– Z perspektywy PKN Orlen i bezpieczeństwa energetycznego Polski, najważniejszym elementem fuzji z Lotosem jest zapewnienie właściwego i odpowiedzialnego partnera Rafinerii Gdańskiej. Z perspektywy klientów, ważniejsze wydaje się to, kto przejmie 80 procent stacji Lotosu. Czy węgierski MOL byłby dobrym partnerem do podziału tego tortu? – zastanawia się Mariusz Marszałkowski, redaktor BiznesAlert.pl.
Co dalej z fuzją Orlen-Lotos?
12 stycznia ma zostać przedstawiony partner lub partnerzy PKN Orlen do fuzji z Grupą Lotos. Partner ten jest wymagany w ramach środków zaradczych zarządzonych przez Komisję Europejską, czyli przejęcia 30 procent udziałów w Rafinerii Gdańskiej i 80 procent stacji paliw dotychczas należących do Lotosuu. W ostatnich dniach szerokim echem odbiła się informacja Radio ZET z których wynika, że pierwszym partnerem ma być saudyjski, największy na świecie koncern naftowy Saudi Aramco, który miałby wejść w posiadanie 30 procent udziałów rafinerii w Gdańsku. Drugi partner to według Radio ZET węgierski koncern MOL, który ma nabyć ponad 400 stacji paliw Lotosu. Orlen odpowiedział na rewelację „zetki”, że negocjacje wciąż trwają i nie został, póki co, wybrany ostateczny partner. BiznesAlert.pl ustalił także, że może ich być więcej niż dwóch.
Warto przyjrzeć się potencjalnej sprzedaży stacji paliw należących do Lotosu innemu graczowi. Nie jest jeszcze jasne na jakich zasadach miałaby odbyć się ewentualna sprzedaż aktywów Lotosu. Wcześniej przedstawiciele Orlenu zapewniali, że priorytetem będzie wymiana aktywów na te interesujące PKN za granicą, pozwalające wejść na nowy rynek, lub umocnić pozycję na dotychczasowym. Nie ma informacji o tym, czy w ramach negocjacji wspomniany temat nadal jest podnoszony. Z pewnością takie rozwiązanie mogłoby być korzystne z punktu widzenia planów rozwojowych Orlenu i dywersyfikacji portfela biznesowego.
Trwa gorąca dyskusja o ewentualnym nabywcy stacji Lotosu. Węgry są obecnie jednym z najbardziej prorosyjskich państw Unii Europejskiej. Decyzje w polityce zagranicznej Budapesztu często stoją w sprzeczności z tymi, które podejmuje Warszawa. Pewnym dopełnieniem tego stanu rzeczy jest rosyjski Order Przyjaźni przyznany ostatnio przez Kreml szefowi węgierskiego resortu spraw zagranicznych Péterowi Szijjártó za wkład w umacnianie relacji pomiędzy Rosją a Węgrami.
Trudno w tym kontekście wyobrazić sobie, aby koncern z takiego państwa stał się udziałowcem strategicznej infrastruktury energetycznej w Polsce, jaką jest rafineria w Gdańsku, jedna z dwóch w Polsce i jedna z nowocześniejszych w Europie, z dostępem bezpośrednim do morskiego terminala naftowego w Gdańsku. Inwestor, nawet mniejszościowy, musi być całkowicie przejrzysty i przewidywalny. I to pomimo tego, że zapewne w umowie nabycia udziałów znajdzie się zapis o pierwokupie udziałów przez PKN Orlen w razie chęci ich sprzedaży. Tak było w przypadku sprzedaży udziałów w rafinerii Schwedt przez Shell. Brytyjsko-holenderski koncern chciał zbyć swoje udziały w rafinerii austriackiej spółce-córce estońskiego holdingu, jednak Rosnieft, jako współudziałowiec Shella w Schwedt, skorzystał z prawa pierwokupu i kupił akcje należące do koncernu holenderskiego.
Jednak co do zasady nie ma takich zagrożeń dla bezpieczeństwa energetycznego państwa w przypadku zakupu polskich stacji paliw przez MOL. Nabywca stacji będzie musiał kupować paliwa na zasadach rynkowych albo w lokalnych rafineriach, należących do Orlenu, w przypadku zakładu gdańskiego od jego partnera, albo importować je z zagranicy poprzez terminal naftowy w Gdańsku. Teoretycznie można wyobrazić sobie sytuację, w której duży, zagraniczny koncern działający na polskim rynku importuje produkty z Rafinerii Schwedt należącej do Rosnieftu, a usytuowanej tuż przy polskiej granicy, bądź Rafinerii Leuna należącej do francuskiego koncernu Total, jednak to odbiłoby się na rentowności ekonomicznej i marży sprzedawanych na nich paliwach.
Sawicki: Orlen będzie chciał blokować Rosjan w Rafinerii Gdańskiej
Co sprzedaż stacji oznacza dla klientów?
Z punktu widzenia posiadaczy samochodów z silnikami spalinowymi owa zmiana właścicielska może nie być najgorsza. Według danych Polskiej Organizacji Przemysłu i Handlu Naftowego na polskim rynku w 2021 roku działało 7824 stacji paliw, w tym około 1800 posiadał PKN Orlen, 516 Lotos, 1569 stacji należało do koncernów zagranicznych (np. Shell, BP, Amic), 176 do sieci sklepowych (np. Auchan), a 3763 do niezależnych właścicieli.
Status quo oznaczał „konkurencję” dwóch państwowych podmiotów z resztą graczy, głównie zagranicznych. Konkurencja ta nie była jednak typowo rynkowa, zwłaszcza jeżeli mówimy o rynku detalicznym. Dwóch głównych graczy posiadających rafinerie mogło być podejrzewanych o decyzje o sztuczne regulowanie cen na stacjach paliw. Ograniczenia wynikające z pozycji rynkowych, infrastrukturalnych, jak dostęp do baz paliwowych, terminali przeładunkowych, itp., a także struktura akcjonariatu z silnym wpływem państwa według krytyków takiego stanu rzeczy nie tworzyła równych reguł dla wszystkich graczy działających na polskim rynku. Otwarcie detalu na wpływy nowego podmiotu może w pewnym sensie uelastycznić sytuację na stacjach paliw. Nowy podmiot, który nabyłby stacje po Lotosie znalazłby się na czwartym miejscu pod względem ich ilości w Polsce. Jego pozycja rynkowa znalazłaby się pomiędzy Shell a CircleK. To pozycja, która pozwoli na skuteczną rywalizację z innymi, również z Orlenem.
Nawet przy uwzględnieniu dołączenia dodatkowych około 100 stacji Lotosu do majątku Orlenu, jego pozycja względem innych graczy na rynku nie będzie przytłaczająca. Przy tym nie warto przeceniać wpływu handlu detalicznego na kondycję finansową takich spółek. Wbrew pozorom, detal odpowiada w niewielkim stopniu za przychody koncernów energetycznych w Polsce. W przypadku Lotosu w trzecim kwartale 2021 roku sektor detaliczny odpowiadał za 5,76 procent EBITDA. W przypadku PKN Orlen wskaźnik ten był wyższy i odpowiadał za 15 procent całego EBITDA koncernu. Warto przy tym wspomnieć, że Orlen, poza Polską, obecny jest również na rynkach detalicznych Litwy, Czech, Słowacji i Niemiec.
Czy przejęcie stacji przez MOL to dobry pomysł?
Trudno na chwilę obecną, nie znając potencjalnych warunków, oceniać jakie konkretne przesłanki przemawiałyby za wejściem w partnerstwo z węgierskim MOL-em, o ile doniesienia „zetki” się potwierdzą. Jeżeli aktualna pozostała w Orlenie koncepcja „aktywa za aktywa” to MOL wydaje się być idealnym kandydatem. Jest to firma, która działa na dziewięciu rynkach Europy Środkowej: Węgry, Chorwacja, Czechy, Słowacja, Rumunia, Bośnia i Hercegowina, Serbia, Słowenia i Czarnogóra. Orlen i MOL są bezpośrednimi konkurentami na Słowacji i w Czechach. Jednak w ostatnim czasie pojawiały się pogłoski o zainteresowaniu Orlenu stacjami paliw należącymi do kazachskiego KazMunayGaz w Rumunii. Możliwe, że płocki koncern nie porzucił planu dalszej ekspansji na południe. W przeszłości pojawiały się spekulacje na temat nabycia stacji MOL w Chorwacji, a partnerstwo z Węgrami byłoby w kontekście tych planów właściwym kierunkiem, zwłaszcza po uwzględnieniu aktywów w portfolio Orlenu w wielu państwach.
MOL jest paradoksalnie również wygodniejszym partnerem w kontekście rywalizacji na rynku detalicznym w Polsce. Sprzedaż 400 stacji któremuś z koncernów już obecnych w Polsce oznaczałaby budowę jeszcze potężniejszego konkurenta, który mógłby już zastanawiać się nad szerokim procesem importu paliw do Polski, uderzając w główne źródło zarobku Orlenu – sektor rafineryjny. Przy relatywnie rozdrobnionej konkurencji, Orlen wciąż posiada znaczną przewagę nad konkurentami, będąc w posiadaniu zakładu przetwórczego ropy.
Dyskusja o fuzji Orlenu i Lotosu ma coraz częściej charakter polityczny. Fakt zbycia udziałów w obiektach o znaczeniu strategicznym dla bezpieczeństwa energetycznego państwa, do których bez wątpienia zalicza się Rafineria Gdańska musi być wnikliwie analizowany pod kątem wystąpienia ewentualnych zagrożeń w przyszłości. W tym zakresie przychodzi w sukurs prawo, a konkretniej zapisy w umowie, których wciąż nie znamy. Nie warto jednak wiązać się z partnerem, który może chcieć sabotować procesy w rafinerii ze względu na własne interesy. Inaczej jest w przypadku stacji paliw. Nowy konkurent może wpłynąć pozytywnie na rynek w Polsce, a przy tym może pomóc Orlenowi wejść na nowy, zagraniczny rynek lub umocnić się tam, gdzie już działa za granicą. Niezależnie od tego wymiana powinna być korzystna ekonomicznie i uwarunkowana wieloma czynnikami ważnymi z punktu widzenia decyzji o fuzji.