W Kazachstanie zakończyło się w niedzielę referendum dotyczące budowy elektrowni jądrowej – poinformowała Centralna Komisja Wyborcza. Wiadomo już, że będzie wiążące, ponieważ zagłosowała ponad połowa uprawnionych. Głosowanie trwa jeszcze w niektórych obwodach zagranicznych.
Na podanie oficjalnych wyników referendum władze mają siedem dni. Nie przeprowadzano sondaży exit poll.
O tym, że referendum będzie ważne poinformowano już na sześć godzin przed zakończeniem głosowania. CKW podała wówczas, że głosy oddało 51,7 procent uprawnionych. Na dwie godziny przed zamknięciem lokali wyborczych, frekwencja wynosiła 61,58 procent.
Uprawnionych do głosowania było ponad 12 mln obywateli Kazachstanu; oprócz lokali wyborczych w kraju, mogli oni głosować w kilkudziesięciu przedstawicielstwach dyplomatycznych Kazachstanu na całym świecie, w tym w ambasadzie w Warszawie. W przeddzień głosowania poinformowano, że ze względu na sytuację bezpieczeństwa nie będzie możliwe oddanie głosów w Izraelu, Iranie i Libanie.
Głosujący otrzymali kartę do głosowania zawierającą jedno pytanie: Czy zgadza się pan/pani na budowę elektrowni jądrowej w Kazachstanie? Pytanie zadane było w dwóch językach – urzędowym kazachskim oraz w języku rosyjskim, mającym status oficjalnego. Ten drugi jest – w przeciwieństwie do kazachskiego – zrozumiały przez niemal wszystkich mieszkańców kraju.
Dyskusja na temat budowy elektrowni jądrowej trwa w Kazachstanie od lat. Według ekspertów budowa jest konieczna z uwagi na niewystarczającą wydajność istniejących elektrowni i stale rosnące zapotrzebowanie. Obecnie nie ma w kraju ani jednej elektrowni jądrowej, choć w latach 1973-1999 funkcjonowała zbudowana jeszcze, gdy Kazachstan był częścią ZSRR, taka siłownia w portowym mieście Aktau nad Morzem Kaspijskim.
Niektórzy eksperci zwracają uwagę, iż ogłoszenie referendum jest zwłaszcza w kraju o tak nieukształtowanej tradycji demokratycznej jak Kazachstan czymś wyjątkowym. Inni twierdzą natomiast, że decyzja w sprawie budowy elektrowni jądrowej zapadła już dawno, konieczna jest jednak jej społeczna legitymizacja, o czym świadczyć może, iż w tygodniach poprzedzających głosowanie wielu osobom pragnącym zorganizować debatę na temat sensowności budowy takiej siłowni odmówiono zezwolenia na przeprowadzenie demonstracji, czy dyskusji; kilkanaście osób trafiło do aresztu. Głośno było również o skazaniu na karę grzywny redaktor naczelnej jednej z gazet, gdy przeprowadzała ona na wywiady z przechodniami, które sąd zakwalifikował jako niezgodne z prawem przeprowadzanie badania opinii publicznej.
By zachęcić społeczeństwo do udziału w referendum, władze wielu miast, w tym stołecznej Astany, wprowadziły w niedzielę darmowy przejazd komunikacją miejską. Na przeprowadzenia referendum władze wyasygnowały 15,5 miliard ówtenge (ok. 32 milionów USD).
Nad przebiegiem referendum czuwali obserwatorzy z 30 państw oraz z co najmniej czterech organizacji międzynarodowych: Szanghajskiej Organizacji Współpracy, Organizacji Państw Turkijskich, Wspólnoty Niepodległych Państw, Konferencji w sprawie Współdziałania i Środków Budowania Zaufania w Azji (CICA). MSZ Kazachstanu wysłało również zaproszenie do OBWE/ODIHR, jednak uzyskało odpowiedź, że z uwagi na dużą liczbę misji związanych z wyborami zaplanowanych na nadchodzące miesiące w różnych punktach świata OBWE nie przyśle obserwatorów.
Jak dotąd nie wiadomo kto zbuduje elektrownię, jeśli społeczeństwo zagłosowało za jej budową. Wybór może – zdaniem analityków – spowodować zamęt na scenie politycznej. Jeżeli elektrownię budować będą Rosjanie lub Chińczycy, może to być odebrane przez USA i ich sojuszników jako przeciwstawienie się zachodniej polityce izolowania „Wielkiej Eurazji”, a projekt budowy może zostać objęty wtórnymi sankcjami. Natomiast odrzucenie projektu budowy elektrowni – na co się, według sondaży, nie zanosi – lub wybór projektu zaoferowanego przez Koreę Płd. – będzie postrzegane przez Moskwę i Pekin jako demonstracja lojalności Astany wobec Zachodu ze wszystkimi konsekwencjami dla dwustronnego handlu i projektów tranzytowych.
W dniu referendum prezydent Kazachstanu Kasym-Żomart Tokajew oświadczył, że jeśli pomysł budowy zyska akceptację społeczeństwa, budową elektrowni, której koszt szacuje się na 8-12 mld USD, a czas budowy na 10-12 lat, „zajmie się międzynarodowe konsorcjum”. Z przedstawicieli jakich państw miałoby się składać, szef państwa nie uściślił.
Polska Agencja Prasowa / Biznes Alert
Obserwatorzy z 30 państw będą pilnować kazachskiego referendum w sprawie atomu