Kardaś: Trudno dopatrzeć się energetycznej solidarności krajów UE

10 czerwca 2014, 08:34 Gaz. Energetyka gazowa

KOMENTARZ

Dr  Szymon Kardaś

Ekspert Ośrodka Studiów Wschodnich

Projekt South Stream jest naturalnie sprzeczny z polityką bezpieczeństwa energetycznego Brukseli. Każda ze stron ma zupełnie odmienne cele i interesy, nie tylko rynkowe.

Czy można więc liczyć na solidarność europejską wobec zagrożenia bezpieczeństwa energetycznego – spytaliśmy eksperta Ośrodka Studiów Wschodnich, dr Szymona Kardasia.

W ocenie naszego rozmówcy niewykluczone, że w obliczu nagromadzonych w ostatnich latach problemów w unijno-rosyjskich relacjach gazowych (implementacja trzeciego pakietu energetycznego, postępowanie antymonopolowe prowadzone przez Komisję Europejską przeciwko Gazpromowi, konflikt związany z South Stream) intencją Rosji jest wykorzystanie South Stream jako instrumentu do wymuszenia na UE strategicznych ustępstw prowadzących do zasadniczej rewizji warunków unijno-rosyjskiej współpracy energetycznej. Tymczasem europejscy partnerzy, pomimo zgodnych werbalnych protestów nie są wcale zgodni, jeśli chodzi o pomysł, by zmusić Gazprom do rezygnacji z gazowego monopolu na europejskim rynku. Byłoby trudno więc dopatrywać się energetycznej solidarności łączącej państwa Unii Europejskiej.

Ekspert zwraca uwagę na postawę państw Europy Południo-wowschodniej, które podpisały bilateralne umowy międzyrządowe z Rosją w ramach projektu South Stream.Z wyjątkiem Serbii – są członkami UE. Formalnie obowiązuje je prawo unijne ale większość sił politycznych w tych krajach uznała, że realizacja projektu Gazpromu jest dla nich dużą szansą.

– Liczą na kredyty inwestycyjne, na znaczący wzrost zatrudnienia, na gwarantowane dostawy gazu po dość umiarkowanych cenach itd. Swoje bezpieczeństwo energetyczne na ogół widzą bez dywersyfikacji, w dostawach Gazpromu. I według oficjalnej narracji polityków, wszystko to jakoś im się zgadza z członkostwem w UE – ocenia rozmówca BiznesAlert.pl.

Dr Kardaś zwraca uwagę, że nawet pomimo obecnego wstrzymania realizacji bułgarskiego odcinka South Stream, postawa Bułgarii da się określić wedle powiedzenia „Panu Bogu świeczkę i diabłu ogarek”. Podobnie jest z pozostałymi państwami uczestniczącymi w projekcie Gazpromu. Wszystkie uważają ten projekt za nieodwracany, chcą tylko grać na czas i na ile to możliwe wyciszać problemy sporne z Brukselą. A strona rosyjska, mimo wstrzymania prac przez Bułgarię twierdzi, że realizacja South Stream przebiega zgodnie z planem.

Jednakże projekt Gazpromu – przypomina dziennikarz naszego portalu –  jest niezgodny z prawem UE, czy Bruksela może to pominąć? Dr Kardaś zwraca uwagę, że umowy i porozumienia zawierane z rosyjskimi partnerami na ogół nie są dobrze osadzone w obowiązujących przepisach. Wiele elementów także projektu South Stream ma charakter niezobowiązujący. Podobny styl jest tolerowany w państwach partnerskich tego projektu. – W Bułgarii przetarg na wykonanie prac przy realizacji odcinka krajowego, który wygrała firma należąca do Giennadija Timczenki (Strojtransgaz – przyp. red.), może nie był wcale przetargiem, przecież nie został ogłoszony zgodnie z przepisami urzędowo. To jednak wcale nie musi oznaczać, że uda się zapobiec na drodze prawnej realizacji kolejnej wielkiej inwestycji gazowej Rosji. W każdym razie liczy na to strona rosyjska i chyba większość sił politycznych państw, które podpisały z nią umowy South Stream’u – kończy ekspert.