icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Kowalski: Cena gazu rośnie i nie zamierza przestać

– Pięć miesięcy temu cena gazu wynosiła ok. 200-250 dolarów za 1000 m sześc. Dziś to już 600-650 dolarów. W tym roku polski biznes już otrzymał ponad 50-procentową podwyżkę rachunków za gaz. A opłaty będą rosły, nawet o kilkadziesiąt procent – mówi poseł Janusz Kowalski w rozmowie z Dziennikiem Bałtyckim.

Zdaniem Kowalskiego stanie się tak między innymi z powodu uwolnienia cen gazu w 2024 roku. – W grudniu 2019 roku na szczycie Rady Europejskiej zadecydowano, że do 2050 roku Unia Europejska będzie neutralna klimatycznie. To znaczy, że do tego czasu państwa członkowskie zrezygnują całkowicie zarówno z węgla, jak i z gazu. I Polska się na to niestety zgodziła – mówi były wiceminister aktywów państwowych Janusz Kowalski w rozmowie z Dziennikiem Bałtyckim.

– Problem w tym, że gaz jest również paliwem kopalnym, a emisja z jego spalania jest niewiele niższa, niż z nowoczesnych instalacji węglowych. Dlatego zastępowanie węgla gazem, od którego i tak w ciągu 30 lat mamy odejść, jest koncepcją błędną, generującą jedynie niepotrzebne koszty. Polskie instalacje węglowe powinny pracować do końca swoich możliwości technicznych – powiedział.

Dziennik zapytał posła Kowalskiego czy istnieje ryzyko kolejnego szantażu ze strony Gazpromu pod koniec 2022 roku. – Przyjęcie unijnych założeń klimatycznych już spowodowało gigantyczny wzrost zapotrzebowania na gaz. I z każdym rokiem będzie ono rosło o ok. miliard metrów sześc. A to oznacza, że za dwa lata osiągniemy limit przepustowości niezbędnej do importu gazu niezbędnego do funkcjonowania naszej gospodarki. Należy także brać pod uwagę fakt, że punkty wejścia gazociągów znajdują się głównie na północy kraju, a system przesyłowy gazu ziemnego wewnątrz Polski dopiero jest modernizowany. Jak najbardziej istnieje więc ryzyko, że paliwo nie dotrze np. na Podkarpacie, które dotąd było zaopatrywane w ramach kontraktu jamalskiego z kierunku ukraińskiego – zaznaczył.

Dziennik Bałtycki/Jędrzej Stachura

Pikus: Obecne szaleństwo na rynku energii to skutek polityki europejskiej

– Pięć miesięcy temu cena gazu wynosiła ok. 200-250 dolarów za 1000 m sześc. Dziś to już 600-650 dolarów. W tym roku polski biznes już otrzymał ponad 50-procentową podwyżkę rachunków za gaz. A opłaty będą rosły, nawet o kilkadziesiąt procent – mówi poseł Janusz Kowalski w rozmowie z Dziennikiem Bałtyckim.

Zdaniem Kowalskiego stanie się tak między innymi z powodu uwolnienia cen gazu w 2024 roku. – W grudniu 2019 roku na szczycie Rady Europejskiej zadecydowano, że do 2050 roku Unia Europejska będzie neutralna klimatycznie. To znaczy, że do tego czasu państwa członkowskie zrezygnują całkowicie zarówno z węgla, jak i z gazu. I Polska się na to niestety zgodziła – mówi były wiceminister aktywów państwowych Janusz Kowalski w rozmowie z Dziennikiem Bałtyckim.

– Problem w tym, że gaz jest również paliwem kopalnym, a emisja z jego spalania jest niewiele niższa, niż z nowoczesnych instalacji węglowych. Dlatego zastępowanie węgla gazem, od którego i tak w ciągu 30 lat mamy odejść, jest koncepcją błędną, generującą jedynie niepotrzebne koszty. Polskie instalacje węglowe powinny pracować do końca swoich możliwości technicznych – powiedział.

Dziennik zapytał posła Kowalskiego czy istnieje ryzyko kolejnego szantażu ze strony Gazpromu pod koniec 2022 roku. – Przyjęcie unijnych założeń klimatycznych już spowodowało gigantyczny wzrost zapotrzebowania na gaz. I z każdym rokiem będzie ono rosło o ok. miliard metrów sześc. A to oznacza, że za dwa lata osiągniemy limit przepustowości niezbędnej do importu gazu niezbędnego do funkcjonowania naszej gospodarki. Należy także brać pod uwagę fakt, że punkty wejścia gazociągów znajdują się głównie na północy kraju, a system przesyłowy gazu ziemnego wewnątrz Polski dopiero jest modernizowany. Jak najbardziej istnieje więc ryzyko, że paliwo nie dotrze np. na Podkarpacie, które dotąd było zaopatrywane w ramach kontraktu jamalskiego z kierunku ukraińskiego – zaznaczył.

Dziennik Bałtycki/Jędrzej Stachura

Pikus: Obecne szaleństwo na rynku energii to skutek polityki europejskiej

Najnowsze artykuły