Z gospodarczej kwarantanny po koronawirusie będziemy wychodzić latami, a to znaczy, że Unia Europejska musi zmienić swoje priorytety. Jeśli stać nas na „Zielony ład”, znajdźmy też środki na unijny „Pakt dla życia i zdrowia” – pisze europosłanka Izabela Kloc (PiS).
Wyzwanie i nowy plan Marshalla
Premier Hiszpanii Pedro Sanchez wzywa Unię Europejską, aby w związku z pandemią koronawirusa opracowała „nowy plan Marshalla”. Angela Merkel z kwarantanny przestrzega, że Niemcy stanęły przed największym wyzwaniem od czasu drugiej wojny światowej. Mówi to kanclerz kraju, który z powodzeniem poradził sobie z tak gigantyczną operacją, jak zjednoczenie w 1989 roku.
Nie wiemy, kiedy skończy się pandemia i jakie będzie jej krwawe żniwo. Ludzkich tragedii nie da się wycenić, ale można oszacować straty gospodarcze. Bardziej optymistycznie nastawieni eksperci mówią o zahamowaniu wzrostu. Realiści, których jest więcej, nie mają wątpliwości, że czeka nas recesja głębsza niż w 2008 roku, kiedy zadrżał w posadach światowy system finansowy po upadku banku Lehman Brothers.
– Europejski „Zielony Ład”, polegający na pełnej dekarbonizacji gospodarki do 2050 roku, zostanie zrealizowany pomimo pandemii koronawirusa – zapowiedział europejski komisarz ds. rynku wewnętrznego Thiery Breton.
Komisja Europejska chce nie tylko utrzymać, ale także przyspieszyć obecny kurs. Według dotychczasowych ustaleń, celem do 2030 roku miała być redukcja emisji dwutlenku węgla o 40 procent. Teraz mówi się już o 55 procentach. Usztywnienie stanowiska Komisji Europejskiej, zwłaszcza w obecnej sytuacji, może zradykalizować podejście krajów członkowskich, sceptycznych wobec założeń unijnej polityki klimatycznej. Prześledźmy to na przykładzie Polski. Szacunkowy koszt transformacji energetycznej do 2030 roku może wynieść 240 mld euro. Takich pieniędzy nie mamy. Nie dostaniemy ich także z Unii Europejskiej. Fundusz Sprawiedliwej Transformacji przewiduje zaledwie dwa miliardy euro dla Polski. Wielkie pieniądze, o których mówią unijni liderzy, to przesunięcia z innych polityk wspólnotowych, kredyty bankowe oraz wkład własny krajów członkowskich.
Zapowiadało się, że będziemy przez najbliższe miesiące, a może lata debatować o skali tych kosztów, źródłach finansowania, preferencjach dla poszczególnych krajów. Koronawirus uciął wszelkie dyskusje. Premier Mateusz Morawiecki przygotował pakiet ratunkowy dla gospodarki na ponad 200 mld zł. To kwota wyjściowa, na zniwelowanie największych szkód. Trudno teraz oszacować, jaki będzie późniejszy finansowy wysiłek państwa, aby Polska nie pogrążyła się w recesji na długie lata. Pewne jest tylko to, że nie stać nas na jednoczesne finansowanie „zielonej” transformacji i ratowanie gospodarki przed skutkami koronawirusa.
Tych wydatków pogodzić się nie da. Oczywiście, część ideologów unijnej polityki klimatycznej zapewnia, że obecne zamieszanie jest najlepszym momentem, aby na gruzach „starej” energetyki zbudować nowy świat oparty na odnawialnych źródłach energii. W przypadku Polski to nie zadziała. Nie mamy takich finansowych i technologicznych możliwości, aby elektrownie węglowe zastąpić od razu farmami wiatraków. W naszym przypadku muszą być zastosowane ogniwa pośrednie, jak atom albo gaz. Jeśli polski rząd stanie przed alternatywą na co wydać setki miliardów złotych – na „Zielony ład” czy na ratowanie gospodarki – decyzja będzie oczywista. Przed takimi wyborami staje nie tylko Polska. Koronawirus boleśnie i dramatycznie doświadczył wszystkie państwa Unii Europejskiej. Niektórzy z krajowych liderów już mówią wprost, że należy zrezygnować z polityki klimatycznej w obecnym kształcie.
Powrót narracji
Pandemia pokazała, że w sytuacji zagrożenia realna władza leży w gestii państw narodowych, a nie instytucji unijnych. Przy zamkniętych granicach i zerwanych łańcuchach dostaw, najważniejsze decyzje zapadają w stolicach krajów, a nie w Brukseli. To ważna lekcja na przyszłość, bo musimy być przygotowani na sytuacje gorsze, niż obecna pandemia. Od końca zimnej wojny nikt nie mówił o fizycznej egzystencji narodów. Teraz wróciła taka narracja. Cieszmy się, że mamy dobre rolnictwo i swoje zasoby paliw kopalnych, ponieważ na wypadek długiego kryzysu, państwo jest nam w stanie zapewnić żywność i dostawy energii. Nie możemy stracić tych kotwic bezpieczeństwa tylko z tego powodu, że część unijnych polityków nie jest w stanie zrozumieć, że świat się właśnie zmienił.
Obecny kryzys jest dobrą okazją, aby zrewidować cele Unii Europejskiej. Walka ze zmianami klimatu jest ważna, ale tylko wtedy ma sens, kiedy równy, a nawet większy nacisk położymy na ochronę ludzi. „Zielonemu ładowi” powinien towarzyszyć unijny „Pakt dla życia i zdrowia”.
Komisja szacuje, że realizacja obecnych celów w zakresie klimatu i energii do 2030 roku wyniesie 260 mld euro dodatkowych rocznych inwestycji. Komisja Europejska planuje zmobilizować za pośrednictwem budżetu UE i związanych z nim instrumentów co najmniej 1 bilion euro prywatnych i publicznych zrównoważonych inwestycji w nadchodzącym dziesięcioleciu.
Jednak według prognoz OECD globalny wzrost gospodarczy spadnie do 2,4 procent w 2020 roku z powodu pandemii Covid-19. W przypadku długotrwałego i bardziej intensywnego rozprzestrzeniania się koronawirusa w Stanach Zjednoczonych i Europie globalny wzrost spadnie do 1,5 procent. Badanie Instytutu Ifo mówi, że recesja w strefie euro może wynosić 10 procent PKB. Państwa członkowskie stoją zatem przed krytycznym zadaniem uporania się z trwającymi sytuacjami kryzysowymi i przygotowania środków zaradczych na spodziewaną recesję gospodarczą.