej rozstrzygnięcie będzie zależało od rozwiązania, które zostanie zaproponowane w celu przeprowadzenia jednego gazociągu nad drugim. BiznesAlert.pl informował o tym, że pozornie techniczna sprawa może zamienić się w problem polityczny, jeżeli ktoś będzie chciał zablokować Korytarz Norweski dający Europie Środkowo-Wschodniej nierosyjski, teoretycznie tani gaz. Przedstawiciel Nord Stream 2 zastrzegł, że ze względu na brak informacji Baltic Pipe nie został uwzględniony przy planach projektu. Nie wiadomo czy oznacza to, że jeśli powstanie wcześniej, to zmusi konsorcjum do rewizji założeń, a co za tym idzie do opóźnienia przedsięwzięcia.

Ciekawym aspektem dyskusji był głos rybaka Wiesława Szklanego z Darłowa, który zasugerował, że to gazociąg Nord Stream 1 może być odpowiedzialny za zanieczyszczenia przez które maleje populacja dorsza na Bałtyku. W dowód problemu przyniósł na tacy okaz dorsza zdechłego z powodu zatrucia toksynami. – Konsorcjum Nord Stream 2 nie ma z tym nic wspólnego – zapewnił Simon Bonnell, dyrektor odpowiedzialny za proces przyznawania pozwoleń w konsorcjum. Z kolei przedstawiciel pełnomocnika rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej dopytywał o wysadzanie arsenałów na dnie Bałtyku, które może zaszkodzić słuchowi polskich morświnów. Konsorcjum zapewniło, że dopełni wszelkich standardów w tym zakresie. Nie odpowiedział na zarzut, że dokumentacja w sprawie badań środowiskowych jest wadliwa.

Po zakończeniu konsultacji w Szczecinie będzie możliwość zadawania pytań konsorcjum Nord Stream 2 za pośrednictwem polskiego ministerstwa środowiska. Resort ma je zebrać i przesłać do siedziby spółki w szwajcarskim Zug. Uczestnicy szczecińskiego spotkania zadeklarowali pełną otwartość. – Zostańmy w kontakcie – powiedział w rozmowie po zakończeniu wydarzenia Sebastian Sass, którego jeśli czyta te słowa z tego miejsca pozdrawiam, bo mówił, że czytuje BiznesAlert.pl w wersji angielskiej.

– W dniu 13 czerwca 2017 roku w Urzędzie Wojewódzkim w Szczecinie odbyło się spotkanie informacyjne w sprawie kontrowersyjnego projektu gazociągu Nord Stream 2. Była to okazja do przedstawienia informacji przez konsorcjum odpowiedzialne za projekt i zadawania pytań przez zainteresowane podmioty oraz obywateli Polski – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.

Plan pięćdziesięcioletni

Pierwszy gazociąg z Rosji do Niemiec przez Morze Bałtyckie – Nord Stream –został oddany do eksploatacji w 2012 roku. Jego przepustowość wynosi 55 mld m3 rocznie. Po budowie drugiego gazociągu po dnie Bałtyku do niemieckiego wybrzeża będzie przesyłane 110 mld m3 rosyjskiego gazu. Nord Stream 2 może zagrozić rozwojowi rynku w regionie i potencjalnej konkurencji w postaci dostaw z nowych, nierosyjskich źródeł. Ponadto może pozbawić Polskę oraz Ukrainę roli państw tranzytowych w dostawach paliwa z Rosji.

Spotkanie w Szczecinie przyciągnęło zainteresowanie mieszkańców Województwo Zachodniopomorskiego, dziennikarzy i oficjeli. Przedstawiciele Nord Stream 2 zwrócili uwagę, że tak pełnej sali jak w Polsce, nie było na żadnych innych konsultacjach do tej pory. Spotkanie trwało prawie trzy godziny. Przy okazji konsultacji publicznych konsorcjum Nord Stream 2 opublikowało po polsku informacje o konsultacjach na poziomie międzynarodowym. Przedstawiciel konsorcjum Nord Stream 2 przedstawił podstawowe informacje na temat projektu. Reprezentacja duńskiej firmy Ramboll odpowiedzialnej za raport o oddziaływaniu projektu na środowisko miała przedstawić jego wyniki.

Według konsorcjum Nord Stream 2 nowy gazociąg wesprze wszystkie cele polityki energetycznej Unii. W celu osiągnięcia tych celów, Unia Europejska stworzyła tak zwaną strategię Unii Energetycznej. – To projekt, który ma działać przez 50 lat, więc musimy patrzeć daleko w przyszłość – powiedział Sebastian Sass, rzecznik konsorcjum w Unii.

Rzecznik przekonywał, że nowe dostawy przez Nord Stream 2 obniżą cenę gazu w regionie, a rozwój zużycia gazu zmniejszy emisję CO2, co będzie zgodne z polityką klimatyczną. – Jakikolwiek gaz pojawi się na wewnętrznym rynku Unii Europejskiej zostanie dostarczony tam, gdzie będzie potrzebny – przekonywał Sass.

– Wszystkie emisje produkowane przy wytwarzaniu energii Unii Europejskiej zostaną zmniejszone, bo gaz będzie zastępował węgiel w tym zakresie – mówił Sass. Nie wspomniał o tym, że szereg krajów europejskich planuje do połowy tego wieku zrezygnować całkowicie z paliw kopalnych. Prezes Greenpeace Polska Robert Cyglicki wypomniał Sassowi, że nie bierze pod uwagę trendów europejskich rozwoju Odnawialnych Źródeł Energii. Powiedział, że Nord Stream 2 zacementuje rynek zamiast wspomóc jego rozwój. Ocenił, że nowa infrastruktura jest niepotrzebna, bo konsumpcja gazu w Europie będzie spadać. – Są różne analizy – odparł wymijająco rzecznik.

Rzecznik Nord Stream 2 przypomniał, że pięć firm europejskich wsparło projekt pożyczkami: OMV, Engie, Shell, BASF/Wintershall i E.on/Uniper. – Te firmy zrozumiały, że projekt jest ważny dla miejsc pracy i przemysłu w Europie. Ponad 200 firm z 17 krajów jest zaangażowanych – przypomniał.

Co z środowiskiem?

Przedstawiciel spółki Ramboll Jorn Bo Larsen przypomniał, że tak szybka procedura oceny oddziaływania na środowisko jest możliwa tylko dzięki temu, że większość szlaku Nord Stream 2 pokrywa się z pierwszym gazociągiem z Rosji do Niemiec przez Bałtyk, co pozwoliło przyspieszyć badania. Zadałem pytanie o to, czy badanie było bezstronne, bo zapłacił za nie Gazprom, a Parlament Europejski przyjął w 2008 roku rezolucję w sprawie oceny dla Nord Stream 1 i ocenił, że nie była ona bezstronna. Podobne zastrzeżenia zgłosił Greenpeace, o czym szerzej pisaliśmy w BiznesAlert.pl.

Gość wydarzenia z Ramboll poinformował, że badania środowiskowe w Niemczech i Rosji prowadzą dla spółki niezależni podwykonawcy. – Jako komercyjny operator możemy działać tylko w systemie prawnym, który obowiązuje. Musimy zapewnić wszelkie informacje w zgodzie z nimi – powiedział lakonicznie Sass.

Co z Ukrainą?

– To dodatkowy gaz dla Europy, czyli wsparcie bezpieczeństwa energetycznego. Nie chodzi o zastępowanie istniejących szlaków, ale o realizację zapotrzebowania, które będzie w przyszłości – mówił rzecznik. Przekonywał, że spadek produkcji w UE sprawi, że gaz Nord Stream 2 będzie potrzebny i to zaprzecza tezom o tym, że posłuży do zastąpienia dostaw z innych kierunków. Należy domniemywać, że chodziło o tranzyt przez Ukrainę.

Co innego zapowiadał rosyjski Gazprom, kiedy informował, że dzięki Nord Stream 2 będzie mógł zminimalizować dostawy przez Ukrainę w 2019 roku. Wtedy kończy się umowa na tranzyt przez szlak ukraiński i wtedy ma być zakończona budowa Nord Stream 2. To nieprzypadkowa koincydencja. Gazprom jest obecnie jedynym udziałowcem konsorcjum Nord Stream 2, a zatem to właściciel projektu zdecydował, że użyje go do zmniejszenia dostaw przez Ukrainę. Reszta to PR eleganckich przedstawicieli przybyłych do Szczecina.

Pytany przez BiznesAlert.pl o los dostaw przez Ukrainę rzecznik Sass odpowiedział wymijająco. – Jako komercyjny inwestor nie możemy wpłynąć na to jak będą wyglądać dostawy gazu przez inną infrastrukturę i nie możemy wypowiadać się w imieniu innych operatorów – powiedział Sass.

– Są obawy na rynku o pewność dostaw przez ten kraj ze względu na stan systemu przesyłowego – dodał. Podkreślił, że w prognozach Nord Stream 2 zawarte są założenia odnośnie tego ile dodatkowego gazu będzie potrzeba w Europie, co wskazywałoby na to, że dostawy za pomocą tej magistrali nie posłużą do zastąpienia wolumenów słanych przez Europę.

– Nie widzę żadnych powodów, dla których jakikolwiek inny operator miałby z powodu naszego projektu mieć problem z dostawami na rynek, jeżeli będzie zapotrzebowanie. To nie zależy od nas. Każdy operator musi zapewnić efektywność systemu przesyłowego. Jeżeli powstanie Nord Stream 2 nie widzę powodu, by nie był wykorzystywany dalej system ukraiński – uspokoił.

Rzecznik nie wspomniał, że jeśli gaz z Nord Stream 2 będzie zapewniał gaz tym samym odbiorcom, którym zapewniają go gazociągi ukraińskie, to może spaść zapotrzebowanie na nie.

Co z Europą Środkowo-Wschodnią?

Tezie o tym, że Nord Stream 2 nie posłuży do zastąpienia infrastruktury na Ukrainie przeczą też dalsze wypowiedzi. Sebastian Sass nie udzielił wyczerpującej odpowiedzi na moje pytanie o to, czy skoro Nord Stream 2 chce budować gazociąg do Niemiec, a planuje jedynie odnogę do Europy Środkowo-Wschodniej o nazwie EUGAL, to jak zamierza dostarczyć swój gaz do zachodniej części kontynentu. Operator gazociągów przesyłowych we wschodnich Niemczech – GASCADE, w którym udziały, podobnie jak w Nord Stream 2, posiada rosyjski Gazprom – odnotował zainteresowanie na 54 mld m3 rocznie z EUGAL w naszym regionie. Jednak nie ma planów ani badań na temat odnogi i zapotrzebowania na nią w Europie Zachodniej, o której mówił Sass.

– Nie mamy wpływu i nie możemy przewidzieć planów odnośnie budowy nowych połączeń gazowych – odparł rzecznik Nord Stream 2.- Nasz projekt to offshore. W tym biznesie to tak działa, że oferujemy przepustowość na rynku, a potem zgłaszają się chętni na przepustowość. Reszta to nie nasze zajęcie.

Przypomniałem, że rzecznik wspominał ledwie chwilę wcześniej, że planuje Nord Stream 2 na 50 lat, więc wskazane byłoby uwzględnienie w planach docelowego odbiorcy. – Niektóre firmy, jak GASCADE, mają swoje kalkulacje i proponują rozwiązania – odniósł się do planów operatora wspomnianych wyżej.

– Transportujemy gaz na rynek. O tym gdzie on popłynie, zdecyduje rynek – powiedział rzecznik Sass. Przedstawiciel konsorcjum Nord Stream 2 przekonywał, że nie ma obaw o bezpieczeństwo dostaw w związku z tym, że większość rosyjskiego gazu miałaby docierać do Europy przez Morze Bałtyckie i Niemcy za pomocą obu gazociągów Nord Stream.

– Dostawy nie będą trafiać do określonego kraju, jak Niemcy. Będą docierać dalej za pomocą wspólnego rynku gazu w Europie – uspokajał Sass. Zapytałem więc o to, co zrobi konsorcjum, jeżeli okaże się, że gaz z Nord Stream 2 nie będzie mógł płynąć do Europy Zachodniej, bo nie będzie zapotrzebowania, ani odnogi. – My dostarczymy gaz do punktu wejścia w Niemczech, a zapotrzebowanie na rynku wewnętrznym Unii zdecyduje co się z nim stanie dalej. To realizacja idei wspólnego rynku, który wspiera Komisja Europejska. O tym nie decyduje żadne centralne planowanie.

Odparłem, że to konsorcjum Nord Stream 2 informuje o tym, że chce słać gaz do Europy Zachodniej. Dlaczego ten postulat znalazł się w informacjach konsorcjum? Odpowiedź była taka sama. – Możemy jedynie założyć, że zapotrzebowanie na gaz będzie w Europie Zachodniej, bo tam spadnie produkcja na Morzu Północnym i dostawy z Norwegii. Możemy założyć, że tam będzie potrzeba na nasz rynek. Ale gdzie ten gaz popłynie, zdecyduje rynek.

Jeżeli jednak gaz popłynie do Europy Środkowo-Wschodniej, bo jednak na to wskazuje rynek i badanie zainteresowania GASCADE opisane wyżej, to oznacza, że będzie musiał zastąpić dostawy przez Ukrainę, za pomocą których jest obecnie zaopatrzany region. – Jeśli rozwiniemy wspólny rynek gazu, to rynek będzie decydował o tym, gdzie ma popłynąć gaz – powtórzył jak zaklęty rzecznik Nord Stream 2. – To nie od nas będzie zależało gdzie ma płynąć. To klienci zdecydują – podkreślił. Klienci zdecydowali, że chcą gaz z EUGAL. Oznacza to, że retoryka o dostawach na Zachód jest fałszywa, a Nord Stream 2 może się skończyć spadkiem dostaw przez Ukrainę, co zagrozi jej stabilności.

Konsorcjum utrzymuje, że nie będzie zagrożenia dla dostaw gazu do Europy Środkowo-Wschodniej, choć według krytyków projektu tak będzie, szczególnie, jeśli Nord Stream 2 będzie dostarczał surowiec do tego regionu. Jeśli jednak gaz popłynie na Zachód, to pojawi się inne zagrożenie. Georg Zachmann z ośrodka Breugel dowiódł, że ze względu na ograniczenia infrastrukturalne na pograniczu Europy Zachodniej i Wschodniej w razie przekierowania dostaw do Europy do Nord Stream 2 mogą wystąpić problemy z dostawami na Wschód przez Niemcy. Będzie to groziło ograniczeniami dostaw do Polski oraz innych krajów regionu i umożliwi stosowanie niesprawiedliwej ceny wobec klientów na tym obszarze. Informował o tym BiznesAlert.pl. Zapytałem o to rzecznika projektu.

– Możemy jedynie zapewnić dostawy na rynek. Rozbudowa połączeń gazowych w Unii Europejskiej jest realizowana całkowicie niezależnie od nas. Każde państwo musi zapewnić sobie bezpieczne dostawy gazu poprzez budowę takich połączeń. To jeden z wymogów wspólnego rynku i gaz musi mieć możliwość wolnego przepływu z jednego rynku na inny, ale to jest poza zasięgiem naszych możliwości – powiedział rzecznik.

– Operatorzy i odbiorcy zamówią dokładnie tyle przepustowości i gazu, ile będą potrzebować – odpierał zarzut o to, że Nord Stream 2 zablokuje rozwój rynku gazu, bo zarezerwuje Europę Środkowo-Wschodnią dla surowca z Rosji.

Co z Polską i Baltic Pipe?

W dyskusji pojawił się także wątek polsko-duńskiego projektu Baltic Pipe. – Rozmawialiśmy o tym projekcie z naszymi partnerami. Nie mamy jednak wystarczających informacji do jego oceny – powiedział Simon Bonnell. Powiedział, że krzyżowanie się gazociągów Nord Stream 2 będzie kwestią techniczną i jej rozstrzygnięcie będzie zależało od rozwiązania, które zostanie zaproponowane w celu przeprowadzenia jednego gazociągu nad drugim. BiznesAlert.pl informował o tym, że pozornie techniczna sprawa może zamienić się w problem polityczny, jeżeli ktoś będzie chciał zablokować Korytarz Norweski dający Europie Środkowo-Wschodniej nierosyjski, teoretycznie tani gaz. Przedstawiciel Nord Stream 2 zastrzegł, że ze względu na brak informacji Baltic Pipe nie został uwzględniony przy planach projektu. Nie wiadomo czy oznacza to, że jeśli powstanie wcześniej, to zmusi konsorcjum do rewizji założeń, a co za tym idzie do opóźnienia przedsięwzięcia.

Ciekawym aspektem dyskusji był głos rybaka Wiesława Szklanego z Darłowa, który zasugerował, że to gazociąg Nord Stream 1 może być odpowiedzialny za zanieczyszczenia przez które maleje populacja dorsza na Bałtyku. W dowód problemu przyniósł na tacy okaz dorsza zdechłego z powodu zatrucia toksynami. – Konsorcjum Nord Stream 2 nie ma z tym nic wspólnego – zapewnił Simon Bonnell, dyrektor odpowiedzialny za proces przyznawania pozwoleń w konsorcjum. Z kolei przedstawiciel pełnomocnika rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej dopytywał o wysadzanie arsenałów na dnie Bałtyku, które może zaszkodzić słuchowi polskich morświnów. Konsorcjum zapewniło, że dopełni wszelkich standardów w tym zakresie. Nie odpowiedział na zarzut, że dokumentacja w sprawie badań środowiskowych jest wadliwa.

Po zakończeniu konsultacji w Szczecinie będzie możliwość zadawania pytań konsorcjum Nord Stream 2 za pośrednictwem polskiego ministerstwa środowiska. Resort ma je zebrać i przesłać do siedziby spółki w szwajcarskim Zug. Uczestnicy szczecińskiego spotkania zadeklarowali pełną otwartość. – Zostańmy w kontakcie – powiedział w rozmowie po zakończeniu wydarzenia Sebastian Sass, którego jeśli czyta te słowa z tego miejsca pozdrawiam, bo mówił, że czytuje BiznesAlert.pl w wersji angielskiej.

Najnowsze artykuły