Na ten moment Europa nie jest w stanie funkcjonować bez gazu z Rosji. Niemcy odchodzą od energetyki jądrowej, inne kraje zrobią to samo. Jedyną alternatywą jest gaz ziemny. Amerykanie zaoferowali pomoc, w ramach której chcą dostarczyć 15 mld m sześc. rocznie, ale Europa zużywa około 1,5 mld dziennie. To jest olbrzymia, wręcz niewyobrażalna skala i raczej szybko nie zastąpimy dostaw z Rosji – mówi profesor dr hab. inż. Władysław Mielczarski w rozmowie z BiznesAlert.pl.
BiznesAlert.pl: Jak embargo na gaz wpłynie na plany transformacji energetycznej?
Władysław Mielczarski: To jest oczywiście trudne pytanie. Po pierwsze należy zdefiniować, co rozumiemy przez transformację energetyczną. Przyjmijmy, że rozumiemy ją jako wzrost produkcji z odnawialnych źródeł energii (OZE – przyp. red.), dekarbonizację, czyli eliminację węgla z produkcji głównie energii elektrycznej, i zastąpienie węgla paliwem przejściowym czyli gazem ziemnym. Mówimy „przejściowym”, ponieważ wszyscy mają nadzieję, że za ileś lat znajdziemy alternatywę dla gazu. Może to być wodór, fuzja jądrowa czy coś jeszcze innego.
Wracając do pytania, na pewno nie spowoduje to ograniczenia wzrostu źródeł odnawialnych. Są podjęte decyzje w ramach polityki energetycznej Unii Europejskiej i jest to bardzo dobry biznes dla rozwiniętych krajów Europy, które produkują wiatraki i mają dochody z licencji na produkcję paneli PV. Druga sprawa to dekarbonizacja, która właściwie nie dotyczy wszystkich państw, głównie Polski i trochę Niemiec.
Na czym będzie polegała ta zmiana?
Polska będzie odchodzić od węgla, nie budujemy nowych kopalni a stare likwidujemy. Myślę, że doszło do sytuacji, w której odejściem od węgla są zainteresowani również sami górnicy. Pakiet socjalny, który został zaproponowany, jest dobry i nikt nie będzie chciał pracować w ciężkich warunkach, co pokazują ostatnie wypadki.
Jeżeli Polska miałaby całkowicie zastąpić węgiel za pomocą gazu, nawet przy horyzoncie 2050 roku, to na potrzeby wielkiej energetyki musimy mieć 27-28 miliardów m sześc. I to oczywiście przy założeniu udziału OZE na poziomie 50 procent produkcji energii elektrycznej.
Trzeba odejść od węgla w kogeneracji systemowej i w produkcji ciepła. Na te potrzeby Polska musi mieć dodatkowo ponad 10 mld m sześc. gazu rocznie, czyli razem potrzeba zwiększyć podaż gazu ziemnego o prawie 40 mld m sześc. rocznie. W tej chwili zużywamy 20 mld m sześc. więc zwiększenie trzykrotnie dostaw gazu do Polski, przy rezygnacji z Rosji jako źródła importu, powoduje, że trudno jest znaleźć jakąś sensowną alternatywę, bo kupowanie w Niemczech gazu sprowadzanego z Rosji taką alternatywą na pewno nie jest. W Polsce będzie to prowadziło do tego, że z jednej strony będzie dekarbonizacja czyli likwidacja energetyki węglowej, a z drugiej nie będziemy budować bloków gazowych. Zaczyna się tworzyć szczelina braku mocy wytwórczych poprzez stopniową likwidacją energetyki węglowej przy braku nowych gazowych mocy wytwórczych. To może powodować, że w Polsce zacznie brakować energii elektrycznej i taka perspektywa jest bardzo realna w ciągu 5-10 lat.
Ograniczenie wzrostu podaży gazu ziemnego dotknie przede wszystkim Transformację Energetyczną. Jest ona jak przyśpieszająca kula śnieżna, w której spoiwem wewnętrznym jest zawsze dyspozycyjna energetyka węglowa. Likwidacja tego spoiwa, bez zastąpienia go innym, energetyką gazową, spowoduje rozerwanie tej śnieżnej kuli poprzez siły odśrodkowe, kiedy zabraknie wewnętrznego spoiwa jakim są zawsze dyspozycyjne elektrownie węglowe czy gazowe.
Bez zawsze dyspozycyjnej energetyki węglowej czy gazowej nie są w stanie funkcjonować odnawialne źródła energii, a w szczególności prosumenci, którzy nadmiar energii wyprodukowanej latem magazynują na zimę na hałdzie węglowej. Kiedy tej hałdy węglowej lub zbiornika gazu zabraknie,energia elektryczna będzie dostarczana tylko wtedy kiedy wieje wiatr czy świeci słońce. Społeczeństwo i gospodarka nie jest w stanie funkcjonować bez ciągłych dostaw energii elektrycznej.
Europa buduje terminale, które mają umożliwić korzystanie z innych kierunków niż Rosja. Czy one mogą realnie pomóc?
Nawet gdyby te terminale już były zbudowane, niestety za dużo nie zmienią, ponieważ produkcja gazu jest ograniczona. Rosja jest również dużym graczem nawet na rynku gazu płynnego. Wystarczy spojrzeć na Amerykanów, którzy chcą pomóc, ale są w stanie zaoferować tylko te 15 mld m sześc., a Europa potrzebuje ponad 400 mld m sześc. gazu ziemnego rocznie.
Czy program Bloki 200+ i plan dostosowania bloków węglowych do pracy w systemie jako jednostki stabilizujące OZE to dobry pomysł?
Bloki 200MW, jakie w Polsce były budowane of lat 60. XX wieku to była jedna z najlepszych konstrukcji na świecie. Została opracowana w Związku Radzieckim przed 1950 rokiem i nawet dedykowana przez biuro projektowe Stalinowi na jego urodziny. My na początku lat 60. kupiliśmy licencję na te bloki, udoskonaliliśmy ją i sprawiliśmy, że to były świetne jednostki aż do lat 90. Później trzeba było dokonać remontów w ramach tzw. kontraktów długoterminowych, żeby te bloki mogły działać dalej. Do dziś spłacamy te kontrakty w ramach opłaty przejściowej, jako składnika opłaty przesyłowej. Niestety nie da się tego zrobić kolejny raz. Po prostu to się skończyło, Polska musi zbudować nowe, nowoczesne bloki. Nie można wracać bez końca do przeszłości.
Podsumowując, w Polsce w krótkim okresie na skutek embarga gazowego, o ile będzie dalej możliwe kupowanie gazu, w tym rosyjskiego, w Niemczech strat wielkich nie będzie. Mamy rewers z Niemiec na rurociągu Jamal o możliwości przesyłu 30 mld m sześc. rocznie, tak że nawet nowy rurociąg Baltic Pipe nie jest konieczny do zrównoważenia obecnego popytu. Jednak warunkiem jest dostateczna ilość gazu ziemnego w Niemczech i innych krajach Europy, tak aby wystarczyło na ich potrzeby i na sprzedaż Polsce, bez wnikania skąd te węglowodory będą dostarczone.
Rozmawiał Jędrzej Stachura
PGNiG zarezerwowało przepustowość terminalu LNG w Kłajpedzie dla sześciu statków