Jakóbik: Unia Energetyczna i inne postulaty premiera

31 marca 2014, 08:53 Energetyka

KOMENTARZ

Wojciech Jakóbik

Redaktor naczelny BiznesAlert.pl

Jeżeli energetyka stanie się ważnym tematem obecnej kampanii wyborczej do Parlamentu Europejskiego to dobrze. Merytoryczna rozmowa na ten temat jest konieczna dla zabezpieczenia interesów Polski w Europie. Dlatego należy przyjrzeć się propozycji Unii Energetycznej i innym postulatom Premiera RP.

– Europa musi być coraz bardziej solidarna w zakresie energetyki – mówił w sobotę premier Donald Tusk podczas wizyty na Śląsku. Zapowiedział tam, że Polska przedstawi w Brukseli projekt Europejskiej Unii Energetycznej. Ma się na nią składać sześć elementów:

  1. Stworzenie skutecznego mechanizmu solidarności gazowej na wypadek kryzysów dostaw.
  2. Zwiększenie finansowania budowy ze środków Unii Europejskiej (UE) infrastruktury zapewniającej solidarność energetyczną, szczególnie na wschodzie UE – nawet do 75 proc. wartości projektów.
  3. Wspólne zakupy energii.
  4. Rehabilitacja węgla, jako źródła energii.
  5. Wydobycie gazu łupkowego.
  6. Radykalna dywersyfikacja dostaw gazu do UE.

Postaram się do nich odnieść.

Nie trzeba tworzyć nowej instytucji na potrzeby Unii, o której mówił Premier. Istnieje już Europejska Wspólnota Energetyczna. Organizacja zrzesza kraje Unii Europejskiej, kraje bałkańskie, Ukrainę i Mołdawię. Jej celem jest dążenie do stworzenia wspólnego rynku energii i gazu, zwiększanie bezpieczeństwa energetycznego. Komisja Europejska wspomina w tym kontekście o wartościach solidarności, wzajemnego zaufania i pokoju.

Obecnie „leitmotiv” działania EWE to implementacja dyrektyw energetycznych Komisji Europejskiej w krajach członkowskich spoza UE. Dzięki niej rynki gazu i energii elektrycznej mają usunąć monopole i wprowadzić regulacje, mające na celu demokratyzację dostępu do sieci. W sektorze gazowym misja EWE godzi szczególnie w interesy rosyjskiego Gazpromu. Trzeci pakiet energetyczny zawiera regulacje antymonopolowe: rozdział właścicielski (unbundling – odbierający kontrolę nad gazociągami dostawcom) oraz zasada dostępu trzeciej strony (third party access – wolny dostęp do przepustowości rur dla wszystkich, sprzedaż przepustowości na giełdzie).

Podczas drugiego Wiedeńskiego Forum o Europejskim Prawie Energetycznym komisarz ds. energii UE Gunther Oettinger zapowiedział reformę EWE. Mówił o Wspólnocie Energetycznej przyszłości. Po zakończeniu obowiązywania obecnego Traktatu o WE w 2016 roku Wspólnota ma wrócić do twardego jądra swej działalności, czyli zgodnie z tym, co napisano w dokumencie, łączenia rynków energii i gazu wszystkich krajów członkowskich. Oettinger wspomina o możliwości regularnych konsultacji ministrów energetyki na bazie Rady Ministrów WE. Kryzys na Ukrainie, podobnie jak wojna gazowa z 2009 roku, tworzy pozytywną dynamikę dla takich rozwiązań. Jest to postulat po myśli planów przedstawionych przez Donalda Tuska. Polska powinna włączyć się w prace nad reformą Wspólnoty i tam forsować swoje rozwiązania. Dlatego kluczowe jest, aby komisarzem ds. energii UE po zakończeniu kadencji przez przychylnego idei solidarności energetycznej Gunthera Oettingera został Polak albo polityk o korzystnych dla Polski poglądach. Walka o ten fotel to realne działanie jakie może podjąć rząd i europosłowie wybrani w tych wyborach. Liczę tutaj na aktywność posłów, którzy w obecnej kadencji sprawdzili się w lobbingu na rzecz polskiej energetyki. Część z nich nie dostanie się z list do obecnych wyborów, co niestety osłabi siłę Polski w walce o solidarność energetyczną w Brukseli.

W pomyśle na mechanizm solidarności energetycznej pobrzmiewa echo tzw. Paktu muszkieterów zaproponowanego jeszcze przez rząd Kazimierza Marcinkiewicza. Wtedy również był to postulat polityczny. Nie został on zrealizowany. Dlatego liczę na to, że obecny rząd szybko przedstawi schemat działania takiego mechanizmu oraz plan walki o jego stworzenie w Brukseli. Ciekawym rozwiązaniem mogą być plany ewentualnościowe na wypadek przerwania dostaw gazu ziemnego do Europy. W takiej sytuacji kraje europejskie, korzystając ze swoich strategicznych rezerw powinny dzielić się nimi z państwami, które gazem nie dysponują. Takie działania doraźnie podjęto już podczas wojny gazowej, kiedy zatrzymanie dostaw surowca przez terytorium Ukrainy zagroziło bezpieczeństwu energetycznemu krajom bałkańskim, Austrii, Słowacji, i Węgrom, w których systemach przesyłu gazu ciśnienie spadło do zera. Polacy słali wtedy gaz Słowakom, a Węgrzy Serbom. Swobodny przepływ surowca między krajami członkowskimi zapewni tylko pełne połączenie ich systemów przesyłu gazu.

Dlatego zwiększenie finansowania rozbudowy infrastruktury to zawsze dobry pomysł. Jednak projektom wspólnego interesu UE (Projects of Common Interest), wśród których znajduje się gazoport, interkonektory między krajami europejskimi, a także inwestycje z innych sektorów energetyki jak ropociąg Sarmatia, brakuje przede wszystkim woli politycznej. Nierzadko są to przedsięwzięcia nierynkowe, w krótkim terminie nieopłacalne finansowo. Jedynie przełamanie polityczne pcha je naprzód, podobnie jak polityka Kremla forsuje nieopłacalne ekonomicznie ale korzystne politycznie gazociągi, jak istniejący Nord Stream i planowany South Stream. Wola polityczna w dobie kryzysu ukraińskiego może pojawić się z większym prawdopodobieństwem, niż kilka lat temu. Dlatego postulat premiera powinien zostać wsparty dalszymi działaniami na rzecz rozbudowy krajowej infrastruktury gazowej przez Gaz-System, walki o szybką rozbudowę Korytarza Gazowego Północ-Południe łączącego kraje Europy Środkowo-Wschodniej między Bałtykiem a Adriatykiem siecią gazociągów, oraz poprzez proponowanie nowych korytarzy – na przykład łączących Ukrainę z siecią krajów unijnych. Rewers słowacki to rozwiązanie doraźne. Stabilizację ukraińskiemu sektorowi gazowemu przyniesie jedynie połączenie go z systemem europejskim i wzmocnienie go inwestycjami oraz unijnym prawem energetycznym. Skorzysta na tym Polska, która będzie miała pewnego partnera na Wschodzie. PGNiG będzie także mogła w przyszłości handlować gazem z Ukraińcami (sprzedawać lub kupować w zależności od potrzeb), zwiększając w ten sposób elastyczność rynkową pomimo sztywnej umowy gazowej z Rosjanami.

Wspólne zakupy energii (z wcześniejszych wypowiedzi Premiera wynikałoby, że chodzi także o gaz ziemny) to broń obosieczna. Bez zabiegów o dywersyfikację źródeł dostaw wspólne zakupy gazu np. z Niemcami będą oznaczały nacisk Berlina na wybór Gazpromu, jako dostawcy najbardziej opłacalnego z niemieckiego punktu widzenia. Wtedy moglibyśmy wywalczyć tańsze dostawy przez Nord Stream, kosztem tranzytu ukraińskiego ale zaszkodziłoby to Kijowowi i naszym planom na wschodzie.

Dlatego kluczem nie są wspólnie negocjowane umowy gazowe tylko stworzenie zestawu dobrych praktyk dla transakcji w sektorze gazowym w oparciu o wyniki śledztwa antymonopolowego przeciwko Gazpromowi prowadzonego obecnie przez Komisję Europejską. Urzędnicy brukselscy już zapowiedzieli, że nie przedstawią wniosków ze śledztwa na wiosnę, ponieważ nie chcieliby w ten sposób upolityczniać postępowania w obliczu kryzysu na Ukrainie. Tutaj jest pole do lobbingu dla Polaków, rządu i naszych europosłów, którzy powinni naciskać na to, aby wyniki śledztwa nie miały jedynie jednorazowych konsekwencji w postaci kary finansowej dla Gazpromu. Powinny doprowadzić do przyjęcia wytycznych Europejskiej Wspólnoty Energetycznej do umów gazowych między jej krajami członkowskimi a stronami trzecimi. Powinny zawierać zapisy odnośnie klauzul take or pay oraz indeksu ceny ropy naftowej a także terminu obowiązywania. Wtedy czy wspólnie, czy osobno Unia Europejska będzie kupować gaz z Rosji na cywilizowanych warunkach.

Rehabilitacja węgla to postulat słuszny ale niepotrzebnie wrzucony do jednego koszyka z wcześniej wymienionymi, trudnymi do negocjowania punktami. Walka o węgiel odbierze nam cennych sojuszników w sektorze gazowym, jak Wielka Brytania. Dlatego nie warto negocjować tego tematu w połączeniu z rozmowami o nowej polityce gazowej Unii Europejskiej.

Wydobycie gazu łupkowego to obecnie dziedzina w dyspozycji państw członkowskich, o co od 2011 roku walczyli Polacy w Brukseli. Postulat przeniesienia tej kwestii na poziom wspólnotowy idzie na przekór tym zgodnym zabiegom polskich europosłów. Problemów polskiego sektora łupkowego nie rozwiąże Unia Europejska – może je za to dodatkowo skomplikować.

Dobrze, że rząd przyjął nowelizację prawa geologicznego i górniczego. Teraz powinien kontynuować tworzenie dobrego klimatu inwestycyjnego dla firm z zagranicy i wspierać działalność PGNiG oraz Lotosu walcząc o nowe partnerstwa na kształt PGNiG-Chevron. Jednocześnie powinien zagwarantować mechanizm transferu wiedzy z koncesji (NOKE wróciło do rozmów po upomnieniu się o nie przez Jacka Cichockiego) i odpowiedniej prekwalifikacji zabezpieczającej przed spekulacją oraz wrogim przejęciem.

Radykalna dywersyfikacja dostaw gazu do Unii Europejskiej to postulat poza zasięgiem polskiego rządu. Polska musi starać się o radykalne poszerzenie grona dostawców tego surowca dla polskiego sektora gazowego. Dlatego tym ważniejsze jest, aby terminal LNG w Świnoujściu powstał na czas a sieć gazociągów rozrastała się dalej.

W dobie kampanii wyborczej do Parlamentu Europejskiego energetyka może stać się istotnym polem sporu polityków. Upolitycznienie tematu będzie wtedy nieuniknione. Ważne, aby po tej, z pewnością nieraz brutalnej walce, zostały jakieś owoce dla państwa polskiego.