Na kończącym się dziś posiedzeniu Sejmu posłowie koalicji ponownie chcą przyznać nierentownym kopalniom 30 mld zł dopłat z naszych podatków. Uchwaloną pomoc publiczną może jednak zablokować Bruksela – pisze Wojciech Kukuła z ClientEarth.
Zmiana klimatu, dekarbonizacja, rosnące ceny, ogromne koszty wydobycia i spalania węgla, pandemia, kryzys, inflacja – a w polskim górnictwie bez zmian. Nawet pomimo rekordowej koniunktury na światowych rynkach węgla, nasze kopalnie dalej dopłacają do każdej wydobytej jego tony. W ubiegłym roku branża, po raz kolejny, przyniosła przeszło 2 mld zł strat. Perspektywy są jeszcze gorsze. Analitycy wieszczą, że obecna hossa szybko przeminie. Listopadowy raport Instytutu Jagiellońskiego alarmuje, że już za chwilę Polska będzie fedrować więcej węgla niż potrzebuje krajowa energetyka.
W momencie gdy Polska musi pilnie transformować energetykę, do Sejmu wrócił plan przyznania deficytowej branży górniczej dodatkowych, bagatela, 30 mld zł dotacji z budżetu państwa. Główny element poselskiej ustawy, tj. nowy mechanizm dopłat w kwocie ponad 28 mld zł, ma zostać doprecyzowany w rozporządzeniu ministra Jacka Sasina, którego projekt przeszedł tydzień temu ekspresowe uzgodnienia międzyresortowe. Nie przewidziano żadnych konsultacji publicznych, pomimo że projekt nazywa planowany system wsparcia „szczególnie zakłócającym konkurencję”.
Sejm już raz, w grudniu, poparł ustawę (przy wsparciu znacznej części opozycji – przeciw głosowało tylko jedenastu posłów), ale po Nowym Roku odrzucił ją Senat. Powód? Poważne wątpliwości prawne, które były też wcześniej podnoszone w niższej izbie parlamentu.
Ustawa przewiduje nową pomoc publiczną, którą musi zatwierdzić Komisja Europejska. Przedstawiciele rządu mówili w Sejmie, że rozmowy notyfikacyjne zajmą około roku. To kiepski prognostyk, bo standardowo Komisja podejmuje decyzje w ciągu dwóch miesięcy, nawet w przypadku tak kontrowersyjnych i kosztownych mechanizmów, jak polski rynek mocy. Sprawę komplikuje też brak jasnej podstawy prawnej na poziomie UE. Dotacje operacyjne można było przyznawać kopalniom, które zostały zamknięte do końca 2018 r. W grudniu Komisja Europejska wydała wprawdzie nowe wytyczne ws. zasad przyznawania pomocy publicznej dla energetyki, ale utrzymują one tę zasadę.
Rząd próbuje więc zdobyć zgodę Komisji na wsparcie dla węgla opierając się na ogólnych postanowieniach unijnego Traktatu, argumentując, że szybsza likwidacja branży zagrozi całej polskiej gospodarce. Problem w tym, że na tej podstawie Komisja jeszcze nigdy nie zaakceptowała żadnego wsparcia dla górnictwa, a w odniesieniu do energetyki zrobiła to tylko raz, kiedy dekadę temu pogrążonej w kryzysie finansowym Grecji groził niedobór mocy w systemie elektroenergetycznym (w przeciwieństwie do górnictwa, w prawie UE nie istniały zresztą wówczas precyzyjne przepisy prawa wtórnego).
Szereg dodatkowych, słusznych wątpliwości do ustawy zgłaszały sejmowe służby prawne. Upoważnienie do przyjęcia zasad przyznawania dopłat w drodze rozporządzenia MAP oraz brak szczegółowego harmonogramu finansowego zostały ocenione jako blankietowe. Projekt nie został też zaopiniowany przez UOKiK, nie przeszedł żadnych konsultacji publicznych i nie zawiera oceny skutków regulacji (OSR). Pomimo tego, wniesiona przez posłów PiS ustawa przeszła w grudniu przez Sejm w ciągu czterech dni, bez głębszej refleksji i poprawek.
Nawet ponowne przyjęcie ustawy nie oznacza jednak, że można uruchomić dopłaty. Jedyny natychmiastowy skutek ustawy to zawieszenie spłaty należnych już zobowiązań wobec ZUS i PFR (z tytułu dodatkowej pożyczki przyznanej na podstawie ubiegłorocznej tarczy antycovidowej). Łącznie to prawie 2 mld zł na krótkoterminowe ratowanie przed bankructwem Polskiej Grupy Górniczej. W tym zakresie ustawa obchodzi unijny wymóg tzw. klauzuli standstill, stanowiący, że pomoc może być uruchomiona dopiero po pozytywnej decyzji Komisji Europejskiej. Komisja może jednak zażądać jej zwrotu, i na to ryzyko również zwracali uwagę sejmowi prawnicy.
Ustawa to kolejna już w ostatnich miesiącach pomoc dla górnictwa. W październiku Sejm przyjął ustawę przyznającą do 2027 roku przeszło 8 mld zł na osłony socjalne dla odchodzących z pracy górników i rekultywację terenów pokopalnianych. Także ta regulacja, mimo trwających od maja negocjacji, nie została jeszcze zatwierdzona przez Komisję Europejską (pomimo tego, że ścieżka prawna jest tu łatwiejsza, bo chodzi o rozszerzenie istniejącego wsparcia). Koszty niezbędnego wsparcia pracowników mogłyby być zresztą pokrywane także z unijnych funduszy na sprawiedliwą transformację, które są obecnie zamrożone z powodu kryzysu praworządności.
Łącznie, w wyniku obu tegorocznych ustaw, w tej dekadzie możemy dopłacać do górnictwa nawet dodatkowe 4 mld zł rocznie. To ogromne pieniądze, co przyznali w Sejmie sami przedstawiciele rządu, a które można by przeznaczyć na inne pilne potrzeby (tzw. koszt alternatywny). Wnioskodawców czeka teraz ciężka przeprawa w Brukseli. Ze względu na kształt unijnych regulacji, trudno będzie jednak wynegocjować coś więcej niż zgodę na uruchomienie dodatkowego wsparcia dla zwalnianych pracowników sektora.
*Autor jest starszym prawnikiem w Fundacji ClientEarth Prawnicy dla Ziemi