Jakóbik: Rozbudujmy gazoport, zanim rosyjski gaz zajmie rynek

3 marca 2016, 09:00 Energetyka

KOMENTARZ

fot. Polskie LNG

Wojciech Jakóbik

Redaktor naczelny BiznesAlert.pl

Konkurencja dla polskiego gazoportu nie próżnuje. Gazprom Germania, niemiecka filia rosyjskiego koncernu działająca w sektorze gazu skroplonego, przeprowadziła pierwszą operację bunkrowania w porcie w Rostocku.

Została ona przeprowadzona 27 lutego i polegała na przyjęciu przez statek Greenland paliwa LNG w niemieckim porcie. Gaz skroplony dotarł tam w cysternie. W 2014 roku Gazprom podpisał z portem w Rostocku umowę o współpracy LNG w dostawach na terenie landu Meklemburgii i Zachodniego Pomorza. W ten sposób rozpoczęła ekspansję na rynku, na którym potencjalnie mógłby znaleźć zbyt gaz skroplony ze Świnoujścia.

To kontynuacja rozwoju eksportu rosyjskiego LNG w Europie Środkowej. Gaz skroplony z Obwodu Kaliningradzkiego trafia już na polski rynek za pośrednictwem firmy Duon, a w przyszłości może go dostarczyć także Hermes Energy Group. To niezależni dostawcy gazu ziemnego konkurujący z krajowym PGNiG, które jest pierwszym potwierdzonym odbiorą gazu przez gazoport w Świnoujściu. Efektem opóźnienia projektu jest wypełnianie luki na rynku przez dostawców sięgających po LNG z Rosji. Wymierny efekt to np. gazyfikacja transportu w Warszawie przez Gazprom Germania. Lukę chciał także wypełnić zmarły Jan Kulczyk, którego firma Polenergia forsowała projekt Gazociągu Bernau-Szczecin. Miał nim docierać do Polski gaz z rynku niemieckiego, czyli potencjalnie głównie rosyjski surowiec z gazociągu Nord Stream, a w przyszłości być może Nord Stream 2. Im większa będzie przepustowość magistrali bałtyckiej, tym silniejsza będzie jej konkurencyjność w stosunku do terminala w Świnoujściu i, potencjalnie, połączenia gazowego z Norwegią.

W ten sposób niezależni handlarze gazem w Polsce, ze względu na brak alternatywy, sięgają po gaz rosyjski dostarczany szlakami alternatywnymi do Gazociągu Jamalskiego, którego używa głównie PGNiG, czyli dostawy z giełdy niemieckiej zdominowane przez surowiec z Nord Stream 2, oraz z rosyjskie LNG z Kaliningradu. Sprawa jest na tyle poważna, że w środowiskach branżowych krążą historie na temat rosyjskiego czynnika odpowiedzialnego za taki stan rzeczy. Niektórzy wskazują na powiązania personalne części niezależnych handlarzy z rosyjską pożyczką i negocjacjami umowy gazowej z 2010 roku. Powstają jednak polskie alternatywy, które pozwolą im na sprowadzanie surowca z innego kierunku, niż rosyjski.

Terminal LNG w Świnoujściu ma odebrać pierwszą komercyjną dostawę 18 lipca. Gazoport ma być jednym z narzędzi służących do zneutralizowania negatywnego wpływu Nord Stream na regionalny rynek gazu. Da alternatywę, a przy odpowiedniej rentowności, będzie ona korzystna ekonomicznie, co może doprowadzić do utraty udziałów rynkowych przez Gazprom Germanię. Innym rozwiązaniem jest nadal analizowany projekt gazociągu norweskiego. Wszelkie spekulacje na temat przepustowości dostaw z tego kierunku są jednak przedwczesne. PGNiG zamierza zwiększać wydobycie na złożach norweskich, w których posiada udziały, ale ostateczny wolumen dostaw i struktura umów gazowych będą zależały od tego, kto jeszcze zapewni gaz połączeniu z polskim Niechorzem.

Teoretycznie Gaz-System odpowiedzialny za budowę Baltic Pipe, czyli połączenia z Danią, powinien znaleźć partnerów w Skandynawii. Duńczycy planujący zmniejszenie zużycia paliw kopalnych powinni być zainteresowani kompensacją spadku zużycia gazu we własnej sieci przesyłowej zyskami z tranzytu, na przykład do Polski. Import gazu z Norwegii byłby także alternatywnym szlakiem dostaw w stosunku do Niemiec. Z punktu widzenia Kopenhagi instrukcja przesyłowa niemieckich operatorów, która daje priorytet dostawom do własnych magazynów, jest zagrożeniem takim samym, jak dla Polski. W razie kryzysu dostaw Duńczycy mogliby się zwrócić o pomoc do Niemców i nie uzyskać dostaw gazu. Dlatego rozważane połączenie z Norwegią, na które liczą Polacy, byłoby teoretycznie korzystne także dla Danii. Struktura umów dla nowego połączenia zależy nie tylko od planów Polaków, ale także deklaracji z Kopenhagi i Oslo. Rozmowy Polaków z Gaz-System i PGNiG o różnych aspektach projektu norweskiego z partnerami ze Skandynawii trwają.

Już teraz na stole jest konkretny projekt, który czeka na akceptację. W expose Premier RP Beata Szydło mówiła o drugim gazoporcie, jako opcji zwiększenia importu LNG, która ma zostać poddana analizie. Zadeklarowała jednak, że rząd zatwierdzi rozbudowę istniejącego terminala w Świnoujściu. To konkretna opcja na zwiększenie przepustowości z 5 do 7,5 mld m3. Biorąc pod uwagę możliwe opóźnienia realizacji, konieczność pozyskania innego wykonawcy, niż kłopotliwy Saipem, i inne wyzwania, już teraz czas na pozyskanie wsparcia ze środków Unii Europejskiej dla projektu. Polacy mogą zrealizować go w różnych wariantach – poprzez budowę trzeciego zbiornika gazoportu, lub zwiększenie przepustowości istniejącej infrastruktury bez zwiększania mocy magazynowych. Dopóki jest szansa na środku unijne, warto maksymalizować projekt. Nie należy jednak odwlekać decyzji w tej sprawie do momentu, w którym wsparcie Unii nie będzie już możliwe.

Rozwój terminala LNG w Świnoujściu to sposób na wypchnięcie rosyjskiego gazu skroplonego z regionu i rozwój eksportu z naszego terminala do sąsiadów, także do Meklemburgii i Pomorza Zachodniego. Polska powinna kontynuować rozmowy z krajami regionu na temat możliwości odbioru surowca u sąsiadów. Rozmawia już z Czechami i Ukraińcami. Problemem będzie nie tylko konkurencja rosyjska, ale i niemiecka. Przykładem może być Ukraina, która woli sprowadzać surowiec w oparciu o umowę z niemieckim RWE, być może w nadziei na to, że Niemcy zainwestują pieniądze w niedoinwestowane gazociągi reformującego się systemu przesyłowego nad Dnieprem.