icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Mielczarski: Polski węgiel – Czarny Piotruś europejskiej energetyki

KOMENTARZ

Prof. Dr. Władysław Mielczarski

Politechnika Łódzka

W Polsce ostatnio panuje moda na przepraszanie, szczególnie za to, co wygadywało się w różnych restauracjach. Więc może kierując się najnowszą modą przeprośmy Europę za naszą energetykę i róbmy swoje budując elektrownie węglowe, jak zrobili to Niemcy i to bez przepraszania.

Węgiel w Polsce coraz bardziej staje się obiektem krytyki. Różnego rodzaju organizacje ekologiczne z Zachodniej Europy razem z polskim kolegami, wieszczą szybki koniec węgla domagając się zamknięcia kopalń i elektrowni. Z drugiej strony nie ma do tego realnych powodów. Polska jest dopiero siódmym w Europie emitentem CO2 i podjęła znaczny wysiłek modernizacyjny w energetyce – w budowie jest prawie 5000MW nowoczesnych elektrowni, co zapewni około 20 proc. zapotrzebowania na energię elektryczną. Emisje CO2 w Polsce będą spadały w przeciwieństwie do naszych zachodnich sąsiadów, gdzie odejście od elektrowni jądrowych zwiększy emisje CO2 nawet o 15-20 proc.

Ponad połowa emisji CO2 w Polsce pochodzi z niskich kominów i nie jest objęta ani systemem handlu emisjami, ani troską, przynajmniej widoczną, organizacji ekologicznych. Gazyfikacja polskich wsi i małych miast oraz likwidacja tysięcy małych węglowych ciepłowni oraz zastąpienie ich gazową kogeneracją zapewniłoby redukcję emisji o kilkanaście procent. Olbrzymie wsparcie z programów unijnych, jakie zostało skierowane do samorządów, mających problemy z wydaniem tych funduszy, pozwoliłoby na rozwój małych instalacji kogeneracyjnych zmniejszając także zanieczyszczenie powietrza. Również NFOŚiGW ma problemy z wydaniem funduszy wymyślając coraz bardziej dziwne programy. W tej „trosce” o węgiel w Polsce bardziej chodzi o redukcję konkurencji niż rzeczywiste działania na rzecz zmniejszenia emisji.

Mechanizmem mającym zlikwidować lub znacznie ograniczyć zużycie węgla w energetyce ma być mechanizm handlu emisjami, w który Komisja Europejska chce zaingerować poprzez szybsze niż planowano wprowadzenie systemu redukcji nadmiaru pozwoleń. System ten znany pod nazwą Stabilościowa Rezerwa Rynkowa (Market Stability Reserve – MSR) niewiele ma wspólnego z rynkiem, ale prowadząc do redukcji ilości pozwoleń na emisje CO2 podniesie ich ceny, co ma być początkiem końca polskiej energetyki węglowej.

Ceny pozwoleń na emisje CO2 wzrosną, ale czy musi to odbić się negatywnie na cenach energii elektrycznej dla odbiorców końcowych. Niekoniecznie, wszystko zależy od tego co zrobimy. Trzeba pamiętać, że wpływy ze sprzedaży pozwoleń są kierowane do budżetów państw członkowskich i w rzeczywistości obowiązek zakupu pozwoleń jest rodzajem podatku pośredniego, jaki jest nałożony na energię elektryczną. Jeżeli jedne podatki rosną, to koszty zakupu energii przez odbiorców końcowych można znacznie ograniczyć zmniejszając inne podatki, jak akcyza czy VAT. To ochroni w dużym stopniu odbiorców końcowych, a dodatkowo te wpływy do budżetu można wykorzystać na różnego rodzaju wsparcie dla najbiedniejszych odbiorców nazywanych odbiorcami wrażliwymi.

Takie działania mogą w znacznym stopniu ochronić odbiorców przed negatywnymi skutkami wzrostu cen pozwoleń. A co z elektrowniami? W zasadzie wsparcie dla elektrowni konwencjonalnych wymaga zgody Komisji Europejskiej, chociaż niektóre kraje jak Hiszpania wprowadziły system wsparcia dla elektrowni konwencjonalnych nie fatygując się poinformować Komisji Europejskiej, która w rewanżu nie fatygowała się zapytać czy hiszpański system wsparcia nie jest czasem pomocą publiczną, chociaż taką pomocą jest. Wiele krajów Europy Zachodniej subsydiuje elektrownie konwencjonalne poprzez różnego płatności za świadczenie regulacyjnych usług systemowych. Subsydia te pozwalają na pokrycie znacznej części kosztów stałych, wciąż rosnących w cenie energii, ze względu na zmniejszanie czasu pracy spowodowane rosnącą generacją ze źródeł odnawialnych (OZE). Może więc skorzystać z doświadczeń innych krajów i zwiększyć obecne czy wprowadzić nowe płatności za usługi systemowe, jak dyspozycyjność i regulacyjność, która jest coraz bardziej potrzebna przy zmiennej produkcji energii elektrycznej z OZE? Usługi regulacyjne są częścią zapewnienia bezpieczeństwa energetycznego i nie są pomocą publiczną, więc o ich notyfikację nie trzeba pytać Brukseli.

Mądra polityka w energetyce kierująca wpływy ze sprzedaży pozwoleń do odbiorców i wytwórców energii elektrycznej znacznie ograniczy negatywny wpływ unijnej polityki energetycznej na społeczeństwo i gospodarkę. Bez węgla polska energetyka i gospodarka nie jest w stanie funkcjonować. Analizy techniczne pokazują, że w przyszłym miksie energetycznym, w perspektywie 2050 roku, produkcja energii z OZE nie przekroczy 20-25 proc. zapotrzebowania. Kolejne 20 proc. zapotrzebowania może pokryć produkcja energii elektrycznej z gazu, ale i tak 50-60 proc. energii elektrycznej musi być produkowane z węgla, niezależnie od wszystkich polityk czy nowych pseudo-religii, jak globalne ocieplenie.

KOMENTARZ

Prof. Dr. Władysław Mielczarski

Politechnika Łódzka

W Polsce ostatnio panuje moda na przepraszanie, szczególnie za to, co wygadywało się w różnych restauracjach. Więc może kierując się najnowszą modą przeprośmy Europę za naszą energetykę i róbmy swoje budując elektrownie węglowe, jak zrobili to Niemcy i to bez przepraszania.

Węgiel w Polsce coraz bardziej staje się obiektem krytyki. Różnego rodzaju organizacje ekologiczne z Zachodniej Europy razem z polskim kolegami, wieszczą szybki koniec węgla domagając się zamknięcia kopalń i elektrowni. Z drugiej strony nie ma do tego realnych powodów. Polska jest dopiero siódmym w Europie emitentem CO2 i podjęła znaczny wysiłek modernizacyjny w energetyce – w budowie jest prawie 5000MW nowoczesnych elektrowni, co zapewni około 20 proc. zapotrzebowania na energię elektryczną. Emisje CO2 w Polsce będą spadały w przeciwieństwie do naszych zachodnich sąsiadów, gdzie odejście od elektrowni jądrowych zwiększy emisje CO2 nawet o 15-20 proc.

Ponad połowa emisji CO2 w Polsce pochodzi z niskich kominów i nie jest objęta ani systemem handlu emisjami, ani troską, przynajmniej widoczną, organizacji ekologicznych. Gazyfikacja polskich wsi i małych miast oraz likwidacja tysięcy małych węglowych ciepłowni oraz zastąpienie ich gazową kogeneracją zapewniłoby redukcję emisji o kilkanaście procent. Olbrzymie wsparcie z programów unijnych, jakie zostało skierowane do samorządów, mających problemy z wydaniem tych funduszy, pozwoliłoby na rozwój małych instalacji kogeneracyjnych zmniejszając także zanieczyszczenie powietrza. Również NFOŚiGW ma problemy z wydaniem funduszy wymyślając coraz bardziej dziwne programy. W tej „trosce” o węgiel w Polsce bardziej chodzi o redukcję konkurencji niż rzeczywiste działania na rzecz zmniejszenia emisji.

Mechanizmem mającym zlikwidować lub znacznie ograniczyć zużycie węgla w energetyce ma być mechanizm handlu emisjami, w który Komisja Europejska chce zaingerować poprzez szybsze niż planowano wprowadzenie systemu redukcji nadmiaru pozwoleń. System ten znany pod nazwą Stabilościowa Rezerwa Rynkowa (Market Stability Reserve – MSR) niewiele ma wspólnego z rynkiem, ale prowadząc do redukcji ilości pozwoleń na emisje CO2 podniesie ich ceny, co ma być początkiem końca polskiej energetyki węglowej.

Ceny pozwoleń na emisje CO2 wzrosną, ale czy musi to odbić się negatywnie na cenach energii elektrycznej dla odbiorców końcowych. Niekoniecznie, wszystko zależy od tego co zrobimy. Trzeba pamiętać, że wpływy ze sprzedaży pozwoleń są kierowane do budżetów państw członkowskich i w rzeczywistości obowiązek zakupu pozwoleń jest rodzajem podatku pośredniego, jaki jest nałożony na energię elektryczną. Jeżeli jedne podatki rosną, to koszty zakupu energii przez odbiorców końcowych można znacznie ograniczyć zmniejszając inne podatki, jak akcyza czy VAT. To ochroni w dużym stopniu odbiorców końcowych, a dodatkowo te wpływy do budżetu można wykorzystać na różnego rodzaju wsparcie dla najbiedniejszych odbiorców nazywanych odbiorcami wrażliwymi.

Takie działania mogą w znacznym stopniu ochronić odbiorców przed negatywnymi skutkami wzrostu cen pozwoleń. A co z elektrowniami? W zasadzie wsparcie dla elektrowni konwencjonalnych wymaga zgody Komisji Europejskiej, chociaż niektóre kraje jak Hiszpania wprowadziły system wsparcia dla elektrowni konwencjonalnych nie fatygując się poinformować Komisji Europejskiej, która w rewanżu nie fatygowała się zapytać czy hiszpański system wsparcia nie jest czasem pomocą publiczną, chociaż taką pomocą jest. Wiele krajów Europy Zachodniej subsydiuje elektrownie konwencjonalne poprzez różnego płatności za świadczenie regulacyjnych usług systemowych. Subsydia te pozwalają na pokrycie znacznej części kosztów stałych, wciąż rosnących w cenie energii, ze względu na zmniejszanie czasu pracy spowodowane rosnącą generacją ze źródeł odnawialnych (OZE). Może więc skorzystać z doświadczeń innych krajów i zwiększyć obecne czy wprowadzić nowe płatności za usługi systemowe, jak dyspozycyjność i regulacyjność, która jest coraz bardziej potrzebna przy zmiennej produkcji energii elektrycznej z OZE? Usługi regulacyjne są częścią zapewnienia bezpieczeństwa energetycznego i nie są pomocą publiczną, więc o ich notyfikację nie trzeba pytać Brukseli.

Mądra polityka w energetyce kierująca wpływy ze sprzedaży pozwoleń do odbiorców i wytwórców energii elektrycznej znacznie ograniczy negatywny wpływ unijnej polityki energetycznej na społeczeństwo i gospodarkę. Bez węgla polska energetyka i gospodarka nie jest w stanie funkcjonować. Analizy techniczne pokazują, że w przyszłym miksie energetycznym, w perspektywie 2050 roku, produkcja energii z OZE nie przekroczy 20-25 proc. zapotrzebowania. Kolejne 20 proc. zapotrzebowania może pokryć produkcja energii elektrycznej z gazu, ale i tak 50-60 proc. energii elektrycznej musi być produkowane z węgla, niezależnie od wszystkich polityk czy nowych pseudo-religii, jak globalne ocieplenie.

Najnowsze artykuły