KOMENTARZ
Piotr Maciążek
Redaktor BiznesAlert.pl
Przedłużające się oddanie do użytku gazoportu w Świnoujściu stawia przed środowiskiem eksperckim, ale i rządem ważne pytanie: jak zminimalizować straty związane z koniecznością odbioru gazu z Kataru? Już niebawem zacznie przecież obowiązywać zawarta w kontrakcie katarskim klauzula take or pay.
W ostatnim czasie pojawiły się dwie narracje wychodzące naprzeciw tej problematyce. Prezes URE, Maciej Bando sugerował w ostatnim czasie na łamach Pulsu Biznesu wykupienie części kontraktu katarskiego przez PGNiG. Natomiast Andrzej Szczęśniak, znany niezależny ekspert rynku paliw sugerował na swoim blogu, że odbiór surowca z Zatoki Perskiej do Polski mógłby być realizowany za pomocą transakcji SWAP, czyli wymiany dostaw między producentami (np. z wykorzystaniem Gazociągu Jamalskiego).
Obie propozycje pokazują, że w wyniku zaniedbań jakie miały miejsce przy okazji budowy gazoportu w Świnoujściu Polska będzie zmuszona dokonać wyboru pomiędzy dżumą a cholerą. Albo PGNiG poniesie dotkliwe, nadprogramowe wydatki w związku z problemami z realizacją kontraktu katarskiego, albo przekreślony zostanie cel przyświecający budowie polskiego terminala LNG (dywersyfikacja źródeł błękitnego paliwa). Dla zminimalizowania strat finansowych władze mogą przecież uruchomić kuriozalny scenariusz zarysowany przez Szczęśniaka, co skutkowałoby odbiorem katarskiego gazu za pośrednictwem… Gazpromu.
Źródło: Blog Piotra Maciążka