– Nadzieje na to, że uległość pozwoli utrzymać dostawy gazu z Rosji do Europy są płonne. Moskwa eskaluje, by ograniczyć wsparcie Ukrainy. Recepta to siódmy pakiet sankcji uderzający w rosyjski sektor gazowy i przygotowania na najgorsze – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.
Destrukcja popytu na rynku gazu przez Gazprom
Gazprom ograniczył dostawy gazu do Europy o jedną trzecią i należy uznać, że robi to, by paraliżować Stary Kontynent, aby nie wspierał wystarczająco Ukrainy. Wysłał do Europy w pierwszej połowie 2022 roku o 31 procent mniej gazu niż w analogicznym okresie 2021 roku, czyli 68,9 mld m sześc. To znaczy, że eksport gazu z Rosji do Europy spadł o około 30 mld m sześc. w pierwszym półroczu. W tym samym czasie spadek zapotrzebowania na gaz w Europie sięgnął 27 mld m sześc. Te dane sugerują, że za spadkiem podaży z Rosji idzie destrukcja popytu w wyniku drożyzny powodowanej przez Rosjan, którzy podsycają kryzys energetyczny. Program REPowerEU zakłada, że Europa zmniejszy zapotrzebowanie o jedną trzecią w 2022 roku, czyli o 55 mld m sześc. i w połowie roku jest blisko tego celu. Rosja, która zaatakowała Ukrainę, demoluje sobie rynek zbytu, ale ten proces nie nastąpi tak szybko, by obyło się bez ograniczeń poboru gazu w Europie wciąż zależnej od dostaw z Rosji. Problemy Gazpromu są także sygnalizowane przez fakt, że musiał pozbawić akcjonariuszy dywidendy, ponieważ Kreml podyktował mu politykę gazyfikacji kraju i rozwoju dostaw na rynek wewnętrzny, za co zapłacił kilkudziesięcioprocentowym spadkiem wartości akcji. Tak samo płacił za politykę Kremla w 2015 roku po aneksji Krymu, gdy Ukraińcy porzucili z nim umowę, będąc drugim rynkiem zbytu po Niemczech. Tymczasem Rosja nie ma alternatywy wobec wsobnej polityki gazowej w obliczu sankcji wykluczających nowe przedsięwzięcia międzynarodowe oraz mrożące Nord Stream 2, autostradę na rynek premium pragnący pozbyć się głównego dostawcy z Rosji.
To z tego powodu Niemcy szykują się na możliwość ograniczenia poboru gazu przez przemysł. Już teraz prowadzą kampanie informacyjne o oszczędzaniu gazu i przyznają, że mogą wprowadzić stopnie zasilania na rynku w odniesieniu do przemysłu po to, by zachować dostawy do gospodarstw domowych. Taka pedagogika niedoboru przyczynia się do zmiany zachowania konsumentów, którzy dodatkowo ograniczają zużycie gazu, zachęcani drożyzną oraz widmem jej pogłębienia. Stąd prawdopodobnie bierze się redukcja zużycia tego paliwa widoczna w danych Gazpromu. To istotne źródło bezpieczeństwa oprócz dywersyfikacji dostaw, która nie będzie wystarczająco szybka, by tej zimy pozwolić na pracę sektora gazowego bez przeszkód w razie całkowitego zatrzymania dostaw z Rosji, a z takim należy się liczyć. Znów, Niemcy już się z tym liczą, przyznając się do obaw o to, że planowana przerwa techniczna gazociągu Nord Stream 1 z Rosji przeobrazi się w „przerwę polityczną” bez terminu zakończenia.
Niemcy ostrzegają przed eksplozją cenową na rynku gazu przez Rosję
Deeskalacja przez eskalację kontra wojna prewencyjna
Te obawy są źródłem koncyliacyjnej polityku Urzędu Kanclerskiego w Niemczech, który zaapelował o wyłączenie dostaw między Federacją Rosyjską a eksklawą Obwodu Królewieckiego w duchu „wzajemnej deeskalacji” jak wyraził się kanclerz Olaf Scholz cytowany przez Politico. To realizacja scenariusza zaplanowanego przez Kreml. Litwa odcięła wybrane rodzaje dostaw do Obwodu w zgodzie z sankcjami unijnymi, na co Rosja odpowiedziała eskalacją w postaci gróźb, które niestety przyniosły skutek w Europie Zachodniej i doprowadziły do erozji reżimu sankcyjnego na tym odcinku. To realizacja doktryny deeskalacji przez eskalację, która jest stosowana także na rynku gazu. Nie należy jej ulegać, tym bardziej że zachęca Rosję do dalszej eskalacji wbrew nadziejom kanclerza Niemiec.
Alternatywa to przygotowanie się na kryzys dostaw gazu z Rosji, który może nastąpić w każdej chwili. Zwiastują go dotychczasowe elementy eskalacji: ultimatum rublowe i gra wokół Nord Stream 1. Za tymi pretekstami ograniczającymi coraz bardziej dostawy rosyjskie pójdą kolejne niezależnie od postępowania Zachodu, a nadzieje na to, że spolegliwa postawa pozwoli uzupełnić magazyny gazu w Europie mogą okazać się płonne. Z tego względu należy szykować się na niedobór gazu, niepełne zapasy przed sezonem grzewczym i wprowadzać już teraz ograniczenia zużycia tam, gdzie to możliwe. Taki scenariusz zdają się realizować Niemcy na odcinkach znajdujących się pod kontrolą ministerstwa gospodarki i klimatu pod wodzą Roberta Habecka z Partii Zielonych, który prowadzi politykę odmienną od kanclerza z socjalistycznego i postkomunistycznego SPD. Ten rozdźwięk jest eksploatowany przez Rosjan.
Kolejny pakiet sankcji Unii Europejskiej może zawierać restrykcje na rynku gazu. Jest rozważana cena maksymalna dostaw węglowodorów, w tym gazu, która ograniczyłaby przychody Rosji a jednocześnie nie zatrzymała dostaw. Ukraińcy postulują także przekierowanie całego eksportu z Rosji na szlak ich gazociągów utrzymujące stabilność systemu ukraińskiego, bez której możliwa jest destabilizacja polityczna nad Dnieprem w razie całkowitego zatrzymania dostaw rosyjskich. Warto jednak w tym kontekście pamiętać o tym, że to Rosjanie trzymają rękę na kurku i w każdej chwili mogą go zakręcić do końca, więc rozwiązaniem najbardziej ambitnym, a przy tym dającym największą niezależność od machinacji Kremla byłaby dobrowolna rezygnacja z dostaw rosyjskich, gdy trwają wakacje, pobór gazu jest ograniczony i jest jeszcze 12 miesięcy na przygotowanie gospodarki europejskiej na niedobory w sezonie grzewczym. Należy wówczas wziąć pod uwagę negatywne skutki gospodarcze odcięcia gazu z Rosji, ale nie jest jasne, czy da się ich w ogóle uniknąć. Po pierwsze, one mogą pojawić się niezależnie od polityki europejskiej, jeśli Rosjanie będą dalej eskalować, a na to wszystko wskazuje. Po drugie, recesja na Zachodzie może trwać dłużej, jeżeli jej los będzie zależny od dostaw gazu rosyjskiego, więc dobrowolne zatrzymanie importu z tego kierunku być może pogłębi problem, ale skróci czas jego występowania, bo długoterminowo sankcje wobec Rosji dadzą korzyści gospodarce, o czym pisałem w innym miejscu. Oznacza to, że na logikę Kremla deeskalacji przez eskalację należy odpowiedzieć logiką wojny prewencyjnej na rynku gazu, czyli działaniem wyprzedzającym jego ruchy, jak proponowałem w przypadku wsparcia Mołdawii jeszcze przed inwazją rosyjską na Ukrainie.
Jakóbik: Czas na wojnę prewencyjną w obronie Mołdawii przed Gazpromem
Spokój, sankcje, solidarność
Spór polityczny w Europie sugeruje, że prawdopodobnie nie uda się wprowadzić najbardziej restrykcyjnych sankcji wobec Rosji w siódmym rzucie. Jednakże kolejne rozwiązania, jak pułap cenowy dostaw węglowodorów, spotkają się z odpowiedzią Kremla, którego działania sugerują logikę deeskalacji przez eskalację, a zatem zapowiadają niedobory gazu zimą. Niektóre kraje europejskie będą w lepszej sytuacji niż inne, jak Polska, Litwa i Rumunia wskazane przez agencję Fitch jako najlepiej przygotowane do kryzysu dostaw dzięki dywersyfikacji litewsko-polskiej oraz własnym złożom w przypadku Rumunów. Będą one prawdopodobnie dzielić się zapasami z sąsiadami w zgodzie z rozporządzeniem o bezpieczeństwie dostaw SOS, co oznacza konieczność oszczędzania gazu nawet na ich rynkach. Należy przygotować wspólny plan działania już teraz, bo zegar tyka, a sezon grzewczy jest coraz bliżej. Władimir Putin postara się aby był on gorący, aby stosunek Europy do Ukrainy stał się jak najbardziej chłodny. Bez odpowiedniego planu kryzys energetyczny zdmuchnie rządy proatlantyckie i wylansuje populistów romansujących z Kremlem. Przezorny powinien być zatem zawsze ubezpieczony.