Czarny łabędź koronawirusa wciąż zaskakuje analityków. Chociaż nowe porozumienie naftowe może dać stopniowy wzrost wartości ropy w średnim terminie, to krótkoterminowo decydujący wpływ mają czynniki rynkowe, jak wpływ pandemii na popyt w Chinach i USA – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.
Nowe porozumienie naftowe nie niweluje tąpnięć cen ropy
Nowe porozumienie naftowe zakładające redukcję wydobycia ropy naftowej w krajach OPEC+ o 9,7 mln baryłek dziennie zostało wsparte dobrowolnymi cięciami Arabii Saudyjskiej, Kuwejtu i Zjednoczonych Emiratów Arabskich o 1,2 mln baryłek w czerwcu. Możliwe jest także przedłużenie okresu największych cięć z maja i czerwca na kolejne miesiące, zamiast ich redukcji do o zaplanowane 7,6 mln baryłek dziennie do końca roku, a potem o 5,6 mln baryłek do kwietnia 2022 roku.
Ropa nie zareagowała na nowe porozumienie naftowe wzrostem wartości. Wieści o dodatkowych cięciach krajów bliskowschodnich pojawiły się, gdy ropa już drożała. Trudno znaleźć na wykresie gwałtowną zmianę cen ropy związaną z tymi komunikatami. Nie wiadomo też na pewno jak inwestorzy je interpretują, bo dodatkowe cięcia krajów arabskich mogą równie dobrze oznaczać, że obawiają się, że nie wszystkie państwa OPEC+ wywiążą się z cięć, o czym pisałem w innym miejscu.
Jednakże widoczny był dotąd stabilny wzrost wartości baryłki. Powodem może być fakt stopniowego znoszenia ograniczeń związanych z pandemia koronawirusa i odrodzenie popytu, na przykład na benzynę w Stanach Zjednoczonych. Dobrym wyznacznikiem faktycznego nastroju na rynku jest poziom zapasów ropy naftowej w USA, który w tym roku istotnie rósł ze względu na porażkę starego porozumienia naftowego i wojnę cenową Arabii Saudyjskiej oraz Rosji z 451,783 mln baryłek w pierwszym tygodniu marca do 527,631 mln baryłek w ostatnim tygodniu kwietnia w okolicach zawarcia nowego układu. Jednak pierwszy znaczny spadek zapasów nastąpił w trzecim tygodniu maja 2020 roku, kiedy zapasy skurczyły się o pięć milionów baryłek do 526,494 mln. Doszło do tego tydzień po deklaracji prezydenta USA Donalda Trumpa o tym, że gospodarka amerykańska musi pracować pomimo pandemii koronawirusa i niedługo po wieściach o odbudowie zapotrzebowania na benzynę, które ma wynieść w maju -25 procent rok do roku, ale w kwietniu sięgało aż -40 procent rok do roku.
Koronawirus rządzi ceną ropy
Kolejnym dowodem na przemożny wpływ rynku na cenę ropy mogą być wieści z Państwa Środka. Chiny po raz pierwszy w historii nie opublikowały celu wzrostu Produktu Krajowego Brutto w 2020 roku. Spadek PKB w pierwszym kwartale 2020 roku wyniósł 6,8 procent. Ropa reaguje istotnym spadkiem wartości.
Pomimo problemów związanych z pandemią koronawirusa premier Li Keqiang zapowiedział, że jego kraj odniesie „triumf nad biedą”. Jednakże inwestorzy w ropę naftową obawiają się prawdopodobnie złych wieści na temat wzrostu gospodarczego Chin w 2020 roku, bo po tym, jak okazało się, że nie opublikują celu PKB na ten rok, baryłka ropa zanotowała nową depresję cenową. Według stanu na 22 maja o 6.00 czasu polskiego Brent kosztował 34,79 dolarów za baryłkę i stracił -3,52 procent wartości. WTI kosztowało 32,01 dolarów (spadek o 5,63 procent).
Dane z USA i Chin wydają się mieć istotniejsze krótkoterminowe znaczenie dla ceny ropy niż długoterminowy wpływ nowego porozumienia naftowego, które nie jest w stanie zabezpieczyć wartości baryłki przed szarpnięciami ceny związanymi z danymi na temat popytu związanego z tempem wzrostu gospodarczego na świecie. Rynek ma większe znaczenie dla ceny ropy niż jakiekolwiek porozumienie polityczne, ponieważ handel baryłką jest od nich coraz mniej zależny. Stan gospodarki globalnej, a co za tym idzie popytu na surowce, zależy przede wszystkim od tempa wychodzenia z pandemii, która może jeszcze nie raz zaskoczyć analityków: pozytywnie, jeśli odrodzenie gospodarcze nastąpi szybciej od oczekiwań, lub negatywnie, gdy okaże się, że koronawirus wróci jesienią ze zdwojoną siłą i zaszkodzi staraniom polityków o przywrócenie wzrostu.
Jakóbik: Porozumienie naftowe zamienia się w zombie (ANALIZA)