icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Materniak: Pomyłki, nieścisłości, manipulacje są orężem wojny informacyjnej

KOMENTARZ

Dariusz Materniak

Redaktor naczelny Portalu Polsko-Ukraińskiego polukr.net

W dobie toczącej się w sferze informacyjnej walki, gdy informacja jako taka staje się podstawową „amunicją” tej specyficznej sfery konfliktu, taką samą rolę pełnią niedomówienia i błędy – popełniane celowo lub z premedytacją.

Manipulowanie informacjami nie jest zjawiskiem nowym i było stosowane faktycznie od początku historii konfliktów między ludźmi, zwłaszcza konfliktów zbrojnych. Przekonanie o niezwyciężoności wielokrotnie wyprzedzało niejedną armię i pozwalało lub przynajmniej ułatwiało odnoszenie sukcesów militarnych: jako jeden z bardziej jaskrawych przykładów tego zjawiska można wskazać w tym miejscu „sławę” armii Czyngis-chana, na przełomie XII i XIII wieku. Z kolei już w okresie funkcjonowania środków masowego przekazu (radia i telewizji) zmanipulowane informacje wpływały i to w sposób znaczący na nastroje społeczne, a dalej na decyzje polityków: dość wspomnieć obraz tzw. „Ofensywy Tet” w 1968 roku (przedstawionej przez amerykańskie media jako klęska sił amerykańskich) wymusił faktycznie wycofanie się USA z głębszego zaangażowania w Wietnamie, co kilka lat później zaowocowało upadkiem Wietnamu Południowego i zwycięstwem komunistów z Północy.

Wraz z upowszechnieniem dostępu do Internetu powstało nieograniczone pole do rozpowszechniania informacji, zarówno tych odpowiadających faktom jak i tych celowo zmanipulowanych czy totalnie fałszywych, niemających żadnego związku z rzeczywistością.

Z punktu widzenia przeciętnego odbiory przekazu informacyjnego płynącego ze źródeł internetowych znaczenie mają dwa zasadnicze problemy. Pierwszym z nich jest zazwyczaj brak możliwości zweryfikowania prawdziwości otrzymywanych informacji. Jeśli dotyczą one wydarzeń, które toczą się poza obszarem funkcjonowania odbiorcy i nie ma on możliwości osobistego przekonania się, na ile odpowiadają one rzeczywistości, powstaje problem co do oceny ich wiarygodności. Pozytywnie na proces ten wpływ obecność „naocznych świadków” wydarzeń czy przekaz „na żywo”. Problem w tym, że część z kanałów przekazu, z premedytacją dążących do oszukania odbiorcy bez większego problemu jest w stanie zapewnić sobie własnych „naocznych świadków” oraz przekazy „na żywo”. Drugim poważnym problemem jest olbrzymia ilość źródeł informacji i kanałów, którymi trafiają one do odbiorcy. Są wśród nich zarówno te „uczciwe”, dążącego do stworzenia rzetelnego przekazu jak i te, których celem jest wprowadzenie w błąd. Sytuacja ta tworzy problem przysłowiowego „oddzielenia ziarna od plew”, który może sprawić wiele trudności przeciętnemu odbiorcy, niewyspecjalizowanemu w danej tematyce.

Czynnikiem, który również ma wpływ na przekaz informacyjny i jego jakość jest poziom kompetencji osób odpowiadających za tworzenie informacji – a więc pracowników mediów czyli dziennikarzy. Niestety, w bardzo wielu wypadkach poziom wiedzy autora materiału na dany temat odbiega daleko od ideału, co powoduje wypaczenie przekazu informacyjnego na skutek popełnianych błędów czy pojawiających się nieścisłości. W grę mogą wchodzić także błędy wynikające np. z nieznajomości danego języka obcego, co ma znaczenie w wypadku tych przedstawicieli mediów, którzy zajmują się tematyką międzynarodową.

Konsekwencje powyższych zjawisk mogą być bardzo daleko idące, nawet, jeśli nie mamy do czynienia z celowym działaniem obliczonym na manipulację czy wprowadzenie w błąd odbiorców. Mogą w sposób istotny wypaczać odbiór rzeczywistości przez szeroką grupę ludzi, zwłaszcza, jeśli mają miejsce w przypadku dużych mediów, których liczba czytelników liczy się w setkach tysięcy czy milionach każdego dnia. Doskonałą ilustracją tego zjawiska może być informacja, która pojawiła się w jednym z polskich dzienników, dotycząca rzekomego nieprzedłużenia sankcji wobec Rosji przez władze Ukrainy. Siłą rzeczy, podobna wiadomość w aktualnej sytuacji, gdy toczy się wojna na Donbasie, Krym pozostaje pod rosyjską okupacją, a władze w Kijowie zabiegają o międzynarodowe wsparcie i przedłużenie sankcji nałożonych na Federację Rosyjską przez Unię Europejską wywołała konsternację czytelników i uzasadnione w tym kontekście pytania: jaki sens ma dalsze wspieranie Ukrainy w konflikcie z Rosją, skoro nawet sama Ukraina nie stosuje wspomnianych ograniczeń?

Tymczasem prawda jest zupełnie inna, o czym informują zresztą ukraińskie media (siłą rzeczy w języku ukraińskim, którego większość polskich odbiorców informacji na temat Ukrainy nie zna): sankcje te zostały przedłużone o kolejny rok decyzją prezydenta Ukrainy Petro Poroszenki. Co więcej, zostało nimi objętych więcej podmiotów i osób, niż miało to miejsce do tej pory. Tymczasem jednak informacja o nieprzedłużonych sankcjach zaczyna żyć już własnym życiem (sprzyjają temu spekulacje w tym samym artykule o istniejącym „nieformalnym porozumieniu pomiędzy władzami Ukrainy i Rosji) i nie ma żadnej gwarancji, że każdy z czytelników zapozna się z ewentualnym sprostowaniem.

Podobne manipulacje, niezależnie od tego czy zamierzone, czy wynikające z popełnionych błędów i niekompetencji mogą mieć poważny wpływ na punkt widzenia społeczeństw na dane problemy, a co za tym idzie – przekładać się także na poparcie lub jego brak w sprawach istotnych z punktu widzenia danego państwa. Jest to szczególnie istotne w obszarze relacji polsko-ukraińskich, gdzie nie brak tematów trudnych – zwłaszcza tych dotyczących historii ostatnich stu lat, ze szczególnym uwzględnieniem okresu II wojny światowej. Niestety, zamiast faktów i rzeczowych analiz, w polskich mediach bardzo dużo miejsca zajmują błędy i nieścisłości oraz celowo preparowane kłamstwa i manipulacje. Zwłaszcza wpływ tych ostatnich, m.in. wobec odwoływania się do głęboko zakorzenionych stereotypów, jest bardzo znaczącym i sprzyja formułowaniu negatywnych ocen u znacznej części polskiego społeczeństwa.
„Lekarstwem” na te zjawiska powinna być w pierwszej kolejności większa dbałość o jakość przekazu medialnego dotyczącego tematyki związanej z Ukrainą jak i wysoki poziom krytycyzmu wobec otrzymywanych informacji u samych czytelników zainteresowanych tym tematem (ostatnie dotyczy zresztą praktycznie każdego obszaru aktywności mediów). Osobnym problemem jest działalność kanałów informacyjnych z definicji nastawionych na manipulację – tutaj możliwości działania, także struktur państwowych pozostają mocno ograniczone, zwłaszcza, jeżeli dane „medium” ma swoją siedzibę poza granicami kraju. Nadal jednak najskuteczniejszą bronią przeciwko kłamstwu i manipulacji pozostaje prawda.

KOMENTARZ

Dariusz Materniak

Redaktor naczelny Portalu Polsko-Ukraińskiego polukr.net

W dobie toczącej się w sferze informacyjnej walki, gdy informacja jako taka staje się podstawową „amunicją” tej specyficznej sfery konfliktu, taką samą rolę pełnią niedomówienia i błędy – popełniane celowo lub z premedytacją.

Manipulowanie informacjami nie jest zjawiskiem nowym i było stosowane faktycznie od początku historii konfliktów między ludźmi, zwłaszcza konfliktów zbrojnych. Przekonanie o niezwyciężoności wielokrotnie wyprzedzało niejedną armię i pozwalało lub przynajmniej ułatwiało odnoszenie sukcesów militarnych: jako jeden z bardziej jaskrawych przykładów tego zjawiska można wskazać w tym miejscu „sławę” armii Czyngis-chana, na przełomie XII i XIII wieku. Z kolei już w okresie funkcjonowania środków masowego przekazu (radia i telewizji) zmanipulowane informacje wpływały i to w sposób znaczący na nastroje społeczne, a dalej na decyzje polityków: dość wspomnieć obraz tzw. „Ofensywy Tet” w 1968 roku (przedstawionej przez amerykańskie media jako klęska sił amerykańskich) wymusił faktycznie wycofanie się USA z głębszego zaangażowania w Wietnamie, co kilka lat później zaowocowało upadkiem Wietnamu Południowego i zwycięstwem komunistów z Północy.

Wraz z upowszechnieniem dostępu do Internetu powstało nieograniczone pole do rozpowszechniania informacji, zarówno tych odpowiadających faktom jak i tych celowo zmanipulowanych czy totalnie fałszywych, niemających żadnego związku z rzeczywistością.

Z punktu widzenia przeciętnego odbiory przekazu informacyjnego płynącego ze źródeł internetowych znaczenie mają dwa zasadnicze problemy. Pierwszym z nich jest zazwyczaj brak możliwości zweryfikowania prawdziwości otrzymywanych informacji. Jeśli dotyczą one wydarzeń, które toczą się poza obszarem funkcjonowania odbiorcy i nie ma on możliwości osobistego przekonania się, na ile odpowiadają one rzeczywistości, powstaje problem co do oceny ich wiarygodności. Pozytywnie na proces ten wpływ obecność „naocznych świadków” wydarzeń czy przekaz „na żywo”. Problem w tym, że część z kanałów przekazu, z premedytacją dążących do oszukania odbiorcy bez większego problemu jest w stanie zapewnić sobie własnych „naocznych świadków” oraz przekazy „na żywo”. Drugim poważnym problemem jest olbrzymia ilość źródeł informacji i kanałów, którymi trafiają one do odbiorcy. Są wśród nich zarówno te „uczciwe”, dążącego do stworzenia rzetelnego przekazu jak i te, których celem jest wprowadzenie w błąd. Sytuacja ta tworzy problem przysłowiowego „oddzielenia ziarna od plew”, który może sprawić wiele trudności przeciętnemu odbiorcy, niewyspecjalizowanemu w danej tematyce.

Czynnikiem, który również ma wpływ na przekaz informacyjny i jego jakość jest poziom kompetencji osób odpowiadających za tworzenie informacji – a więc pracowników mediów czyli dziennikarzy. Niestety, w bardzo wielu wypadkach poziom wiedzy autora materiału na dany temat odbiega daleko od ideału, co powoduje wypaczenie przekazu informacyjnego na skutek popełnianych błędów czy pojawiających się nieścisłości. W grę mogą wchodzić także błędy wynikające np. z nieznajomości danego języka obcego, co ma znaczenie w wypadku tych przedstawicieli mediów, którzy zajmują się tematyką międzynarodową.

Konsekwencje powyższych zjawisk mogą być bardzo daleko idące, nawet, jeśli nie mamy do czynienia z celowym działaniem obliczonym na manipulację czy wprowadzenie w błąd odbiorców. Mogą w sposób istotny wypaczać odbiór rzeczywistości przez szeroką grupę ludzi, zwłaszcza, jeśli mają miejsce w przypadku dużych mediów, których liczba czytelników liczy się w setkach tysięcy czy milionach każdego dnia. Doskonałą ilustracją tego zjawiska może być informacja, która pojawiła się w jednym z polskich dzienników, dotycząca rzekomego nieprzedłużenia sankcji wobec Rosji przez władze Ukrainy. Siłą rzeczy, podobna wiadomość w aktualnej sytuacji, gdy toczy się wojna na Donbasie, Krym pozostaje pod rosyjską okupacją, a władze w Kijowie zabiegają o międzynarodowe wsparcie i przedłużenie sankcji nałożonych na Federację Rosyjską przez Unię Europejską wywołała konsternację czytelników i uzasadnione w tym kontekście pytania: jaki sens ma dalsze wspieranie Ukrainy w konflikcie z Rosją, skoro nawet sama Ukraina nie stosuje wspomnianych ograniczeń?

Tymczasem prawda jest zupełnie inna, o czym informują zresztą ukraińskie media (siłą rzeczy w języku ukraińskim, którego większość polskich odbiorców informacji na temat Ukrainy nie zna): sankcje te zostały przedłużone o kolejny rok decyzją prezydenta Ukrainy Petro Poroszenki. Co więcej, zostało nimi objętych więcej podmiotów i osób, niż miało to miejsce do tej pory. Tymczasem jednak informacja o nieprzedłużonych sankcjach zaczyna żyć już własnym życiem (sprzyjają temu spekulacje w tym samym artykule o istniejącym „nieformalnym porozumieniu pomiędzy władzami Ukrainy i Rosji) i nie ma żadnej gwarancji, że każdy z czytelników zapozna się z ewentualnym sprostowaniem.

Podobne manipulacje, niezależnie od tego czy zamierzone, czy wynikające z popełnionych błędów i niekompetencji mogą mieć poważny wpływ na punkt widzenia społeczeństw na dane problemy, a co za tym idzie – przekładać się także na poparcie lub jego brak w sprawach istotnych z punktu widzenia danego państwa. Jest to szczególnie istotne w obszarze relacji polsko-ukraińskich, gdzie nie brak tematów trudnych – zwłaszcza tych dotyczących historii ostatnich stu lat, ze szczególnym uwzględnieniem okresu II wojny światowej. Niestety, zamiast faktów i rzeczowych analiz, w polskich mediach bardzo dużo miejsca zajmują błędy i nieścisłości oraz celowo preparowane kłamstwa i manipulacje. Zwłaszcza wpływ tych ostatnich, m.in. wobec odwoływania się do głęboko zakorzenionych stereotypów, jest bardzo znaczącym i sprzyja formułowaniu negatywnych ocen u znacznej części polskiego społeczeństwa.
„Lekarstwem” na te zjawiska powinna być w pierwszej kolejności większa dbałość o jakość przekazu medialnego dotyczącego tematyki związanej z Ukrainą jak i wysoki poziom krytycyzmu wobec otrzymywanych informacji u samych czytelników zainteresowanych tym tematem (ostatnie dotyczy zresztą praktycznie każdego obszaru aktywności mediów). Osobnym problemem jest działalność kanałów informacyjnych z definicji nastawionych na manipulację – tutaj możliwości działania, także struktur państwowych pozostają mocno ograniczone, zwłaszcza, jeżeli dane „medium” ma swoją siedzibę poza granicami kraju. Nadal jednak najskuteczniejszą bronią przeciwko kłamstwu i manipulacji pozostaje prawda.

Najnowsze artykuły