Jakóbik: Polska jako kraj frontowy wojny gazowej (ANALIZA)

7 lutego 2022, 07:25 Bezpieczeństwo

Szczyt energetyczny Unii Europejskiej i USA ma być okazją do rozmów o dostawach interwencyjnych gazu w razie nowej wojny na Ukrainie. Wojna gazowa prowadzona przez Rosję w Europie, w której Polska jest już krajem frontowym, powinna prowadzić do ostatecznego uzależnienia kontynentu od jej surowców – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.

Bojownicy w Donbasie. Fot. Wikimedia Commons
Bojownicy w Donbasie. Fot. Wikimedia Commons

Czy Rosja szykuje się już na nowe sankcje za atak na Ukrainę?

Przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen w głośnym wywiadzie dla Handelsblatta oraz Les Echos potwierdziła, że Gazprom ograniczył podaż gazu w Europie. – Widać, że tego lata i jesieni magazyny nie zostały uzupełnione tak jak zawsze, szczególnie przez rosyjski Gazprom. Kiedy wszyscy dostawcy mają około 44 procent zapasów w magazynach, poziom w obiektach Gazpromu spadł do 16 procent. To mówi samo za siebie – powiedziała von der Leyen. – Gazprom realizuje swe kontrakty, to prawda, ale tylko na minimum. Inni dostawcy gazu znacząco zwiększyli dostawy ze względu na rosnące zapotrzebowanie i rekordowe ceny, ale nie Gazprom. Ta firma należąca do państwa rosyjskiego rodzi obawy o jej wiarygodność.

W innym miejscu opisywałem na czym polega nowa gra Gazpromu. Prawdopodobnie zależy mu na nowych kontraktach długoterminowych w Europie oraz jak najszybszym uruchomieniu gazociągu Nord Stream 2. To pierwsze udaje mu się w niektórych przypadkach, z najbardziej jaskrawym w postaci nowej umowy gazowej z Węgrami, która ma obowiązywać do 2036 roku (!) czyli prawdopodobnie długo po kryzysie energetycznym który tymczasowo zwiększył atrakcyjność cenową dostaw gazu z Rosji, które kończą się zwykle istotnymi kosztami politycznymi. Rosjanie uzyskali koncesję Węgier w postaci odbioru większej części gazu w ramach dodatkowej umowy MVM-Gazprom przez Turkish Stream, gazociąg omijający Ukrainę od południa. Można sobie wyobrazić, że w przyszłości pozostała część gazu mogłaby docierać do Węgrów przez Nord Stream 2 i hub w Baumgarten, bo punkt odbioru jest ustalony na granicy z Austrią, gdzie ów się znajduje.

W tym kontekście warto także zwrócić uwagę na nową umowę gazową Gazpromu z chińskim CNPC na dostawy 10 mld m sześc. rocznie przez 25 lat. Gaz ma pochodzić z Dalekiego Wschodu i zwiększyć wolumen dostaw przez gazociąg Siła Syberii, a zatem nie będzie alternatywnym szlakiem dostaw z Półwyspu Jamalskiego. Nie pozwoli na dywersyfikację rynków zbytu Rosjanom. Do tego potrzebny byłby porzucony projekt Gazociągu Ałtaj lub utrzymany w zawieszeniu Siła Syberii 2. To powtórka scenariusza z maja 2014 roku, kiedy niedługo po nielegalnej aneksji Krymu w marcu oraz przed atakiem na wschód Ukrainy w czerwcu tamtego roku Rosjanie zawarli „kontrakt stulecia” prezentowany jako alternatywa do dostaw na rynek europejski, niesłusznie z tych samych powodów, czyli wykorzystania złóż dalekowschodnich, a nie tych eksploatowanych na potrzeby rynku europejskiego. Pisałem o tym w innym miejscu osiem lat temu.

Element nowej umowy chińsko-rosyjskiej wskazywany w dyskusjach na ten temat za niepokojący to zapisy o rozliczeniu w euro, które potencjalnie mogłyby chronić tę współpracę przed sankcjami amerykańskimi. Jednak w obecnej sytuacji również Komisja Europejska grozi Rosji obostrzeniami uderzającymi w jej sektor węglowodorowy. – W poważnym kryzysie wszystko zależy od zachowania Rosji. Sposób robienia biznesu przez Gazprom jest dziwny. W czasie, kiedy ceny gazu przebijają sufit a zapotrzebowanie jest ogromne, ta firma ogranicza dostawy do klientów. Rosja wywiera nacisk militarny na Ukrainę i używa nas jako dźwigni z użyciem dostaw gazu. Dlatego nie można zdjąć Nord Stream 2 ze stolika sankcji, to jest jasne – powiedziała przewodnicząca w cytowanym wywiadzie. Być może Rosjanie już teraz zabezpieczają się przed nowymi sankcjami Zachodu, a te byłyby bardziej prawdopodobne w razie wojny na Ukrainie.

Zimna czy gorąca wojna gazowa?

Z tego punktu widzenia zimna wojna gazowa z użyciem narzędzi rynkowych Gazpromu mająca teoretycznie na celu utrzymanie udziałów na rynku jawi się jako preludium do wojny gorącej nad Dnieprem z paraliżującym oddziaływaniem kryzysu gazowego w Europie. Ryzyko nowego ataku Rosji na Ukrainę jest na tyle duże, że szczyt energetyczny Unii Europejskiej i USA zaplanowany na siódmego lutego ma być poświęcony między innymi interwencyjnym dostaw gazu spoza terytorium rosyjskiego. – Uruchomiłam właśnie strategiczne partnerstwo energetyczne z prezydentem USA Joe Bidenem. Dotyczy ono przede wszystkim LNG. Rozmawiamy z różnymi dostawcami z całego świata. Jest duże zainteresowanie wielu krajów wejściem w długoterminową współpracę z Europą, a ona chce zaoferować niezawodność – powiedziała von der Leyen i wymieniła w tym kontekście Norwegię, Katar, Azerbejdżan, Egipt oraz USA. Przypomniała, że szczyt USA-UE poświęcony energetyce odbędzie się siódmego lutego w Waszyngtonie. Przyznała, że pomysł budowy terminali LNG w Niemczech „ma sens”. To dostawy gazu skroplonego obok gazociągowych z Norwegii pozwolą zwiększyć podaż gazu w Europie pozbawionej ewentualnie dostaw z Rosji.

Na mocy regulacji SOS stowarzyszenie operatorów sieci przesyłowych gazu ENTSOG jest odpowiedzialne za tworzenie symulacji kryzysów dostaw gazu, z których ostatnia została sporządzona w listopadzie 2021 roku. Co ciekawe niebawem na czele tej organizacji stanie Polak, Piotr Kuś. ENTSOG nie wzięło w symulacji z 2021 roku pod uwagę ataku zimy z początku 2021 roku ani nietypowego zachowania Gazpromu ograniczającego podaż w Europie od wakacji zeszłego roku. Przykładowo wszystkie scenariusze ENTSOG zakładają miarowe uzupełnianie zapasów gazu od kwietnia do października, podczas gdy rosyjski Gazprom nie zrobił tego w 2021 roku, pozostawiając zapasy w Niemczech na rekordowo niskim poziomie poniżej 20 procent, które obecnie spadły w jego obiektach na terytorium tamtego kraju do prawie 10 procent. Co ciekawe, ENTSOG wzięła pod uwagę w każdym scenariuszu uruchomienie dostaw gazu przez sporny gazociąg Nord Stream 2, do którego nadal nie doszło, a według deklaracji regulatora niemieckiego nie dojdzie przed drugą połową 2022 roku, kiedy może być już po ataku Rosji na Ukrainę. Żaden z 19 scenariuszy ENTSOG nie bierze pod uwagę przerwy dostaw przez więcej niż jeden szlak dostaw gazu do Europy ani dłużej niż przez dwa tygodnie. Scenariusz pierwszy zakłada zatrzymanie dostaw gazu przez samą Ukrainę, jednak poprzedzony zwyczajowym uzupełnieniem zapasów na kontynencie. W takim scenariuszu wykorzystanie zapasów, przekierowanie dostaw do Gazociągu Jamalskiego, Nord Stream 1, Nord Stream 2 i Turkish Stream połączone z uzupełnieniem spadku dostaw z Rosji przez import z Norwegii oraz LNG pozwala utrzymać bezpieczeństwo dostaw bez jakichkolwiek ograniczeń.

Symulacja ENTSOG. Grafika: ENTSOG

Symulacja ENTSOG. Grafika: ENTSOG

Analiza ośrodka Bruegel z 2022 roku pokazuje czarny scenariusz biorący pod uwagę nietypowe działanie Gazpromu w zeszłym roku. Wynika z niej, że atak na Ukrainę i zatrzymanie dostaw przez jej terytorium zmusi Europejczyków do wprowadzenia mechanizmów solidarnościowych oraz ograniczenia zużycia gazu w przemyśle oraz gospodarstwach domowych. W czarnym scenariuszu wojny gazowej w Europie przejdzie ona z fazy zimnej obserwowanej obecnie w fazę gorącą, która mogłaby uwzględniać sankcje zachodnie wykluczające Rosję z handlu węglowodorami poprzez wykluczenie z systemu bankowego SWIFT, a co za tym idzie całkowite zatrzymanie dostaw gazu do Europy.

Części Europy dotknięte niedoborami gazu. Grafika: Bruegel

Części Europy dotknięte niedoborami gazu. Grafika: Bruegel

Jaka będzie rola Polski na froncie wojny gazowej?

Polska posiada rekordowe zapasy gazu w Europie dzięki ustawie o strategicznych zapasach tego surowca. Według danych AGSI+ z szóstego lutego 2022 roku magazyny w Polsce są zapełnione gazem w 62,43 procentach. Magazyny w Niemczech są zapełnione w 35,01 procentach, z czego te pod kontrolą Gazpromu w Jemgum i Rehden w sumie w 9,38 procentach, z czego ten drugi jest już prawie pusty. Krótkoterminowo Niemcy nie mogą polegać na nieistniejących terminalach LNG wspomnianych przez von der Leyen, więc plany interwencyjnych dostaw gazu na Stary Kontynent muszą uwzględniać alternatywne szlaki dostaw z użyciem tych, które już stoją: w krajach Beneluxu oraz w Polsce. Póki co Niemcy koordynują politykę zarządzania zapasami gazu z Austrią, Belgią, Francją, Luksemburgiem, Holandią oraz Szwajcarią w ramach tzw. Pięciostronnego Forum Energetycznego (Pentalateral Enegy Forum) utworzonego w 2005 roku. Jednakże unijne rozporządzenie o bezpieczeństwie dostaw (rozporządzenie SOS) ustanawia regionalne grupy bezpieczeństwa dostaw oraz korytarze bezpieczeństwa pozwalające utworzyć plany na wypadek kryzysu, który obecnie wisi nad Europą. Rozporządzenie SOS nakłada obowiązek współpracy w razie problemów z dostawami gazu przy zastrzeżeniu ochrony odbiorców wrażliwych, jak szkoły czy szpitale, między innymi dzięki staraniom Polaków na czele z prof. Jerzym Buzkiem. Polska i Niemcy znajdują się w dwóch zbiorach państw narażonych na przerwę dostaw gazu ze Wschodu. W przypadku szlaku przez Ukrainę są to: Bułgaria (28,15 procent magazynów), Republika Czeska (36,59), Niemcy, Grecja (brak danych), Chorwacja (30,92), Włochy (47,08), Luksemburg (brak danych), Węgry (31,70), Austria (21,31 – także z udziałami Gazpromu), Polska, Rumunia (35,88), Słowenia (brak danych), Słowacja (30,39). W przypadku dostaw przez Białoruś: Belgia (32,56), Republika Czeska, Niemcy, Estonia, Łotwa (31,93 – dla wszystkich krajów bałtyckich), Litwa, Luksemburg, Niderlandy (25,73 – także z udziałami Gazpromu), Polska, Słowacja. Europejczycy nie przewidzieli, że Rosjanie nie uzupełnią zapasów przed zimą w magazynach z ich udziałami. Tak zależność od Rosji w sektorze gazowym zemścił się po raz kolejny, tym razem poprzez akcjonariat infrastruktury strategicznej, choć niektórzy ostrzegali przed takim scenariuszem z użyciem magazynów.

Nietypowy stan zapełnienia magazynów nieprzewidziany w symulacji ENTSOG może doprowadzić do hipotetycznej sytuacji, w której interwencyjne dostawy gazu trafiają między innymi z Polski do Niemiec. Zgodnie z rozporządzeniem SOS byłoby to koniecznie tylko w razie wyczerpania wszelkich innych możliwości i utrzymania się mimo to deficytu dostaw gazu do odbiorców chronionych. Wówczas Niemcy musiałyby opłacić interwencyjne dostawy „uczciwą rekompensatą” pod warunkiem, że nie zagrożą w ten sposób polskim odbiorcom wrażliwym. Oczywiście na zapasy gazu należy patrzeć nie tylko z punktu widzenia procentowego zapełnienia magazynów, ale także faktycznych wolumenów. Te w wymienionych wyżej grupach państw są największe we Włoszech (93,09 TWh), czyli prawie pięć razy więcej niż w Polsce (22,34 TWh). Paradoksalnie, zatrzymanie dostaw gazu z Rosji do Niemiec przez polski odcinek Gazociągu Jamalskiego trwające od końca zeszłego roku sprawia, że przepustowość tej magistrali mogłaby zostać wykorzystana do dostaw do Niemiec.

Jednakże dostawy przez Jamał płyną na Wschód. Nieoficjalnie można przyjąć dwie interpretacje. Pierwsza zakłada, że dostawy z giełdy niemieckiej pozostają atrakcyjne cenowo do tych słanych na mocy kontraktu jamalskiego, który niesłusznie jest prezentowany jako całkowicie zależny od cen ropy naftowej. On także jest do pewnego stopnia zależny od warunków giełdowych dzięki renegocjacji kontraktu przez Polaków oraz interwencję Komisji Europejskiej w toku śledztwa antymonopolowego. W obecnych warunkach może się okazać, że Polakom nadal opłaca się sprowadzać gaz z giełdy niemieckiej i nawet wobec kryzysu energetycznego dostawy z Rosji nie są bezkonkurencyjne. Sugerowałaby to odpowiedź PGNiG na pytanie BiznesAlert.pl. – PGNiG nie przekazuje informacji ani nie komentuje szczegółów realizacji swojej strategii pozyskania gazu. Spółka korzysta z możliwości pozyskania gazu ziemnego z zagranicy, jakie daje terminal LNG w Świnoujściu oraz  interkonektory na połączeniu z Niemcami, Czechami, Białorusią i Ukrainą – przyznaje spółka z ul. Kasparzaka. – Poprzez zdywersyfikowane źródła i kierunki dostaw PGNiG aktywnie zarządza przepływem gazu ziemnego, co może powodować okresowo istotne redukcje przepływu gazu w danym punkcie zdawczo-odbiorczym oraz wzrost wykorzystania innych możliwości. Dostawy gazu ze Wschodu są realizowane zgodnie z zapotrzebowaniem zgłaszanym przez PGNiG – zapewnia. Gazprom realizuje kontrakt jamalski, ale nie śle więcej gazu pomimo rekordowego zapotrzebowania w Europie.

Druga interpretacja jest bardziej atrakcyjna z punktu widzenia tej analizy. Polska jako kraj frontowy zimnej wojny gazowej w Europie doprowadziła już do interwencyjnych dostaw do Mołdawii, gdzie ta wojna zrobiła się gorąca po wprowadzeniu przez Kiszyniów stanu wyjątkowego wynikającego z niedoboru gazu. PGNiG wzięło udział w przetargu na dostawy tego typu ogłoszonym przez Moldovagaz i wygrało. Za tym precedensem poszła umowa na fizyczne dostawy dedykowanego ładunku LNG z USA na Ukrainę na mocy umowy PGNiG-ERU. Premier Mateusz Morawiecki zadeklarował podczas wizyty w Kijowie pierwszego lutego, w dniu ogłoszenia tej umowy LNG, że Polska podejmie wszelkie działania na rzecz udrożnienia nowego połączenia gazowego z terytorium ukraińskiego, czyli prawdopodobnie Gazociągu Polska-Ukraina zamrożonego przez brak woli współpracy po obu stronach granicy w czasach poprzedzających obecny kryzys. Warto przypomnieć, że rządy Polski, Ukrainy i USA posiadają porozumienie o współpracy na rzecz wzmocnienia bezpieczeństwa gazowego regionu z sierpnia 2019 roku. – Strony będą dążyły do wzmocnienia połączenia gazowego między Rzecząpospolitą Polską oraz Ukrainą poprzez inwestycje mające na celu zwiększenie przepustowości istniejących lub budowę nowych połączeń międzysystemowych oraz usprawnienie handlu transgranicznego, w tym poprzez rewersowe zdolności przesyłowe – czytamy w tym dokumencie.

Można zatem podejrzewać, że Polsce przypadnie rola kraju frontowego w wojnie gazowej w Europie i będzie ona współodpowiedzialna za transfer interwencyjnych dostaw na Ukrainę dzięki temu, że posiada terminal LNG a z końcem 2022 roku będzie miała gazociąg Baltic Pipe z Norwegii, oczywiście pod warunkiem wystarczających rezerw i bezpieczeństwa odbiorców wrażliwych w naszym kraju. Warto przypomnieć, że rozporządzenie SOS wspomina o dobrowolnej współpracy z krajami Wspólnoty Energetycznej, do której należy Ukraina. Jednakże z tego punktu widzenia kluczowe jest utrzymanie drożności rewersu Gazociągu Jamalskiego dającego Polsce dostęp do europejskiej giełdy gazu oprócz połączeń z Czechami i Słowacją. Należy jednak zaznaczyć, że Polska nie będzie głównym szlakiem dywersyfikacji dostaw gazu nad Dniepr, bo główna trasa dostaw gazu z Ukrainy do Unii Europejskiej wiedzie przez Słowację i podobnie będzie z odwrotnym kierunkiem. Ukraińskie OGTSUA zarezerwowało fizyczne, nieprzerwane moce połączenia systemowego w Budince od słowackiego EUSTREAMU na 42 mln m sześc. dziennie, czyli 15 mld m sześć. na rok w razie potrzeby. Polski szlak dopiero należy rozwinąć i niedobrze się stało, że jeszcze do tego nie doszło, głównie z przyczyn rynkowych.

Czy kryzys pozwoli domknąć historię zależności od gazu z Rosji?

Tymczasem rozpoczyna się nowy spór PGNiG-Gazprom o kontrakt jamalski oraz sam gazociąg Jamał-Europa. Rosjanie odpowiedzieli na wniosek PGNiG o obniżkę cen gazu z 2020 roku kontrofensywą i wnioskiem o podwyżkę w październiku 2021 roku. Rosjanie zareagowali także na ustawę nowelizującą prawo energetyczne w celu przeniesienia prawa ustalania taryf na Gazociągu Jamalskim w ręce operatora Gaz-System w zgodzie z przepisami europejskimi. Gazprom wezwał PGNiG przed arbitraż w sprawie jego praw do dywidend i praw wynikających z nadzoru nad polskim odcinkiem Jamału. Rosjanie stosują taktykę ciosów odwrotnie proporcjonalnych, ale parasol ochronny prawa unijnego pozwoli teoretycznie rozstrzygnąć spór na korzyść Polaków jak w przypadku ostatniego arbitrażu cenowego wygranego przez nich w marcu 2020 roku. Należy jednak liczyć się z możliwością, że spory sądowe staną się pretekstem do nieprzewidzianych działań godzących w bezpieczeństwo dostaw gazu do i przez Polskę, szczególnie w obliczu ryzyka wybuchu wojny na Ukrainie. Obecny kryzys energetyczny, szczególnie jego oblicze gazowe, to argument za ostatecznym porzuceniem zależności Europy od gazu z Rosji tak jak kryzys naftowy z XX wieku był argumentem za porzuceniem zależności od ropy bliskowschodniej. Samo ryzyko, że najwięksi klienci Gazpromu na kontynencie mogą zostać bez jego gazu przez politykę tej firmy trudną do uzasadnienia inaczej niż celem ograniczenia podaży w celach politycznych, powinno być argumentem za urzeczywistnieniem polityki dywersyfikacji dostaw gazu do Europy. Mogą temu służyć różne rozwiązania: wprowadzenie unijnych zapasów gazu, zmniejszenie importu gazu z Rosji, zmniejszenie zapotrzebowania na gaz w Europie z pomocą duetu Odnawialnych Źródeł Energii oraz energetyki jądrowej. Pierwszorzędne rozwiązania służące realizacji tego celu to powstrzymanie się od nowych kontraktów długoterminowych z Rosjanami. Przewodnicząca Ursula Von der Leyen skrytykowała zależność od kontraktów jak umowa jamalska w Polsce. – Były czasy, że dostawy krótkoterminowe były wyjątkowo tanie, czasami nawet z cenami negatywnymi, nie można o tym zapominać. Ostatecznie liberalizacja się opłaciła, a obecny rozwój wypadków pokazuje, że poleganie na gazie z Rosji w długim terminie także niesie ryzyko – mówiła. Obecny kryzys pokazuje także, że Europa może wyjść z niego zwycięska i mniej zależna od gazu rosyjskiego, a agresywna polityka Kremla zemści się wówczas na nim samym, jak bywało już wielokrotnie w historii.

Jakóbik: Czkawka po pandemii i kontratak Putina z użyciem ropy i gazu (ANALIZA)